Nareszcie zrobiło się chłodniej, pomimo tego, że był grudzień, do tej pory było raczej jesiennie. Pierwszy śnieg tym razem utrzymał się na trawie zakrywając ją całkowicie. Idealny dzień na łyżwy. Było popołudnie, dlatego postanowiłem wyjść wieczorem. Tymczasem musiałem wyjść na zakupy, ponieważ skończyły mi się zapasy kakao. Założyłem kurtkę i wyszedłem, jednak, gdy otworzyłem drzwi zobaczyłem idącą w moim kierunku Annabeth i Wszechwiedzącego.
– Hejo! – zawołała. Uniosłem otwartą dłoń, witając się.
– Cześć. – powiedział chłopak, gdy stali już metr ode mnie. Coś było nie tak. Jedyne czego się przez te dwa tygodnie nauczyłem to tego, że Will uśmiechał się bardzo często, przykładowo przy głupich powitaniach. Teraz tego nie zrobił.
– Gdzie idziesz? – spytała Annabeth.
– Do sklepu.
– Mhmm, słuchaj musimy porozmawiać.
– Przecież rozmawiamy.
– Tak, no więc... – urwała, sprawiała wrażenie zakłopotanej, chłopak chyba też to zaobserwował, ponieważ przejął inicjatywę:
– Może się przejdziemy?
– Do sklepu? – zapytałem, ponieważ kakao to moja energia życiowa. Otaksował mnie długim spojrzeniem, zastanawiając się nad czymś.
– Na przykład. – powiedział w końcu.
Annabeth się ulotniła, a ja niestety przez ten jego spacerek musiałem zrezygnować z podróży cieniem, najbliższy sklep znajdował się pół godziny drogi stąd. Narzuciłem szybkie tempo, ponieważ obawiałem się, że nie zdążę na łyżwy. Will się nie odzywał, był dziwnie cichy, zwykle jest strasznie rozgadany, rozpromieniony i no po prostu uśmiechnięty. Minęło już pół drogi, wychodziliśmy z lasu, a on nadal milczał. Spojrzałem na zegarek, niedługo był zmierzch, naprawdę nie chciałem się spóźnić na te łyżwy także wpadłem na pewien pomysł. Zasalutowałem Willowi, a następnie pochłonęły mnie cienie. Szybko zdobyłem upragniony produkt i zaraz powróciłem. Chłopaka tam nie było, znajdował się ze sto metrów dalej biegnąc, przeniosłem się kilka kroków przed nim, oczywiście wpadł na mnie, powalając na ziemię. Niemal natychmiast odsunąłem się jak poparzony, zrzucając z siebie jego ciało. Poczułem zawroty głowy, wynikające z podróży cieniem, nadal do końca się nie wyleczyłem. O bogowie, jego twarz! Był strasznie zmartwiony. No właśnie był. Teraz był poważnie wkurzony. W każdym razie czerwony na pewno. Ciekawe, co teraz powie.
– Nigdy więcej tak nie rób! – uuu poniósł głos, będzie zabawowo.
– Tak, to znaczy jak?
– Nie udawaj głupiego.
– Ale ja jestem głu—
– Mieliśmy pójść na spacer i pogadać, a ty sam podróżujesz cieniem bez ostrzeżenia.
– Oczywiście, że podróżuje sam, przecież to moja właściwość. Jeżeli też umiesz to może będziemy podróżować razem? – spiorunował mnie wzrokiem – Dobrze przepraszam, że cię nie wziąłem ze sobą, ale i tak mam już poważne zawroty głowy, poza tym nie chcę się przemęczać. – wnet zdałem sobie sprawę, że powiedziałem za dużo. Nikt nie wiedział, że mam problem z mocą. Cholera.
Will rozszerzył oczy i od razu zaczął mnie zasypywać pytaniami:
– Jakie bóle głowy? Czy zawsze kiedy korzystasz z mocy masz takie problemy? Od kiedy występują takie skutki? Ile razy w ciągu dnia podróżujesz cieniem? W wyniku jakiego zdarzenia zacząłeś mieć te zawroty? Co jeszcze czujesz po korzystaniu ze swoich mocy? – gdyby miał przy sobie notes to pewnie by go wyciągnął.
– Ej! – przerwałem mu – przestań, bo i tak ci nic nie powiem. – Chłopak otworzył usta, po czym je zamknął. Był zirytowany, to dobrze, bo ja też byłem. – Wracając do twojej poprzedniej wypowiedzi. –, no właśnie, jakoś w ogóle przez ten czas nie rozmawialiśmy.
– Nie chciałem żebyś mi zwiał.
– No to ci się udało. – Nie odpowiedział – Czy powiesz mi wreszcie o co chodzi? – naprawdę jestem ciekaw co teraz wymyślił.
– Ocin, sprawa wygląda tak, zdiagnozowałem u ciebie depresję, przedyskutowałem z Annabeth, a także z Chironem... – serce zaczęło mi bić jak nigdy wcześniej. Mu się coś chyba w mózgu zgniotło. Nagle wpadłem w otępienie. Moja głowa stała się ociężała. Szum wszystko zagłuszał tak, że żaden dźwięk nie dochodził do moich uszu. Czułem, że jak się ruszę to upadne.
– Will... – powiedziałem słabo. Zawroty głowy stały się nie do zniesienia, zachwiałem się. Pojawiły mi się mroczki przed oczami. Patrzył na mnie zdezorientowany. Z żalem wymalowanym na twarzy. Chyba na niego wpadłem. Po prostu w pewnej chwili, znalazł się wysoko nade mną. Być może straciłem równowagę...
CZYTASZ
Solangelo - terapeuta
FanfictionNico nadal nie pogodził się ze przeszłością. Annabeth wpada na pomysł by znaleźć dla niego psychologa.