Upadek

194 24 8
                                    

Dzień zaczynał się jak zawsze. Wstałam rano i poszłam się umyć. Później zeszłam na dół do kuchni zjeść śniadanie. Ty już tam byłeś. Jadłeś płatki z mlekiem jak co rano. Kiedy mnie zobaczyłeś zaśmiałeś się i powiedziałeś:

-Chyba nasza mała księżniczka się nie wyspała.

-Och zamknij się-odgryzłam się pocierając wciąż zasypane oczy.

-Ojojoj i do tego wstała lewą nóżką.- dalej mi dogadywałeś, na co ja nie mogłam nie parsknąć śmiechem. O tak ty zawsze mnie rozśmieszałeś. Siadłam do stołu, a ty podałeś mi miskę płatków, które dla mnie przygotowałeś.

-Masz siostra. Pospiesz się zaraz musimy jechać do szkoły.-powiedziałeś. Zjadłam i poszłam na górę po plecak. Kiedy wróciłam na dół ty stałeś przy drzwiach i czekałeś na mnie. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do twojego auta. Był to stary grat, ale ty i tak go kochałeś. To był twój pierwszy samochód. Rodzice jak zawsze o tej porze byli już w pracy. Podjechaliśmy pod budynek szkoły i wysiedliśmy. Jesteś już w ostatniej klasie liceum ja dopiero w pierwszej.

-Narazie Skrzacie- pożegnałeś się ze mną.

-Żegnaj Staruszku- to było nasze standardowe pożegnanie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co się wydarzy. Lekcje mijały wolno tak jak cały dzień. Pamiętam jak na czwartej lekcji wbiegłeś do sali, w której miałam lekcje. Byłeś zdyszany, a na twojej twarzy od razu zauważyłam przerażenie. Życiłeś tylko krótkie ,, Zbieraj się" w moją stronę. Wstałam natychmiast pomimo sprzeciwów nauczycielki. Wyszliśmy z klasy i biegiem ruszyliśmy w stronę samochodu.

-Co się dzieje?-krzyknęłam kiedy usiedliśmy.

-Pas.-warknąłeś puszczając moje pytanie mimo uszu.

-Natychmiast masz mi powiedzieć co się dzieje-oznajmiłam gdy szybko wyjechałeś z parkingu.

-Rodzice. Oni mieli wypadek.- szepnąłeś zdenerwowany.

-Co? Ale jak to? Kiedy?- nic nie rozumiałam.

-Nie wiem. Nic nie wiem. Dostałem telefon, że mamy przyjechać do szpitala.- zamilkłam zbyt zdezoriętowana by coś powiedzieć. Dojechaliśmy pod szpital i wbiegliśmy do środka. Zapytałeś w recepcji o rodziców. Ty zawsze byłeś ten rozważny i odpowiedzialny. Pielęgniarka poinformowała nas gdzie ich znajdziemy a my od razu tam się udaliśmy. Gdy tylko weszliśmy do pokoju on okazał się pusty. Wybiegłeś na korytarz poszukać lekarza lub pielęgniarki podczas kiedy ja nie byłam w stanie odezwać się choćby słowem. Znalazłeś młodą starzystke, która powiedziała że mama jest na operacji ale nie wie co z tatą. Usiedliśmy na krzesłach pod salą. Czekaliśmy. Czekaliśmy. Czekaliśmy. Nie odzywając się do siebie. Trzymałeś mnie za rękę próbując dodać mi otuchy. Zawsze to ty byłeś ten silny. Po paru godzinach podszedł do nas lekarz. Dźwignęliśmy się z siedzeń, ale dalej trzymałeś mnie za dłoń.

-Mam złą wiadomość-zaczął- wasz tata zginął na miejscu- wstrzymałeś oddech, a ja zaczęłam się trząść.-Druga wiadomości tym razem dobra wasza mama żyje, niestety jest sparaliżowana.- spojrzał na nas- Przykro mi robiliśmy co w naszej mocy. Wasza mama leży na na oddziale po operacyjnym. Jednak na razie nie możecie do niej wejść. Któryś z was musi iść ze mną załatwić dokumenty i formalności.-oznajmił- Dam wam chwilę będę w pokoju lekarskim.-powiedział i poklepał cię po plecach odchodząc. Nie mogąc dłużej wytrzymać wybuchnęłam płaczem. Przytuliłeś mnie do siebie. Staliśmy tak dość długo. Nagle oderwałeś się ode mnie.

-Zaraz wracam.- i poszedłeś. Nie wiedząc co robię po prostu poszłam za tobą. Wyszedłeś na dwór. Szłam i patrzyłam jak idziesz wzdłuż parkingu aż na polane obok szpitala. Tam się zatrzymałeś. Nie widziałeś mnie stałeś do mnie plecami. Nagle usłyszałam jak krzyk rozdziera twoje gardło. Wzdrygnęłam się.

Zawsze razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz