8. Chciałem byś o tym wiedziała

10.8K 640 821
                                    

Zbiegam po schodach i chowam do niewielkiej torebki telefon i portfel. Nic więcej nie będzie mi potrzebne. Szukam mamy, chcąc ją poinformować o moich planach, ale to ona pierwsza mnie zauważa. Siedzi w salonie przy ławie i ma przed sobą rozłożonego laptopa i jakieś papiery, pewnie dokumenty. Marszczy brwi, przyglądając mi się ze zdziwieniem.

‒ Wychodzisz?

‒ Tak, sprawdziłam w internecie i niedaleko stąd jest jarmark, gdzie sprzedają choinki. Pójdę tam zobaczyć, czy...

‒ No chyba nie chcesz jej sama kupić? ‒ przerywa mi. ‒ Anthony obiecał, że z tobą pojedzie i na pewno to zrobi. Przypomnę mu jutro.

Podchodzę bliżej do mamy, obracając w palcach rzemyk od paska torebki. Miałam dzisiaj jechać z Anthonym po choinkę, ale po kłótni z Kadenem chyba o tym zapomniał, bo teraz zaszył się w swojej sypialni, tłumacząc, że jak skupi się na pracy przestanie zadręczać się sytuacją z synem. Nie miałam serca mu przypominać o naszych planach. Poradzę sobie sama. A przynajmniej taki był mój plan, dopóki mama się nie sprzeciwiła.

‒ Skarbie, nie będziesz sama dźwigać choinki. Zaczekaj, proszę, do jutra. ‒ Kiedy mama zauważa, że nadal nie jestem przekonana, używa mocniejszego argumentu. ‒ Z Anthonym będziesz mogła wybrać największą choinkę, nawet taką sięgającą sufitu.

Chyba w moich oczach mimowolnie pojawia się błysk, bo mama uśmiecha się do mnie z rozbawieniem. Ale choć swoim zapewnieniem zdołała mnie przekonać, trudno jest mnie odwieść od planów, które postanowiłam zrealizować. Nie kupię niczego, ale chcę chociaż pójść na ten jarmark.

‒ Tylko zobaczę, co tam jest. ‒ Wzruszam barkami. ‒ Nudzi mi się w domu.

Ostatnie stwierdzenie sprawia, że mama wymięka i wzdycha poddańczo.

‒ No dobrze. Poszłabym z tobą, ale obiecałam szefowi, że jeszcze dzisiaj wyślę mu gotowe dokumenty sprzedaży. ‒ Cmoka w zdegustowaniu. ‒ Nawet na urlopie mnie wykorzystują.

‒ Nie trzeba, mamuś. Samotny spacer dobrze mi zrobi.

Mama składa mi na czole szybkiego całusa na pożegnanie. Ledwie zdążam cofnąć się o krok, kiedy mnie zatrzymuje, bo coś zwraca jej uwagę w moim ubiorze. To kołnierzyk w białej koszuli, który wystaje spod luźnej bluzy, a który najwyraźniej był przekrzywiony.

‒ Te twoje bluzy. ‒ Wzdycha mama. ‒ Za duże o kilka rozmiarów.

‒ Bo lubię ubrania oversize.

‒ Lubisz się w nich ukrywać ‒ ripostuje mama, na co już nic nie odpowiadam, bo nie chcę drążyć tematu. Ale mama za dobrze mnie zna. Od razu ściska w dłoniach moją twarz, zmuszając bym na nią ponownie spojrzała. ‒ Pamiętaj, jesteś piękna. To ludzie są okrutni, a nie warto przejmować się słowami takich osób.

Mruczę potakująco, ale nawet ja nie słyszę w swoim głosie przekonania. Mama cały czas mi to powtarza i wiem, że próbuje tym podbudować moją samoocenę, ale to bezowocne starania.

‒ Jesteś moją matką. ‒ Mama robi pytającą minę, dlatego wyjaśniam, co mam na myśli. ‒ Jesteś nieobiektywna.

Oczywiście natychmiast zaczyna się sprzeciwiać, ale ja już macham jej na pożegnanie i idę w kierunku wyjściowych drzwi. Przewracam oczami i kolejny raz się zatrzymuję, gdy mama mnie woła.

‒ Wiesz może, czy Kaden już wrócił? ‒ pyta, a ja zaprzeczam, kręcąc głową. Usłyszałabym, gdyby szedł po schodach, bo miałam przez cały czas otwarte drzwi do pokoju. ‒ Czuję się trochę winna. Mogłam ugryźć się w język i nic mu nie mówić. Ledwie tutaj przyjechałyśmy, a ja już zrobiłam sobie z syna Anthony'ego wroga.

Love is comingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz