Rozdzia 1. Kochająca matka

24 3 3
                                    

Emil, był to 17 letni chłopak, mieszkał sam z matką, ponieważ jego ojciec zmarł na tężec zanim tamten zdążył się urodzić. Miał on czarne krótkie włosy, był lekko opalony, nosił zwykle luźne lniane koszulę i krótkie szorty. Miał 174 wzrostu a jego ubrania często nie pasowały do siebie kolorystycznie dlatego że nie obchodziło go to co nosił, liczyło się by było wygodne.


- Hej mamo, wołałaś mnie? - Zapytał wchodząc na balkon ja jakim siedziała jego mama.

Jego mama była 38 letnią kobietą, była szczupła jak na swój wiek, działo się tak przez jej nad czynność tarczycy. Miała na imię Magdalena.

- Tak wolałam cię. - odpowiedziała podlewając piękne niebieskie kwiaty, rosły one na balkonie od lat.

- A ty jak zawsze siedzisz w tych swoich kwiatach, nie możesz znaleźć sobie ciekawszego hobby? - zapytał znudzony, dzień w dzień musiał patrzeć na te same kwiaty- One nawet nie rosną! - Mówiąc szczerze, nie przepadał za kwiatami.

- Siedzę w moich kwiatach, dlatego że je Kocham, oczywiście nie bardziej niż cienie, jednak wiedz że choduje je od lat, jeszcze zanim się urodziłeś mój drogi. - matka spojrzała na syna, a słysząc słowa, że owe kwiaty nawet nie rosną roześmiała się pod nosem - tak ci się tylko wydaje, dlatego że widzisz je codziennie. Kochanie równie dobrze mogła bym to powiedzieć o tobie, widzę cię codziennie, więc odkąd skończyłeś 5 lat nie widzę zbytnio drastycznych zmian w twoim wyglądzie, wiesz?

- Mamo! W cale nie wyglądam aż na takie dziecko! Dobra nie ważne skończmy temat tych chwastów. Dlaczego mnie wołałaś

- Chciałam byś zabrał mnie jutro do lekarza, muszę iść na kontrolę mojej tarczycy, dobrze wiesz że mam z nią problemy

- Tak wiem mamo, idę sprawdzić jak jeżdżą jutro autobusy dobrze?

- Dobrze synu, ale pierw zjedz kanapki, zrobiłam ci twoje ulubione z pastą rybną, są na stronę w kuchni

- Obok Monstery Barbary - Powiedzieli jednocześnie, dlatego że syn dokładnie widział co ta chciała powiedzieć, gdyż zawsze każde jedzenie tam się znajdowało.

- Wiem. Wiem że mówię ci to dwudziesty raz.. ale dlaczego do cholery nazywasz kwiaty!

Mama westchnęła, nie lubiła gdy tamten krzyczał - Po pierwsze, słownictwo, po drogie, daje im imiona, ponieważ rozmawiam z nimi, dzięki temu lepiej rosną, jak myślisz, dlaczego nasze kwiaty są takie piękne w całym domu - uśmiechnęła się do syna mimo wszystko - Smacznego synku.

Może nie lubił kwiatów, jednak jego relacje z mamą były w miarę dobre - dziękuję mamo, Kocham cie - powiedział przytulając ją. Dał jej buzi w policzek po czym udał się do kuchni, gdzie zaczął jeść kanapki, ze świeżego mięciutkiego chleba, i domowo robionej paście rybnej.

Następnego dnia.

Młodzieniec udał się rano do pokoju mamy - mamo, pora wstawać, pora do lekarza - uśmiechnal się - mamoooo. - zaczął nią lekko potrząsać - mamo? Mamo! -Zaczął nią trząść - mamo obudź się proszę.. - zaczął już powoli panikować, ponieważ ta się nie budziła. - Mamo... - bul bardzo bliski płaczu.

- no już skarbie nie krzycz proszę, nie jestem głucha - odezwała się wreszcie, podnosząc powoli, uściskała syna - nie musisz od razu tak panikować - gładząc do po plecach zaczęła uspokajać  rozklejonego syna. - nie zbiera mi się jeszcze na śmierć kochanie. A teraz chodźmy.

Gdy ta była już gotowa Emil zrobił mamie śniadanie, po czym udało się do lekarza.
- Wiesz że cię kocham synku prawda? - zapytała czekając w kolejce do gabinetu

- Ja ciebie też kocham mamo prawda? - zaśmiał się cicho.

Nadeszła kolej jego mamy, a więc grzecznie siedział cicho wpatrując się na drzwi od gabinetu. Po ciągnących się wieczność 20 minutach Mama wyszła z gabinetu

- i jak? - zapytał poddenerwowany od razu wstając

- muszę zostać tutaj na dwa dni na obserwację, stan mojej tarczycy mocno się poruszył.

Ten fakt rozbił go od środka, nigdy wcześniej jego mama nie znikała na tak długo, a zwłaszcza do szpitala

- musisz aż tak dlogo? Mogę ty zostać z tobą? - zaczęło padać tysiące pytań na raz

Kobieta tylko spojrzała na syna - jesteś już duży z poradzisz sobie, i chyba powinieneś już wracać, jest godzina moich kwiatów - zaśmiała się po czym lekarze ją zabrali na salę.

Zmartwiony chłopiec wrócił do domu po czym usiadł na kanapie zamyślony, i zmartwiony, tak jak w całym domu, obok kanapy stał kwiat na stoliku nocnym - jak myślisz Henry, wyjdzie z tego? - z tego całego stresu całą sytuacją, sam zaczął rozmawiać z kwiatkiem tak jak jego mama. Nawet go to wciągnęło, i zaczął mu opowiadać historię całego swojego życia, jego zmartwienia, sukcesy, na tego kwiatka wylewało się tak dużo opowieści, że nawet jego mama co najmniej połowy nigdy nie słyszała.

Gdy skończył my się tematy z kwiatkiem postanowił włączyć telewizję. Zaczął przysypiać przed ekranem, w pewnym momencie zasnął na kanapie twardym snem.

Zakazane kwiaty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz