Opowiadanie inspirowane dzisiejszymi, sto drugimi urodzinami Alka. 🌝
Alkowi życzę oczywiście wszystkiego najlepszego 🤍 A Wam miłego czytania!
*~*~*~*~*~*~*~*
Zośka zawiązał właśnie supełek na ostatnim balonie, puścił go i popatrzył jak wędruje pod sufit.
Wszystko było już prawie gotowe.
Położył ręce na biodrach i rozejrzał się po dużym pokoju. Był udekorowany bogato i kolorowo, ale z zachowaniem wyczucia smaku - Tadeusz nie umiał w końcu zrobić niczego byle jak. W szczególności nie mógłby urządzić byle jak urodzinowej kolacji.
Niewielki stół stojący w centrum pokoju przyozdobiony był beżowym obrusem w czerwony kwiecisty wzór. Na jego środku stał świecznik z dopiero zapalonymi długimi świeczkami oraz wazon ze świeżo zakupionym bukietem z aksamitek. Zośka przeczytał jakiś czas temu w jednej książce, że te kwiaty symbolizują Słońce, światło, energię i siłę. Natychmiast wiedział, że podaruje Alkowi bukiet urodzinowy zrobiony właśnie z nich.
Do dwóch krzeseł stojących przy stole przywiązane były różnokolorowe baloniki. Znalezienie w sklepach helu, a następnie zawiązanie balonów w taki sposób, by z nie uchodził z nich gaz było mordęgą, ale patrząc na unoszące się wesoło na błyszczących wstążkach kulki był z siebie dumny i pomyślał, że było warto.
Jeśli chodzi o zastawę, po obu stronach stołu oprócz ładnych, wypolerowanych szklanek i sztućców leżały eleganckie, błyszczące białe talerzyki i miski z ręcznie malowanymi kwiatami na brzegach. Tadeusz wyciągał je naprawdę rzadko, tylko na bardzo specjalne okazje - na przykład taką jak dziś, trzeciego listopada.
Rozejrzał się jeszcze raz pospiesznie po pokoju, w równej mierze zadowolony i zestresowany, po czym przerzucił wzrok na zegar - za piętnaście szósta. Alek niedługo będzie.
Wziął ze stołu miski i udał się do kuchni, gdzie na kuchence stał gorący garnek z ulubioną przez Alka zupą pomidorową według przepisu jego mamy. Pomimo tego, że Tadeusz już kilkukrotnie sprawdzał jej smak, aby upewnić się, że jest dokładnie taka, jaka powinna być, zrobił to znowu. Zamoczył łyżkę w zupie, skosztował jej, pomlaskał parę razy i stwierdził, że wszystko z nią w porządku.
Obok garnka znajdowało się niewielkie szklane naczynie wewnątrz którego była wątpliwa sałatka autorstwa Zośki składająca się z brokułów, pokrojonych w małe kosteczki pomidorów, kukurydzy i makaronu w kształcie kokardek. Wymyślił ją naprędce ze wszystkiego, co miał akurat w kuchni i modlił się, by Alek był w stanie co najmniej udawać, że mu smakuje. Robiąc ją myślał sobie jak bardzo żałuje, że nie ma tu Rudego. Z jego talentem kulinarnym na pewno dałoby radę wykombinować jakieś bardziej wykwintne drugie danie. Ale trudno, sałatka była przynajmniej zjadliwa. Nie mogło być aż tak źle...
Zadumę Zośki na temat jakości sałatki przerwało głośne piknięcie piekarnika. Kucnął przy szybie i zerknął na swoje dzieło - szarlotkę. Alek uwielbiał szarlotki, więc Zośka narzucił na siebie dużą presję, by jego interpretacja tego ciasta była najlepsza, jak tylko się da. Zarumieniony wypiek pachniał i wyglądał naprawdę apetycznie, toteż Tadeusz wyłączył piekarnik, otworzył go i po szybkim założeniu rękawic kuchennych wyjął blachę i postawił ją na blacie. Przyjemnie intensywny słodki jabłkowy zapach wypełnił mieszkanie ze zdwojoną siłą.
Za dziesięć szósta. Wypadałoby się ubrać. Zadowolony błogimi zapachami Tadzio udał się więc do swojej sypialni, otworzył szafę i wyciągnął wieszak z dokładnie uprasowanym wczoraj strojem. Postanowił zaprezentować się dziś w białej koszuli, eleganckich czarnych spodniach i czerwonej muszce w białe kropki. Przyodzianie stroju nie sprawiło mu większych kłopotów... oprócz muszki. Zawiązanie jej w ładny sposób było trudniejsze, niż się tego spodziewał, ale w końcu po paru długich i frustrujących minutach Zośka osiągnął zadowalający efekt. Na sam koniec włożył i zawiązał błyszczące garniturowe buty.
CZYTASZ
Zośka x Alek | One Shots
RomanceZbiór krótkich opowiadań skupionych na moim ulubionym niedocenionym paringu! Jeśli ktoś wie, że to nie jego klimaty to proszę nie czytać 👏 Zapraszam do lektury 💌