Rozdział III

113 13 1
                                    


Z samego rana zostałam zaproszona prosto do paszczy lwa. Nie mogłam nawet dopić świeżej kawy i zjeść śniadania. Ward wymagał wszystkiego od razu i nie znosił jakiegokolwiek sprzeciwu. Jego cały dzień był zaplanowany co do minuty. W tym człowieku nie było za grosz spontaniczności i luzu. Po prostu jakby ktoś wsadził mu kij w tyłek.  Oczywiście informacji o spotkaniu nie przekazał mi osobiście, tylko przez jednego ze swoich pracowników. Czasami już gubiłam się kto był od czego, ale dzięki temu nie czułam się tutaj aż tak samotna i miałam z kim porozmawiać. 

- Chciałeś mnie widzieć. -powiedziałam wchodząc, bez pukania do jego gabinetu. Wnętrze było równie mroczne jak on. Ciemne ściany i nastrojowe światło tworzyło ciekawą atmosferę. Meble było 

- Zapraszam. - wskazał na czarne skórzane krzesło przed jego ogromnym biurkiem. Kochał budować dystans i dawało się to wyczuć na każdym kroku.

- Po co mnie tutaj zawołałeś?- powolnym, ale pewnym krokiem podeszłam do krzesła i zajęłam wskazane przez niego miejsce. Uważnie cały czas mu się przyglądając.

- Zajmujecie lewe skrzydło domu i chciałbym żeby tak pozostało. W prawym ciebie i dziecko widzę tylko w kuchni i jadalni. Nie pozwalaj kręcić jej się gdziekolwiek indziej. Do waszej dyspozycji są dwie sypialne, sala zabaw, kino, basen i siłownia. Z ogrodu też możecie korzystać

Jedyne co miałam ochotę zrobić bo tych słowach to zasalutować, stuknąć obcasem i wykrzyknąć 'Tak jest!". Jednak nie zamierzałam mu odpuścić. Wiązała nas umowa o pracę, a nie pakt z diabłem. 

- Chyba się przesłyszałam? Mamy się tutaj czuć jak w więzieniu? Zakazy i nakazy. Przypominam Ci, że to ty nas tutaj ściągnąłeś.

- Inaczej możemy rozwiązać umowę. - spojrzał na mnie poważnie, a jego dłoń zacisnęła się na piórze, które właśnie trzymał.

- Musisz jej pilnować, do pomocy zatrudniłem opiekunkę. Margaret będzie Ci pomagać. Musisz być dla mnie dyspozycyjna. Przypominam Ci, że jesteś tutaj w pracy, a nie na wakacjach. Masz wystarczającą ilość czasu dla dziecka.

- Jesteś śmieszny jeśli myślisz, że to ty będziesz wyznaczał mi czas z dzieckiem.

- Wyznaczam czas twojej pracy. Przypominam Ci, że najważniejszym warunkiem naszej umowy jest zgoda milczenia. Jeśli ktokolwiek dowie się o naszej umowie, nie dostaniesz nic. - patrzył na mnie jakby kolejny raz chciał mnie zabić. - Rozumiemy się?

- Oczywiście. - wzburzona wstałam z fotela i wyszłam z jego gabinetu.

Przez pierwszy tydzień odkąd Ward wprowadził nakazy i zakazy cały czas praktycznie się unikaliśmy. Starałam się nie wchodzić w drogę, żeby nie prowokować żadnych kłótni, bo już i tak bez tego było ciężko. Emma zadziwiająco szybko dopasowała się do nowych warunków i nie miałam z nią większych problemów. Dziewczynka czuła się tutaj, jak na wakacjach, co mi odpowiadało. Od samego początku obawiałam się, że to z nią najwięcej będę miała tutaj problemów, przez całkiem nowe otoczenie oraz obce osoby. Jak bardzo się zaskoczyłam, że to jednak najbardziej będę musiała się męczyć z Christianem. Liczyłam, że nasza współpraca będzie przebiegać bezproblemowo, ale jednak się rozczarowałam. W ciągu kilku pierwszych dni przez to, że nie musiałam nigdzie się pokazywać z Wardem skupiłam się na córce. Chciałam żeby czuła się tutaj, jak w domu, bo przez najbliższy czas nie uciekniemy z tego więzienia.

- Przypominam Ci, że dzisiaj wychodzimy. - Ward nagle pojawił się w ogrodzie. Nie spodziewałam się go tutaj, poruszał się tak bezszelestnie, że nawet nie zorientowałam się kiedy przyszedł. Przerwałam na chwilę swoją zabawę z córeczką i spojrzałam na niego. Stał w niedalekiej odległości, jak zawsze ubrany w idealnie dopasowany garnitur. Wyglądał tak, jakby już był gotowy na wieczorne wyjście.

Rola życia. Bracia Ward. Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz