Długa podróż do domu

1 0 0
                                    


Obudziłam się następnego dnia o poranku. Nie wiedziałam, kto wniósł mnie do domu gdy zemdlałam, ale miałam wrażenie, że po drodze opuścił mnie kilka razy, bolało mnie dosłownie wszystko, nie wspominając oranie na twarzy.
Leżałam na wąskim łóżku, okryta grubym kocem. Jęknęłam z bólu, mimo to zdołałam jakoś usiąść. Przetarłam ciężkie powieki. Najwyraźniej właściciel, który nas przenocował był dobrym człowiekiem. Rozejrzałam się. Pomieszczenie wyglądało na pokój dziecięcy, na co mogły wskazywać liczne bazgroły namalowane na niebieskiej ścianie w kącie pokoju. Podeszłam do okna, masując dłonią obolałe plecy. Nareszcie pogoda uległa poprawie. Słońce znacząco poprawiło mój nastrój, miałam za sobą trudny, lecz także ekscytujący dzień, liczyłam że dziś obędzie się bez konfliktów. Uważnie stawiając kroki, ruszyłam w kierunku starych drzwi, prowadzących na korytarz. Po wyjściu z pokoju uderzył mnie chłodny półmrok, a także odgłosy rozmów dochodzących z dołu. W drodze do schodów, zauważyłam powieszone na ścianie lustro. Czułam, że moja spuchnięta twarz nie wygląda najlepiej, co właśnie potwierdziło moje odbicie. Delikatnie dotknęłam zaczerwienionego policzka, próbując otworzyć usta, zaprzestałam jednak tej czynności, czując jak łzy spływają mi po twarzy. Ból był okropny.
Schodząc na dół, dopadł mnie silny głód, tymczasem towarzysze księżniczki rozmawiali z kimś w kuchni, zapewne z gospodarzem który zaprosił ich do stołu. Niestety ja bałam się wprosić. Wątpiłam też, byśmy zostali kiedykolwiek przyjaciółmi.

Ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Byłam zdołowana i zagubiona. Do tego ból utrudniał mi myślenie. Doszłam do wniosku, że lepiej będzie, jeżeli poszukam czegoś do jedzenia na własną rękę, nie narażając się na dodatkowy lincz ze strony straży księżniczki, albo co gorsza- jej samej.
Minęłam próg domu tak cicho, jak tylko potrafiłam, a gdy zamknęłam za sobą drzwi- odetchnęłam z ulgą... Całe szczęście nie zauważył mnie nikt. Puściłam klamkę, która brzęknęła przeskakując do góry, następnie odwróciłam się na pięcie, gotowa do drogi.
Niespodziewanie mój plan został pokrzyżowany.
Serce stanęło mi w gardle, w jednej chwili podskoczyłam zlękniona, omal nie wydając przy tym pisku. Poczułam też nagły paraliż ogarniający moje nogi. Kobieta, o długich, prostych blond włosach, siedziała na drewnianych schodach, zwrócona plecami do mnie, zupełnie nie zwracając na mnie uwagi. Przez moment gapiłam się na nią otępiała, myśląc co zrobić, by wybrnąć z tej sytuacji.
-Już uciekasz?- Prychnęła blondynka.
- C-Chciałam tylko się przewietrzyć...!- Jęknęłam.
- Droga wolna.
Zauważyłam, że wpatrywała się w dal, zupełnie jakby na coś czekała. Jej wzrok był jakiś inny- spokojny, pozbawiony gniewu.
Założyła kosmyk włosów za ucho, po czym spojrzała na mnie przez ramię.
-Jeżeli chcesz iść dalej, powinnaś coś zjeść...
Odwróciła wzrok, ponownie zatapiając go w pustej przestrzeni, następnie podała mi swój talerz z jedzeniem.
- To twój obiad.-Skwitowałam.
- Przed nami daleka droga, lepiej żebyś miała siły iść o własnych siłach...
Nieśmiało podeszłam, zachowując bezpieczny dystans. Czułam się dość niezręcznie, wiedząc, że w każdej chwili mogła zabić mnie tak po prostu. Nie rozumiałam jej niezwykłej siły, lecz to tylko jedna z martwiących mnie rzeczy.... Od tamtego zdarzenia, działo się ze mną coś dziwnego...
Usiadłam obok niej, sięgając niepewnie po talerz, który mi przysunęła. Poczułam wtedy słodki zapach jej perfum, roztaczany przez wiatr. Był naprawdę cudowny. Zatopiłam spojrzenie w punkcie przed sobą. Samotne drzewo na środku pola wywarło na mnie wrażenie nostalgii. Patrzyła w tym samym kierunku-byłam ciekawa tego o czym myśli, nie umiałam jednak i może nawet nie chciałam zaczynać kolejnej rozmowy.
Siedząc w słońcu, w milczeniu nasłuchiwałyśmy śpiewu ptaków. Nie widziałam w pobliżu żadnych ludzi, wyglądało też na to, że znalezione przez nas domostwo było jedynym w okolicy. Zainteresowało mnie to miejsce, ale bałam się odezwać. Najwyraźniej to zauważyła, ponieważ rzuciła mi dziwne spojrzenie przez które przemawiała irytacja. Ignorując niewygodne spojrzenie, próbowałam przełknąć w milczeniu kawałek ryby, niestety rana na moim policzku znacząco utrudniała mi jedzenie.
Nagle przyłożyła swoją dłoń do mojej twarzy... Przeszły mnie dreszcze. Jej dotyk był delikatny i subtelny, zupełnie nie odzwierciedlał siły jaką posiadały te dłonie. Poczułam łagodne ciepło, niemal od razu też zapomniałam o bólu.
Ośmieliłam się spojrzeć w jej brązowe oczy...Patrzyłyśmy tak na siebie przez dłuższą chwilę, nie przerywając panującej wokół nas ciszy...
Gdy oderwała w końcu swoją dłoń od mojego policzka, zauważyłam, że ból ustąpił, zniknął podobnie jak sama rana wraz z opuchlizną. Byłam w szoku!
Mimo wszystko, mój spokój nie trwał zbyt długo.
- Powiedz mi teraz, jak zabiłaś tego człowieka.
Spojrzałam na swoje dłonie, czując jak pożera mnie smutek.
- Więc... To nie był sen? Zrobiłam to naprawdę?
- Próbujesz mi wmówić, że nie wiesz jak to zrobiłaś, masz mnie za idiotkę?!- Spytała zirytowana.
-Nie! Nigdy nie zabiłabym człowieka! Nie wiem co to było...
Patrzyła na mnie podejrzliwie przez dłuższą chwilę.
- Jesteś naprawdę dziwna.- Prychnęła, wstając.
Zerkałam przez ramię, patrząc jak odchodzi. Czułam, że to dopiero początek naszej napiętej relacji. Jej zachowanie już teraz podnosiło mi ciśnienie, a nawet nie zdążyłam jej dobrze poznać...
- Nie wiem nawet jak masz na imię!
Odwróciła się w moją stronę, zmierzając mnie krzywym spojrzeniem.
- Nie mam zamiaru ci go zdradzać. Nie znam Cię.- Odparła chłodnym tonem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 28, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Najbardziej Popieprzona Historia Miłosna EverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz