V

582 41 14
                                    

Przekrwione oczy spojrzały na szufladę. I tak dawno chciał to zrobić. Nie wytrzeźwiał do końca, więc będzie miał więcej odwagi. Teraz już nic go nie zostawi na tym świecie. Podszedł do biurka i wyciągnął małą szufladkę po boku. Wyrzucił książki, myszkę i parę innych drobiazgów na podłogę. Na spodzie leżało opakowanie żyletek do prucia materiałów. Tak dobrze mu znanych. Zacisnął opakowanie w dłoni i skierował się do łazienki.

- Katsuki co ty robisz?! Wracasz z imprezy tak późno i nie umiesz zachować ciszy?

Zmęczone oczy spojrzały na kobietę, a usta nie opuściły ani jednego słowa. W ciszy wszedł do łazienki. Usadowił się w wannie biorąc do ręki telefon. Chciał to zrobić przy swojej ulubionej piosence. Not gonna die od wykonawcy skillet. Zabawna ironia.

Pozostali prawdopodobnie nadal sie bawią, chleją, albo leżą zezgonowani pod stołem, więc raczej nikt nie zareaguje na czas. Wysłał sms o treści ,,dzięki za wszystko" do dwóch osób. Odłożył telefon za wannę i wyjął z pudełka jedną z żyletek. Poczuł przypływ gorąca, a adrenalina krążyła w jego żyłach. Zaraz umrze, zniknie, przestanie egzystować. Ręce drżały mu niemiłosiernie. Zbliżył ostrze do swojej tętnicy. Widział mroczki przed oczami.

Odliczę do dziesięciu.- Powiedział łamiącym się pół głosem.

- Dziesięć.

Przełknął ślinę.

- Dziewięć.

Łzy zaczęły lecieć z jego oczu.

- Osiem.

- Siedem.

- Sz- wziął głęboki oddech.- Sześć.

- Pięć.- Już mniej niż połowa.

-Cztery.- Ostatnie trzy sekundy.

- Trzy.

- Dwa.

Katsuki zaczął się dusiać. Nie mógł się uspokoić. Wziął kilka uspakajających oddechów, próbując nie dławić się łzami.

- Jeden.

Ręka nie chciała współpracować. Nie chciała zatopić ostrza w nadgarstku.

Donośny krzyk opuścił jego gardło.

Szybko przeciągnął żyletkę poziomo do długości ręki.

Świat zatrzymał się gdy zobaczył co zrobił. Rana była tak głęboka, że prawie dosięgała kości. Z jednej strony czuł ogromny ból, z drugiej nie czuł go w ogóle, adrenalina sprawiła, że nie dało opisać się uczucia fizycznego i psychicznego, jakie czuł.

Przez jego wrzask, do drzwi zaczęła dobijać się jego matka.

- Katsuki, wszystko dobrze? Halo Katsuki? Odezwij się Katsuki!

Słyszał pukanie i stłumiony głos w zwolnionym tempie. Wszystko wirowało. Nie wiedział czy jakikolwiek narkotyk dałby radę zapewnić mu taki stan jaki czuł teraz. Słabo. Bardzo słabo.

Dłoń bezwładnie opadła na brzeg wanny a głowa z hukiem uderzyła o ścianę za wanną.

*****

Biel. Wszędzie biel. Czy udało mu się? Czy tak wygląda druga strona? Słyszy coś, ale i nie słyszy. Widzi biel nie widząc nic. Jego zmysły mieszały się ze sobą nie dając odpowiedzi, nie czuł, że żyje. Nie czuje się martwy. Chociaż czy martwy może się czuć?

Szmery powoli nabierały ostrości przypominające coś znajomego. Bardzo ludzkiego. To były głosy.

Oczy powoli zaczęły dostrzegać więcej. Biały. To było białe. Jak brzmiało to słowo? Safit? Sufit? Tak. To był sufit. Znajdował się w sali. Dookoła ludzie. Czyli trafił do szpitala. Nie udało się.

Po kilku minutach zaczął poznawać twarze, które widział z pod przymróżonych oczu. Cała jego klasa. Otworzył szerzej oczy.

- Kurwa.- W jednej sekundzie wszyscy spojrzeli na niego.

Krzyki, piski, łzy, ktoś pobiegł po lekarza. Fala pytań, pretensji. Nie rozumiał jeszcze co do niego mówią. Był oszołomiony.

Znajome czerwone włosy pojawiły się najbliżej.- Wyjdźmy stąd, potrzebuje odpoczynku, zajrzymy za parę godzin, zostawmy go samego z rodzicami.

Wszyscy wyszli. Mitsuki płakała w ramię męża, który przyjechał do domu z miasta oddalonego o trzysta kilometrów.

-Odpocznij synu, porozmawiamy gdy bedziesz w stanie.

Blondynka ucałowała czoło chłopaka i wyszła wraz ze swoim małżonkiem.

Do sali szybko wpadł lekarz i dwie pielęgniarki. Jedna odłączyła go od aparatury i wlała coś do kroplówki. Druga przygotowywała coś na stoliku.

- Jak się czujesz? Boli cię coś?

Nic nie odpowiedział, patrzył na niego, powolnie mrugając.

- Słyszysz mnie?

Nieznacznie pokiwał głową.

-Okey, skontrolujemy za dwadzieścia minut. Gdy przejdzie ci szok.

Pielęgniarka wstrzyknęła mu coś w ramię. Po czym wyrzuciła zużytą strzykawkę do kosza. Gdy wszyscy wyszli Katsuki powoli podniósł się do siadu. Popatrzył na swój zszyty nadgarstek. Nowe łzy napłynęły mu do oczu. Zdążył się otrząsnąć bardziej niż pokazał to przy innych. Nie miał siły wstać, ale odłączył kroplówkę i zszedł z łóżka na kolana. Nie miał siły utrzymać się na nogach, więc doczołgał się do śmietnika na czworaka. Wyjął strzykawkę i napełnił ją kawą, trzymaną na stoliku. Była zimna i niedopita. Nie wiedział ile to potrwa, ale na pewno wstrzyknięcie tego w żyły da mu upragnioną śmierć. Położył strzykawkę na szafkę nocną i z trudem wczołgał sie na łóżko. Gdy przyjdą, pomyśląz że śpi. Gdy upatrzył mocno widoczną żyłę, głęboko wstrzyknął płyn.

Skrzywił się i z powrotem położył. Był cholernie zmęczony więc zaśnięcie nie sprawi mu dużego prompemu, ale tym razem już się nie obudzi. Tak myślał.

I więcej się nie obudził.

*****

Czarne płaszcze, deszcz, łzy, gęsta atmosfera, odór śmierci w powietrzu.

Ludzie zaczynali się rozchodzić. Stypa czekała.

Przy grobie nie zostało już wiele osób. Matka swojego zmarłego dziecka zdążyła już odejść. Zostało dwóch mężczyzn.

Czerwone włosy pozostawały suche pod parasolem, te zielone, były oklapłe i rozprostowane od wody.

- Wiesz co do ciebie czuł?

- Wiem.

- Zostawię was.

Kirishima odszedł i dogonił pozostałych żałobników.

Wyblakłe tęczówki utkwione były w jednym miejscu. Usta na czarno-białym zdjęciu przedstawiające właściciela tego grobu.

- Tak strasznie się z tym czuję. Jestem tak rozdarty. Nie musiałeś tego robić, na pewno było jakieś rozwiązanie.

Zacisnął pięści.

- Gdybym tylko wiedział szybciej...

Łza spłynęła po piegowatym poliku.

- Wiesz, Kacchan? Nie jestem w tobie zakochany. Jest mi z nią dobrze, ale kiedyś, czułem do ciebie coś podobnego.
Gdybym ci to wyznał, albo ty wyznał mi wcześniej... Wszystko potoczyło by się inaczej. Ale to było kiedyś, teraz na prawdę już tego nie czuje, wyleczyłem się. Ale żałuję. Żałuję twojej śmierci.

Wstał w ławki.

Deszcz nasilił się zostawiając wodniste smugi na czarnym nagrobku. Świat spowity był w żałobie. Gwiazdy wiedzialy jak traficzny los ich spotkał. Niebo płakało deszczem.

Izuku przekroczył bramę cmentarza, jeszcze raz spoglądając na świeży grób pokryty wielką warstwą wieńców i zniczów.

Gdybym tylko... Gdybym tylko  wiedział wcześniej.















____________________________________
No, to byłboby na tyle, elo








I can't fight it anymore II DekuBakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz