Minęły dwie godziny od incydentu z alarmem. Rodzice Noah zostali wezwani do szkoły. Nie miał on większych problemów, skończyło się tylko na uwadze i wykładzie od strażaka na temat jego głupoty. On wciąż upierał się, że tego nie zrobił. Dziwiło mnie to, ponieważ na kamerach ponoć widać jego wizerunek w stu procentach.
Zostały dwie lekcje. Chłopak zaczął się dziwnie zachowywać. Chodził po korytarzu od osoby do osoby, szeptając im do ucha bezsensowne słowa oraz cyfry, a raczej wyrazy słowo podobne. Nie zrobiło to na mnie wrażenia, bo wiedziałam że często robi sobie z ludzi żarty. Nagle podszedł do mnie.- Arizona 33.74... - Zaczął szeptać po czym momentalnie zamilkł.
- Bardzo śmieszne. - powiedziałam lekko się uśmiechając.
Noah spojrzał się na mnie, po czym chwile później odszedł szybkim krokiem w kierunku wyjścia ze szkoły.
- I tyle go widziałam... - Powiedziałam pod nosem sama do siebie.
Nadeszła lekcja angielskiego, po raz kolejny tego dnia siedziałam z Luną.
A no tak... Zapomniałam wam jej przedstawić. Luna - Moja przyjaciółka. Znamy się od ósmej klasy. Od tamtej pory mamy w miarę dobry kontakt. Jest ona w szkole dosyć cicha, lecz po wyjściu z niej staje się totalnie inną osobą. To z nią miałam najbardziej powalone akcje. Raz, pod koniec podstawówki, ukradłyśmy mojej mamie samochód, i pojechaliśmy nad jezioro spotkać się ze znajomymi. Nie umiałyśmy prowadzić, więc skończyło się na tym że samochód wylądował w wodzie. Proszę, nie wnikajcie w szczegóły... Po prostu jakoś tak wyszło.- Hej, słyszałaś co gadał twój "super" przyjaciel? - Powiedziała do mnie po cichu.
- Tak, słyszałam. Dziwnie się zachowywał, ale jak zawsze się wygłupiał - Odpowiedziałam Lunie, po czym uciszyła nas nauczycielka.
Zostały teraz jebane dwie lekcje. Niby angielski, lecz od nauczycielki biła bardzo negatywna energia, jakby każdy z klasy jej coś zrobił. Od jakiegoś czasu była bardziej dziwna niż zawsze. Nauczycielka miała na imię Charlotte. Była dosyć młoda jak, bo miała tylko 25 lat. Pracowała w szkole 4 lata. Chodzą słuchy, że dwa miesiące temu próbowała zabić swojego syna, przez co wylądował w szpitalu. Jest straszna, ale raczej nie aż tak bardzo.Lekcja miała się zaraz kończyć, lecz nagle usłyszeliśmy krzyk, dobiegający z korytarza. Był to krzyk Luny, która chwile wcześniej wyszła do toalety. Wyszliśmy z sali, aby zobaczyć co się stało. Nigdy nie zapomnę, tego co zobaczyłam. Na ziemi leżał Noah. Wszędzie było mnóstwo krwi. Momentalnie do niego podbiegłam. Obróciłam go na plecy, i wtedy ujrzałam że ma podcięte gardło. Obok leżało mnóstwo szkła pochodzącego ze szkolnej gablotki z medalami i dyplomami z międzyszkolnych konkursów. Zadzwoniliśmy na pogotowie. Zgon na miejscu.... Powiedzieli nam, że było to samobójstwo. Kamery uchwyciły cały incydent. Było widać, że nikt nie miał nic wspólnego z jego śmiercią.
CZYTASZ
Nigdy Nie Zapomne...
Kinh dị*Wersja Testowa* (Tu niedługo pojawi sie opis) Dajcie znac czy kontunowac, to moj pierwszy projekt