Love only left me alone
But I'm at one with the silenceHogwart 21.12.1975
— Nie nie, szukam czegoś..mało uniwersalnego. — zaśmiałam się do sprzedawcy przyglądając się fioletowej bransoletce na mojej dłoni.
Zaduch panujący w sklepie nawet nie był porównywalny do zawieruchy przed sklepem. Jedyne chłodne powietrze które wlatywało do pomieszczenia to te, które wdychali inni ludzie. Poluzowałam lekko mój szalik, który nagle zrobił się jakoś dziwnie ciasny. Po tym jak sprzedawca pokazywał mi najróżniejszą biżuterię jedyne na co miałam ochotę to znaleźć się w dormitorium z ciepłą herbatą.
— Jeśli szuka Pani coś oryginalnego, mam jeden produkt który wyróżnia się każdym szczegółem. — powiedział, a raczej szepnął facet zza lady i w mgnieniu oka zniknął między szafkami.
Zbliżało się Boże Narodzenie, które jak zawsze spędzałam w Hogwarcie. Może to i nie moje wymarzone święta, ale lepsze to niż siedzenie przy stole milcząc. Uczniowie mogli wybrać, czy wolą spędzić czas z nauczycielami i przyjaciółmi czy ze swoją rodziną. Szczerze, choćby nawet Salazar Slytherin zmartwychwstał i był wśród żywych, nie pojechałabym na święta do "domu". Oczywiście brałam też pod uwagę fakt, że nikt mnie tam nie chce. Maya wyjeżdżała każdego roku, nigdy nie została gdy ja od pięciu lat nie spędziłam ani jednych świąt z rodzicami. Nawet nie starali się żeby przynajmniej zaproponować mi przyjazd.
Kupowanie prezentów bliskim było jedną z moich ulubionych czynności dotyczących świąt. Nie wspominając oczywiście o pieczeniu ciasteczek czy też strojeniu dormitorium z Josephine. Sprawiało mi radość, gdy bliscy cieszyli się z podarunku który był nawet małym gestem. Każdego roku starałam się aby święta były niezapomniane, oraz żeby przyjaciele dostali odemnie co kolwiek. Nawet, jeśli to własnoręcznie robiony upominek.
— Proszę bardzo. Jeden w swoim rodzaju. Jest tylko jedna sztuka.
Spojrzałam w dół na blat, na którym ujrzałam malutki wisiorek z serduszkiem. Jak potem się okazało, serce było otwierane, dzięki czemu można było wsadzić do niego zdjęcie. Moje oczy rozszerzyły się gdy tylko spojrzałam na cenę biżuterii.
— To kamienie szlachetne, szmaragdy. Zdobywane były w starożytnych kopalniach. — odpowiedział mi, pewnie wnioskując po mojej minie.
— Poproszę.
Wiedziałam że to ta rzecz, była idealna. Gdybym jej nie kupiła, plułabym sobie w twarz, chociaż kosztuje połowę moich oszczędności. Byłam pewna, że te pieniądze napewno nie pójdą na marne. Liczył się tylko gest, nie ilość czy koszty.
Poprostu chciałam, aby było mu miło.
Moja mina wróciła jednak do stanu "lekkiego załamania" gdy tylko wyciągnęłam z puchatego portfela dziesięć galeonów. Położyłam je delikatnie na ladzie, biorąc w ręce naprawdę ślicznie zapakowane pudełeczko, którego żal było mi nawet otwierać. Serdecznie podziękowałam sprzedawcy, uśmiechając się do niego. Pieniądze zniknęły z lady, po czym widok zasłonił mi wysoki blondyn.Wychodząc z sklepu mocno zamknęłam pudełko, upewniając się że nic nie wypadanie. Moja materiałowa torba pękała w szwach, a moje ramię zaczynało więdnieć. Gdy tylko wyszłam za drzwi, na moją twarz spadła duża ilość malutkich śnieżynek.
— Czyli jednak to wyjście nie było dobrym pomysłem. — jedynie wypuściłam powietrze, udając się do sklepu ze słodyczami Sugarplum. Drewniany "domek" stał od razu obok. Po wejściu do budynku jedyne co wyróżniało się z kolorowych półek to brązowe, kręte schody. Moje oczy przebił kolorowy widok, aż musiałam przymknąć oczy. Światło odbijało się od półek, co stwarzało wrażenie, jakby na podłodze została namalowana tęcza. Po zrobieniu już kilku kroków do przodu, załamałam ręce gdy zobaczyłam długość kolejki.
CZYTASZ
Youth | REGULUS BLACK | PL
FanfictionGdzie przyjaźń przetrwała wszystko. A oni byli jej wiecznością.