Ciepłe promienie słoneczne spoczęły na twarzy dziewczyny idącej jedną z ulic Londynu. Dzień był wyjątkowo piękny. Wiatr wiał delikatnie sprawiając, że upał panujący na zewnątrz nie był aż tak dotkliwy dla przechodniów. Na błękitnym niebie błąkały się jedynie pojedyncze chmury. Ptaki siedzące na pobliskich drzewach ćwierkały wesoło nadając otoczeniu sielankowego nastroju. Można było niemal pomyśleć, że zapowiadały pierwsze dni wiosny, kiedy wszystko odradzało się i budziło na nowo do życia. Jednak dzień 1 września zwiastował nie wiosnę, a nadchodzącą wielkimi krokami kolorową jesień, której oznaki można było zauważyć już na niektórych roślinach.
Zdecydowany krok, rozwiane złote loki i zawadiacki błysk w bystrych, niebieskich oczach dziewczyny nadawały jej osobie dziwnego, tajemniczego majestatu, który sprawiał, że niejedna osoba ustępowała jej miejsca na chodniku. Zapewne była to również zasługa sporego rozmiaru kufra ze srebrno-zielonym emblematem węża na jednym z boków, który z zadziwiającą lekkością niosła ze sobą. Nieco groteskowego wyglądu nadawała jej także złota klatka z czarną sową w środku. Ptak przycupnąwszy na drążku spał, osłaniając się skrzydłem, niewzruszony absolutnie sytuacją w jakiej znajdował się on i jego właścicielka. Wybudził się jednak w momencie, kiedy blondynka zatrzymała się przed budynkiem, z którego już siódmy raz dane im było wsiadać do pociągu, którym udać się mieli w podróż do szkoły. Pod dworcem King's Cross panowało spore poruszenie. Tego dnia oprócz regularnych pasażerów poruszających się zwykłymi pociągami, zgromadziła się spora grupa młodzieży wraz z ich rodzinami i przyjaciółmi, próbująca dostać się na peron 9 i 3/4, z którego wyruszyliby w trasę do Hogwartu.
Upewniając się, że wszystko, od jej ubrania aż po bagaż jest na miejscu, ruszyła w stronę wejścia. Gwar i hałas natychmiastowo ogarnął dziewczynę. Na jej czole pojawiła się zmarszczka irytacji. Zawsze sądziła, że większość osób w momencie przestąpienia progu dworca w tajemniczy sposób pozbywa się zdrowego rozsądku na rzecz bezmyślnego biegania w kółko z naręczem bagaży, rozpaczliwie szukając na ostatnią chwilę swojego transportu. Uśmiechnęła się krzywo i skierowała swoje kroki do barierki znajdującej się między peronem 9, a 10. Kątem oka widziała sporą ilość czarodziejów w różnym wieku, podążających wraz ze swoimi rodzinami w tym samym celu co ona. Większość z nich nie kryła się zupełnie ze swoją odmiennością. Podróżowali w codziennych czarodziejskich szatach, nie zwracając uwagi na zdziwione, czasem nawet oburzone spojrzenia zwykłych przechodniów. Dziewczyna jednak skorzystała z opcji mniej rzucającej się w oczy, postawiła na zwykłe, mugolskie ubrania. Nucąc melodię odtwarzaną na słuchawkach z walkmana przymocowanego do skórzanego paska u spodni stanęła po chwili przed ostatnią przeszkodą dzielącą ją od punktu docelowego jej podróży. Robiła to już wiele razy, ale za każdym kolejnym odczuwała to samo podniecenie, które towarzyszyło jej siedem lat temu, kiedy pierwszy raz przekraczała portal. Odetchnęła głęboko i przebiegła przez barierkę, aby już po chwili stanąć przed czarno-czerwoną lokomotywą ze złotym napisem "Hogwart Express".- Horusie - powiedziała z szerokim uśmiechem kierując swe słowa do ptaka w klatce. - Jesteśmy w domu.
------------------------------------------------------------------------------------
Cześć! Dość niekonwencjonalny fanfik z uniwersum Harry'ego Pottera, ale co tam. Być może znajdą się osoby, którym akurat przypadnie to do gustu. Jeżeli tu zajrzałaś/zajrzałeś, bardzo mi miło i mam nadzieję, że czytanie tego umili Ci czas i nie zszarga nerwów za bardzo. Trzymaj się :D