𝐊𝐨𝐫𝐨𝐧𝐚 𝐂𝐢𝐞𝐫𝐧𝐢𝐨𝐰𝐚

627 86 10
                                    

Wyobraźcie sobie śmierć. Śmierć w ludzkiej skórze. Jak by wyglądała? Kim by była? Może piękną kobietą, która kusi swoją urodą, by odebrać ci duszę w najmniej oczekiwanym momencie. Mąci ci w głowie i stara się, żebyś zapomniał. Zapomniał o tym, co jest ważne i co jest dla ciebie w życiu ważne. Żebyś myślał tylko o niej. Tylko. A może nie jest piękną kobietą. Może jest straszną maszkarą z kosą. Ostrą i pełną mordu. Łazi za tobą. Czyha. Przygląda się ze spokojem i sprawia, że każdy twój ruch jest coraz bardziej bolesny i niezręczny. Nie wiesz kiedy zaatakuje. Nie wiesz, kiedy twoje dni będą policzone, a piasek w klepsydrze powoli się kończy, pozostawiając za sobą pył. Śmierć może mieć wiele twarzy. A może wcale jej nie mieć. Może być kimś, kto wygląda... Nijako. Cała sylwetka byłaby zwyczajnie rozmazana. Taka bez znaczenia. Mierna. To tylko moje przypuszczenia. Nie musisz się wcale zgadzać. Nie muszę mówić prawdy. Mówię to, co dla mnie prawdą, czy jest słuszne. Tobie zostaje tylko się ze mną zgodzić, albo i nie. Wybór należy do Ciebie. Ale mimo wszystko wysłuchaj mnie. Wysłuchaj mnie i wysłuchaj opowieści, o podstępnej śmierci. Podstępnej, bo wcale nie aż tak oczywistej. Poproszę cię o dwie ostatnie rzeczy. Wyobraź sobie mężczyznę. Normalnego wzrostu. Nie za niski, nie za wysoki. Ze złotymi, pięknymi oczyma. Oczyma, które z chęcią wezmą się w ramiona i utulą. Ze srebrnymi włosami, które od samego patrzenia sprowadzają na ciebie zimny podmuch wiatru. Widzisz go? Dobrze. Wszystko jest z nim okej. Wcale nie jest przepełniony mordem. Wcale nie wygląda na takiego, który miały ci zrobić krzywdę. Wygląda przyjaźnie. Wygląda spokojnie. Prawda? Dobrze. Teraz proszę cię o jedno. Naprawdę ostatnie. Spójrz mu w oczy i nazwij go śmiercią.

— Nie szarp się. Nic ci to kurwa nie da. — powiedział szorstko policjant, trzymając kurczowo przy sobie wyrywającego się więźnia. — Możecie go trochę uspokoić? Czy tylko ja wykonuję w tym pokoju moją robotę, do kurwy nędzy? Ruszcie się trochę. Wypierdolę was zaraz stąd i tyle z tego będzie.

Od razu do pracy wzięło się kolejno dwóch policjantów. Usadzili mężczyznę na krześle i przytwierdzili jego dłonie pasami do oparć. Nie chcieli tu być. Żaden z nich. Widok tego człowieka sprawiał, że powietrze stawało się mdłe, a oddech, jakby strasznie płytki i słaby. Już dawno chcieli go złapać i sprowadzić na ziemię. Utrzymać przy myśli, że już się nie wywinie. Zamkną go na długie lata i tak szybko nie wyjdzie. Plany się trochę zmieniły. Los Santos dziś wydawało się szare i bure. Takie nieprzyjemne dla ludzkiego oka. Zawsze było tu żywo. Ulice wrzały od jadących w różne strony aut, a pogoda praktycznie non stop rozgrzewała asfalt, to czerwoności. Dzisiaj... Dzisiaj było inaczej. Niekomfortowo inaczej.

— Uspokoisz się nareszcie?! — jeden z policjantów uderzył więźnia w twarz, kiedy ten starał się wyciągnąć ręce z kajdanów. — To koniec, nie rozumiesz? Koniec. Jawny i twój...

Cisza. Przykra cisza. Gdzieś tylko słychać było cieknącą ślinę z ust. To nigdy nie miało tak wyglądać, ale los zapisał tą historię inaczej na kartach. Inaczej zaplanował bieg istnienia tego człowieka. On jednak nie wyglądał na takiego, który przejmowałby się tym, co zaraz miałoby się stać i, i tak, się stanie. Mimo wcześniejszej szarpaniny z funkcjonariuszem nie chciał uciekać. Nie chciał się gdzieś schować. Nie chciał znów uciekać przed czymś, przed czym na koniec dnia i tak nie ucieknie. Chciał spokoju. Uwolnić się od tego, co zawsze go znajdzie. Coś, co łapie go za ręce i ciągnie w dół. W dół, w otchłań, do której łatwiej jest wejść, niż się wydostać. Łatwiej jest zrozumieć, że się w niej jest, niż dowiedzieć się, gdzie jest droga powrotna. Drogi powrotnej nie ma. Nigdy nie było. Nigdy nikt nie pomyślał, że da się wyjść z najgorszego stanu człowieka, jaki jest nam znany. Dlatego nikt nie zrobił mapy. Nie pokazał, jak wyjść, gdzie zajrzeć. Gdzie jest dalszy krok. To trzeba odkryć samemu, by dotrzeć do momentu, kiedy zrozumie się, że było to po nic.

𝐊𝐨𝐫𝐨𝐧𝐚 𝐂𝐢𝐞𝐫𝐧𝐢𝐨𝐰𝐚 [𝐄𝐫𝐰𝐢𝐧 𝐊𝐧𝐮𝐜𝐤𝐥𝐞𝐬] 𝐎𝐍𝐄𝐒𝐇𝐎𝐓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz