3. Szopa.

44 5 3
                                    

— Przestań się stawiać i pozwól mi zaprezentować ci mój świat, dobrze? — wyciągnął rękę w moją stronę, wstając.

Spojrzałam na niego trochę zmieszana ale po chwili i tak złapałam za jego dłoń wstając i podążając dalej za nim.

Po kilku dobrych minutach dostaliśmy na wielkie pola, które znajdowały się wokół naszego miasteczka. Chłopak z uśmiechem prowadził mnie dalej w stronę małego lasku. Na nasze szczęście dzisiejsza pogoda była wymarzona, prawdziwa polska jesień. Na wejściu do lasu przywitały nas kolorowe liście, które dalej spadały z drzew.

— Tak się składa że bywam tu bardzo często. To miejsce ma swój urok, prawda? — rozglądał się wokół siebie, spoglądając momentami na mnie.

— Masz rację, to miejsce ma swój klimat. W dodatku nie ma tu ludzi co jest dla mnie wielkim plusem. — uśmiechnęłam się w jego stronę.

— Ale wiesz nie przyszedłem tutaj tylko dla lasu, tak się składa że coś się tu jeszcze znajduję.

Ezekiel nagle skręcił w lewą stronę, idąc w głąb lasu. Ja oczywiście cały czas podążałam za nim. Aż w końcu ukazał nam się mały domek, a wręcz szopa zrobiona z drewna.

— Myślę że wybrałem idealne miejsce dla naszego zespołu na próby. — zaśmiał się i podszedł do drzwi otwierając je kluczami.

— Zaraz, grasz w zespole?! — zafascynowana popatrzyłam na niego wielkimi gałami — Coraz bardziej mnie zaskakujesz.

— Oj, jeszcze dużo o mnie nie wiesz. Tak się składa że dowiesz się jeszcze dużo o mojej osobie co może Cię zszokować. — posunął się w drzwiach, abym mogła wejść do środka budynku.

Kiedy drzwi się otworzyły moim oczom ukazała się perkusja, gitary, mikrofony i inne sprzęty wykorzystywane do tworzenia muzyki.

— Rozgość się. — mówił rzucając klucze na stół i ściągając swoją kurtkę podszedł do kanapy, siadając na niej — Nie zdziw się jakby chłopaki tu przyszli, chociaż dzisiaj nie powinni. — mówił spoglądając na godzinę w telefonie.

— To miejsce... Jest prześliczne. Może jest trochę do posprzątania ale ujdzie. — zażartowałam i usiadłam obok niego.

— Ah no nie narzekaj, czego można się spodziewać po nastoletnich chłopakach którzy o siebie nie dbają? — również się zaśmiał i po chwili odparł — Może się czegoś napijemy? Trochę alkoholu zostało po ostatniej próbie. — śmiejąc się podszedł do lodówki w rogu pomieszczenia, wyciągając z niej dwie puszki.

— No wiesz... Tak się składa... — zaczęłam się jąkać.

— Nigdy nie piłaś alkoholu i to wszystko wina rodziny bla bla bla. — roześmiany podał mi jedną puszkę, wracając na swoje miejsce.

On dokładnie wiedział co myślę, pomimo tego że na samym początku nie byłam dla niego miła zaczęliśmy się na prawdę dobrze dogadywać.

— Lilio, uczyń mnie chłopakiem z którym wypiłaś swoje pierwsze piwo. — stuknął  puszką w tą moją i wziął kilka dużych łyków.

Kiedy nabrałam trochę odwagi w sobie, otworzyłam puszkę i wzięłam małego łyka krzywiąc się.

— Wybacz ale tego nie wypije, prędzej zwymiotuje. — odstawiłam puszkę na stolik i zasłoniłam usta ręką.

Ezekiel szybko zareagował i ponownie zawędrował do lodówki wyciągając z niej sok truskawkowy.

— Mam nadzieję że lubisz sok truskawkowy. — uśmiechnął się, dolewając go do mojego alkoholu.

Ten chłopak naprawdę jest kochany i opiekuńczy, nie mówcie że nie. Ale tak, miał rację, kocham truskawki! Ponownie wzięłam trunek do ręki tym razem pijąc go prawie do dna.

— Widzę że ktoś mi się tu rozkręcił. I widzisz? Wcale nie jest takie najgorsze tylko trzeba wiedzieć co do czego dolać. — stwierdził przesuwając się trochę bliżej mnie.

...

Przesiedzieliśmy razem do wieczora spędzając czas tylko i wyłącznie na rozmowie. Chłopak przyznał mi się do używek i różnych innych mniej ważnych rzeczy ale nie zrobiło to na mnie dużego wrażenia, byłam w niego bardzo wpatrzona. Było już bardzo późno, a ja nadal chciałam z nim siedzieć. Przez niego doszłam do wniosku jak działają na mnie rodzice, a w szczególności mój tata.

Od dzisiaj już nie będzie starej mnie.

Wewnętrzny demon ~ ⸸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz