Rozdział 1

86 9 3
                                    

Dzień mijał normalnie — każde z naszej trójki zajmowało się sobą. To znaczy: Sigrid gotowała obiad, Bain układał pasjansa kartami, które dał mu bogatszy kolega, a ja strugałam strzały do mojego łuku.

Jestem dziką córką mojej dzikiej matki... — nuciłam jedną ze swoich ulubionych piosenek.

— Ale my nawet nie pamiętamy naszej mamy... — mruknął Bain, gdy usłyszał, co śpiewam.

— I co? — prychnęłam. — Lubię sobie wyobrażać, że była odważną i nieustraszoną wojowniczka, która nigdy się nie poddaje. I ja też taka jestem.

Sigrid oderwała się od swojego zajęcia i dołączyła do dyskusji:

— Kobieta nie powinna być wojowniczką. Kobieta — moja siostra przyjrzała mi się uważnie — powinna być panią domu, wzorową żoną i matką.

Bain i ja zerwaliśmy się z miejsc.

— Zwariowałaś?! — oburzyłam się. — Kobieta powinna podążać za marzeniami, podobnie jak mężczyzna.

Bain przytaknął. Najwidoczniej i on miał podobne zdanie, co ja.

— Idę po tatę — powiedział mój brat. Chciałam iść z nim, ale Sigrid zmusiła mnie, żebym została. Po kilku minutach usłyszałam szmery dochodzące z toalety. Obie podeszłyśmy tam bliżej i zobaczyłyśmy...

— Krasnoludy? — zdziwiła się Sigrid. — Dlaczego z toalety wychodzą krasnoludy?

Bain, który właśnie wszedł do kuchni i ja roześmialiśmy się.

— Może przyniosą nam szczęście? — zażartowałam, ale najwyraźniej nikt nie poznał, że to żart.

— Pomyliłaś krasnoludy z krasnoludkami — odezwał się kobiecy głos, który zaraz zniżył się do szeptu: — Mała jest, ma z osiem lat. Jeszcze może nie wiedzieć takich rzeczy.

„Mam jedenaście lat, nie jestem mała!" — oburzyłam się w myślach. — „A to był przecież żart!". Odwróciłam się. Stała tam nie jedna, lecz trzy kobiety. Jedna z nich była zapewne hobbitką — niższa nawet ode mnie, z brązowymi lokami, boso (a przecież był listopad). Kolejna to zdecydowanie człowiek — była mniej więcej wzrostu Sigrid, miała czarne, proste włosy, a ubrana była w długą, brązową sukienkę. Za to trzecia... Wyglądała znajomo. „Podobna do nas" — pomyślałam.

— Mama? — Sigrid zmierzyła ją wzrokiem.

Kobieta przyjrzała się całej naszej trójce.

— Sigrid, jak ty wyrosłaś! — zawołała. — Ile już masz lat?

— Szesnaście.

— To jest nasza mama? — zdziwiłam się.

— Tak — powiedział tata. — Tildi, chciałbym, żebyś poznała, a raczej przypomniała sobie Jainę.

Bain i Sigrid już przytulali kobietę, więc ja również podeszłam nieśmiało i objęłam ją. Poczułam zapach lasu: drzew i suchych liści, a także unoszącej się w powietrzu wilgoci. Po chwili stania w uścisku mama poprosiła Sigrid o czyste ubrania dla całej grupy.

— Chyba nie mamy na tyle — powiedziała moja siostra.

— Nie szkodzi. Są tu jakieś niepotrzebne worki, dziurawe obrusy albo zasłony?

Sigrid bez dyskusji przyniosła wymienione przedmioty, a mama machnęła ręką, szepcząc coś pod nosem. Nagle materiał zaczął błyszczeć i po chwili na stole leżało kilka kompletów ubrań w idealnym rozmiarze dla krasnoludów. Otworzyłam szeroko oczy. Moja matka jest czarodziejką! Nie mogłam w to uwierzyć. Co prawda Sigrid opowiadała mi historie o kobiecie, która miała czarodziejskie moce, ale nigdy mi nawet przez myśl nie przeszło, że to nasza mama!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 07 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Opowieści o TildiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz