Bonus

2.3K 321 42
                                    

Kiedy Anthea po raz ostatni wychodziła z Hogwartu, zupełnie nie czuła smutku, którego się spodziewała - przeciwnie, od środka przepełniała ją radość, bo nie dość, że miała za sobą wszystkie egzaminy... To wreszcie jej związek na dystans przestawał takim być.

Nie umiała nawet wyobrazić sobie tego, że teraz będzie mogła się widywać z Jamesem, kiedy tylko zechce. Wiedziała tylko tyle, że zwyczajnie nie mogła się tego doczekać.

Ona i całe jej młodsze rodzeństwo nie wracało do domu pociągiem - wszyscy pod jej opieką szli do Hogsmeade, do herbaciarni, gdzie Llian i Cedrik szykowali już dla swoich dzieci wielkie przyjęcie z okazji wakacji, a zwłaszcza dla Anthei, która skończyła szkołę na dobre.

Jednak gdy cała piątka weszła do herbaciarni, najstarsza z rodzeństwa nie rzuciła się na swoich rodziców... Lecz na chłopaka, który z nimi rozmawiał.

- James! Ty tutaj?! - Rzuciła mu się na szyję, a on natychmiast odwzajemnił uścisk z takim entuzjazmem, że lekko uniósł ją w powietrze.

- No dzień dobry, pani absolwentko - odparł ze śmiechem, a następnie postawił ją z powrotem na ziemię, by móc popatrzeć jej w oczy.

- Przyszedłeś?

- No ba. Jak miałbym nie przyjść?

- Ot, doczekaliśmy tego, Ced. - Wybrzmiał nagle głos Llian, która w międzyczasie zdążyła powitać wszystkie pozostałe dzieci. - Córka ma nas w nosie już.

- Och, was się tu spodziewałam po prostu... - Anthea przewróciła oczami, a następnie podeszła do rodziców, by przywitać się także i z nimi.

- Ja zaraz płakać będę. - Llian ucałowała córkę w głowę. - Pierwsze nasze dziecko Hogwart skończyło. Jacy my starzy jesteśmy, Ced...

- Wcale nie jesteście starzy - wtrąciła Anthea, przytulając ją mocno. - Ja nawet wyników Owutemów jeszcze nie mam, cholera wie, co będzie...

- I tak jesteśmy z ciebie dumni - przekonywał Cedrik, który przytulił córkę od drugiej strony.

- Chodźcie, siadajcie, już przynoszę ciasto - powiedziała Llian i odeszła w stronę kuchni, a James natychmiast wykorzystał moment, w którym Anthea uwolniła się ze ścisku rodziców, by zakraść się za nią i sprytnie objąć w talii.

- Panie Diggory, mogę ją jutro gdzieś porwać, skoro już nie musi się uczyć, prawda? - zapytał głośno wciąż stojącego tam Cedrika, przez co Anthea popatrzyła na niego z niedowierzaniem.

- James! - wysyczała zażenowana, lecz jej ojciec tylko się zaśmiał.

- Cóż, dorośli jesteście... Tylko uważajcie na siebie. Nie wracać mi nad ranem.

- Naturalnie, naturalnie - przekonywał chłopak. - Odprowadzę ją nawet, bidulka, ślepotka nawet w tych okularach do domu by nie trafiła...

Anthea pacnęła go w ramię, lecz James był tak szczęśliwy, że w ogóle go to nie ruszyło.

Następnego dnia rzeczywiście się więc spotkali, nie mogąc się sobą nacieszyć po długiej rozłące. Widać było, że James planował ten dzień od dawna, bo ciągle zabierał Antheę w jakieś nowe miejsca, a odetchnąć dał jej dopiero wieczorem, zabierając ją na łąkę nieopodal domu swoich dziadków... Na piknik.

- Wykończyłeś mnie dzisiaj - powiedziała Anthea, rzucając się na czerwony koc w swojej błękitnej sukience. - Będziesz musiał mnie nakarmić, bo nie mam siły na nic...

James zaśmiał się, otwierając koszyk piknikowy, przy którym siedział.

- Mogę nakarmić, ale wstawaj mi tu. Zaraz będzie zachód, a stąd jest najlepszy widok.

Odpowiedział mu jęk frustracji, po czym Anthea niezwykle niechętnie zwlokła się do pozycji siedzącej, poprawiając okulary.

- Co ja dla ciebie robię, Potter...

- Ale za to mnie uwielbiasz. - Uśmiechnął się tak, że Anthei zrobiło się cieplej na sercu, ale nie dała mu się tak łatwo.

- Nie.

- A właśnie, że tak! - zawołał z radością i rzucił się na nią z przytuleniem, przrz co znowu upadła na koc.

- Ty jesteś nienormalny! - krzyknęła, chociaż śmiała się przy tym nieustannie. James skradł jej jeden pocałunek, a następnie zawisnął tuż nad jej twarzą.

- Czy wspominałem już, jak bardzo za tobą tęskniłem?

- Ze sto razy.

- To sto pierwszy w zasadzie nie zaszkodzi... - Schylił się, by pocałować ją po raz kolejny, a ona nie mogła przestać się śmiać.

Podniósł się, a po tym pomógł jej zrobić to samo.

- Spójrz tam. - Zachęcił ją, by popatrzyła w dal, gdzie na horyzoncie dało się zauważyć maciupką z ich perspektywy Norę. - Zaraz zacznie zachodzić słońce. Widok niesamowity, naprawdę.

- Ja w sumie już mam niesamowity widok - powiedziała, patrząc prosto w te jego jasnobrązowe oczy, wydające się złote w promieniach kończącego się dnia.

James był szczerze poruszony tym komplementem, jednak, jak na siebie, musiał obrócić to w żart.

- Och, nie mów tak, bo się zarumienię.

- Dureń. - Anthea zmierzwiła mu i tak już zmierzwione włosy, po czym spojrzała na koszyk. - Pokaż lepiej, co tam masz, bo umieram z głodu już.

James wyjął prowiant z koszyka i wkrótce para zaczęła się zajadać szybką kolacją, wspólnie oglądając zachód, który pomalował niebo na różne odcienie czerwieni, pomarańczy oraz różu. Gdy słońce schowało się już całkiem za horyzontem, a wszystko ogarnęły pierwsze ciemności, Anthea westchnęła.

- To jest... Przepiękny początek dorosłego życia - powiedziała z uśmiechem, chusteczką wycierając usta po jedzeniu. - Dziękuję ci za dzisiaj.

- Hej, ale czemu mówisz tak, jakbśmy mieli się już rozstać?

- A nie? Zaraz noc. A przecież sam obiecałeś mojemu tacie grzecznie mnie odstawić do domu.

- No tak, ale... - James złapał ją za obie ręce. - Młoda noc jeszcze... - dodał, powoli zbliżając się do niej, by ją pocałować.

Nawet Krukonka nie mogła tego podważyć.

- Cóż... Trudno się z tobą nie zgodzić... - wyszeptała, kiedy on zaczął ją całować, i to wielokrotnie, tak, jak jeszcze dotąd nie mieli nawet okazji.

Anthea znowu wylądowała plecami na kocu, a ręce zarzuciła ukochanemu na szyję, odwzajemniając każdy pocałunek z entuzjazmem. Jak dobrze, że nikt ich tam wtedy nie widział...

Gdy oboje poczuli, jak było im przyjemnie, zrobili się znacznie odważniejsi. James przesunął się tak, by utrzymać się nad nią na swoich kolanach, aż nagle pomiędzy pocałunkami jego ręka nieświadomie powędrowała na jej udo, a kiedy trochę podniósł jej sukienkę, jakby oprzytomniał.

- Och... Przepraszam - wydusił, wycofując rękę tak, jakby się poparzył, a Anthea jeszcze nigdy nie widziała go tak zakłopotanego.

- Nie... - Anthea uśmiechnęła się, bo przy nim jakoś w ogóle nie czuła wstydu czy zakłopotania. - Nie przepraszaj.

On uniósł brwi, jakby pytając, czy była pewna, a wtedy to ona zaskoczyła go przyciągnięciem do siebie na kolejne pocałunki. Wkrótce James złapał za jej okulary, zdjął je i odrzucił gdzieś na bok, by móc przytulić ją jeszcze bliżej do siebie, a ostatecznie posadzić na swoich kolanach.

Trzymał ją za udo, a potem nieco wyżej, myśląc o tym, że chyba jeszcze nie było mu tak przyjemnie...

Wszystko musiało się skończyć tylko na dotyku, bo robiło się coraz ciemniej i chłodniej, ale oboje złożyli sobie szeptane obietnice powtórzenia, a może nawet dokończenia tego kiedy indziej.

Jamesem targały po tym wszystkim takie myśli, że gdy rzeczywiście odprowadził Antheę do domu, nie potrafił spojrzeć jej ojcu w oczy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 07, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Po nitce do Krukonki • James II PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz