Zack i Ichigo byli mi bliżsi, więc zostali na kolejne trzy dni. Pierwszy raz od dwóch miesięcy przy stole nie siedziałam tylko ja i rodzice.
- Z tego co zauważyłam zalikeowałaś się z Leslie.
Ichigo uśmiechnęła się złośliwie. Spojrzałam się w stronę rodziców.
- Doprawdy? Kim jest Leslie?
- To mój dalszy kuzyn. Jest księciem Danii.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Zack szybko zmienił temat.
- Byłem wczoraj wieczorem w ogrodzie. Podobają mi się te kwiaty w trzecim pawilonie. Miałby król coś przeciwko jeśli przyjechałbym po sadzonki za jakiś czas?
- Nie, oczywiście że nie. Bierz ile chcesz.
Ojciec wyglądał jakby on też poczuł ulgę.
- Yuneko, pójdziesz z Zackiem do ogrodu? Powiesz mi potem, które kwiaty będzie chciał. Wyślemy ci najszybciej jak będzie się dało.
- Oczywiście.
- Niezmiernie mi miło. Dziękuję.
Po śniadaniu Avery pomogła mi w doborze odpowiedniego stroju. Po południu miałam udać się do miasta. Dziewczyna ubrała mnie w zieloną suknię. Gdy tylko ścisnęła gorset wyszłam z komnaty. Skierowałam się w stronę ogrodów. Zack już czekał przed wejściem.
- No to chodź pokazać kwiaty, które ci się podobają.
- Aleś ty złośliwa.
- Staram się jak mogę książę.
Dygnęłam. Chłopak posłał mi wkurzone spojrzenie. Ruszyliśmy do ogrodów.
- To jakie kwiatki byś chciał?
- Pomyślmy.
Z dobre dwie godziny chodziliśmy po ogrodach, aż w końcu Zack wybrał najbardziej nietypowe zielsko.
- Panienko musimy wracać. Zaraz musi panienka być w mieście.
Wróciliśmy do zamku. Matka została, więc do miasta ufałam się z ojcem, Zackiem oraz Ichigo. Oczywiście towarzyszyła nam służba.
- Chcesz coś wygłosić, czy mam sam przemawiać?
- Nie przygotowałam się w ogóle. Następnym razem daj znać wcześniej ojcze.
- Następnym razem ci powiem wcześniej.
Rynek jak zwykle zawalony był ludźmi. W samym centrum mieścił się targ. Ludzie schodzili z drogi przed dorożką. Standardowo ojciec wygłosił przemowę. Ja miałam się tylko uśmiechać i witać ze szlachtą.
- Avery jak dużo czasu tutaj jeszcze będziemy?
- Z dwie godziny.
- To idealnie.
Spojrzałam się w stronę Zacka. Nie miałam pojęcia co zamierzał zrobić. Uśmiechnął się tylko.
- Chcesz się wyrwać?
- Głupie pytanie.
- To chodź.
Chłopak złapał mnie za rękę i odciągnął od tłumu. Wydawałoby się, że znał lepiej to miasto niż ja. Trafiliśmy na obrzeża miasta.
- Wydaje mi się, że znasz lepiej to miasto niż ja.
- Często tu bywam. Ostatnio mój ojciec zaoferował wam ryby.
- To wszystko wyjaśnia.
Usiedliśmy na murku obok portu. O dziwo nigdzie nie było Avery.
- Avery za nami nie poszła? Dostanę taką burę od niej.
CZYTASZ
Death Waltz
RomanceTrudno jest zmienić swoje przeznaczenie, szczególnie kiedy jest ono narzucone z góry. Co prawda nie jest to niemożliwe, ale dla kobiety w XIX wieku jest to jeszcze trudniejsze.