W związku z tym, że dostaję dużo zapytań o CZWARTĄ CZĘŚĆ - wrzucam cztery pierwsze rozdziały <3!
Premiera: MAJ 2023 <3
Paloma Faith - Only Love Can Hurt Like This
Soraya
Przyciskałam nóż do szyi męża dysząc przy tym wściekle jak po maratonie. Cholera, był bezbronny. W końcu, całkowicie poddany mojej woli. Mojej decyzji.
Trzymałam w dłoniach jego życie a słodki dreszcz satysfakcji przeszył mnie po plecach.
- Naprawdę chcesz to zrobić? - wybełkotał z trudem, ale nie próbował się odsunąć. Wiedział, że nie miał na to najmniejszych szans.
- Naprawdę - wyszeptałam przełykając łzy. - Zrobię to. Przyrzekam.
- Więc zrób to. Pokaż wszystkim, że nie mylili się do ciebie. Że mieli pieprzoną rację nazywając cię wariatką! A ja popełniłem największy błąd w życiu.
- Nieprawda! - wrzasnęłam czując jak serce coraz mocniej zaczyna bić mi w piersi. - To nieprawda. Nie oszalałam. Jeszcze nie. Najpierw zabiję ciebie a potem...
- Siebie? Który to już, kurwa, raz? Nienawidzisz mnie tak bardzo bo za każdym razem zabieram ci tabletki i butelkę z dłoni?
Zamilkałam czując mentalnie wymierzony policzek. Miał rację. Mój przeklęty mąż miał rację i właśnie dlatego nienawidziłam go tak bardzo.
Obnażał mnie. Moje sekrety i moje demony wyrzucając mi je w twarz.
Nienawidziłam go bo zawsze próbował mnie ratować. Nienawidziłam go bo robił wszystko bym żyła dalej. Pragnął, bym była szczęśliwa. I przede wszystkim, nienawidziłam go bo przez niego czułam się kochana. Pierwszy raz w życiu nie miałam pojęcia co robię. Umiałam jedynie nienawidzić, mścić się i manipulować. Kochanie.... Było dla mnie pieprzoną abstrakcją, której się bałam. I to tak cholernie, że gdy w jego jasnych oczach dostrzegałam ją na każdym kroku, dostawałam szału.
A teraz... Mój mąż zabierał mi kolejny fragment siebie.
- Wiesz dlaczego muszę to zrobić - wycedziłam nie mogąc przeciąż jego tętnicy. - Wiesz, że muszę to zrobić. Nie pozwolisz mi na więcej prób.
- Masz rację. Nie pozwolę, byś kolejny raz chciała się zabić! - Cień bólu i rozczarowania przemknął po jego przystojnej twarzy. - Śmiało, Sorayo. Tnij mocno. Tnij tak bym wykrwawił się boleśnie i powoli, tak jak zawsze o tym marzyłaś.
Marzyłam, to najszczersza prawda. Marzyłam i wstydziłam się jednocześnie swoich pragnień bo tak naprawdę, mój mąż nigdy nie był moim wrogiem. Nie skrzywdził mnie, nie zranił, nie upokorzył. Robił wszystko bym go pokochała. Dzielnie znosił moje upokorzenia, złośliwości i poniżenie.
Byłam potworem. Cholernym, pozbawionym sumienia potworem i bez problemu powinnam poderżnąć mu gardło, a jednak... Nie byłam w stanie.
- Nie mogę - wysapałam zalewając się łzami. - Boże, zabij mnie, ale nie mogę odebrać ci życia. Nie mogę.
Nie wiem, które z nas wykonało pierwszy ruch. Czy to moje kolejne załamanie nerwowe spowodowało u niego nagły przypływ siły czy jego cierpliwość osiągnęła limit. Cokolwiek nim kierowało, odrzucił nóż w drugi kąt sypialni i wczołgał się na mnie bez trudu.
Odzyskiwał dawną sprawność, jednak jego oczy.... te same oczy, w których jeszcze nie tak dawno gościły wesołe ogniki, wydawały się martwe. To ja je zabiłam a świadomość tego cieszyła mnie tylko przez krótką chwilę. Później przychodziły nowe uczucia. Poczucie winy, żal i rozpacz, że wciągnęłam go do swego mroku.
- Nie mam już pieprzonej siły do ciebie. - Szarpnął moje ręce nad głowę i przyszpilił mnie do materacu. - Opanujesz się kiedyś? Wyleczysz z tej chorej obsesji?
- Nigdy - odszepnęłam zgodnie z prawdą. - Nigdy nie przestanę walczyć. Nigdy się nie poddam.
- Cazzo, Sorayo! Musisz - warknął agresywnie jeszcze mocniej mnie ściskając. - Musisz, kurwa! Musisz bo nie ma już żadnego, innego wyjścia, tesoro! Zniszczyłaś wszystko co tylko dało się zniszczyć. Zrujnowałaś siebie, nas i nasze pieniądze. Nie widzisz, że nie jesteś pieprzonym Bogiem? Mam tego dosyć... Tak, kurwa, bardzo dosyć.
Zsunął się ze mnie i z jękiem bólu pokonał kilka kroków w kierunku salonu. Nie ruszyłam się za nim. Nie pobiegłam i nie błagałam go o przebaczenie. Przeciwnie, czułam ulgę, że w końcu zrozumiał skalę mojego szaleństwa. Czułam się rozgrzeszona i wolna.
Soraya straciła rozum. W końcu modlitwy moich wrogów zostały wysłuchane a Umberto piał z zachwytu w piekle. Wkrótce pewnie do niego dołączę.
Trzask rzucanych naczyń rozniósł się po całym mieszkaniu i niechętnie podniosłam się z łóżka. Który to już raz zastawa lądowała na ścianie? Nie potrafiłam zliczyć, chociaż zawsze to ja za tym stałam. Zawsze, gdy coś nie szło po mojej myśli a on uparcie starał się wszystko naprawić. Nie rozumiał jeszcze, że ja byłam niestety nienaprawialna.
Weszłam ostrożnie do salonu i dostrzegłam go siedzącego pod barkiem. W jednej dłoni trzymał butelkę whisky a w drugiej.... ściskał szkło z rozbitej szklanki.
Instynktownie podbiegłam do niego i wyciągnęłam do niego rękę.
- Oddaj mi to. Zranisz się i przetniesz sobie skórę.
Kpiący uśmieszek zagościł na jego ustach a niebieskie oczy wpatrywały się we mnie z bólem. Nieskrywanym tak jak wcześniej. Teraz czarno na białym miałam pokazane efekty mojego szaleństwa. Skrzywdziłam go. Zawsze to robiłam a on zawsze mi wybaczał.
- Czy nie tego właśnie chciałaś? Pomyślałem, że cię wyręczę, skoro nie jesteś w stanie mnie zabić.
- Nie mów tak - wysapałam z oburzeniem. - Przecież cię nie zabiłam, prawda?
- Jezu, tesoro, nie widzisz tego? - powiedział z rezygnacją i wypuścił z dłoni odłamki szkła. - Pozabijamy się pewnego dnia. To nie skończy się dobrze, nigdy nie miało prawa skończyć się dobrze.
Milczałam bo wiedziałam, że ma rację. Kolejny raz podsumował nas w punkt i kolejny raz wpatrywał się we mnie szukając znaków zaprzeczenia. Jakby chciał, żebym w końcu zaczęła o nas walczyć. Jakby chciał, żebym uwierzyła w jego miłość.
Nie, to było niemożliwe. Nic nie było w stanie sprawić, że uwierzyłabym w to, że ktoś mnie szczerze i naprawdę kocha. I na każdym kroku podważałam jego deklaracje.
Za każdym razem gdy słyszałam słowo kocham, odkręcałam głowę i wyginałam usta w grymasie. Za każdym razem gdy szeptał mi słodkie słówka podczas kochania się, zaciskałam wargi ze złości. Za każdym razem, gdy jego oczy wielbiły mnie, udawałam, że wcale tego nie widzę.
Zraniłam go na wiele paskudnych sposobów a mimo to ten głupiec wpatrywał się we mnie z nadzieją w oczach.
- A może jeszcze...
- Sorayo - wtrącił się ostrzegawczym tonem. - Nie ma, kurwa, mowy. Albo ja albo twoje chore ambicje. Wybieraj.
Wciągnęłam ostro powietrze i spuściłam wzrok, przygryzając przy tym wargę. Doskonale znał odpowiedź. Mój mąż zawsze wiedział, że nigdy nie będzie na pierwszym miejscu. I choć zamierzałam za chwilę złamać mu serce, pewne słowa nie mogły przebrnąć przez moje gardło.
- Rozumiem - wychrypiał zduszonym głosem. - Nie musisz już odpowiadać. Twoja mina mówi sama za siebie.
Ku mojemu zaskoczeniu szybko podniósł się z podłogi i skierował w stronę wyjścia.
A ja? Pozwoliłam mu odejść łamiąc sobie przy tym serce, którego myślałam że nie mam.

CZYTASZ
PREMIERA 05.2023❤️Soraya. Krwawy Obowiązek
RomanceSoraya Callaro wróciła do swojego panieńskiego nazwiska, ale nawet to nie pozwoliło jej zapomnieć o przeszłości i tragicznym małżeństwie z Umbertem. Każdego dnia stara się żyć na nowo, jednak niektóre rany goją się niemiłosiernie długo i boleśnie. M...