Prolog

216 19 2
                                    

- Nie! To nie prawda! - krzyk mojej siostry odbija się echem po domu.
- Zamknij się! - ten głos sprawia, że na moim ciele pojawiają się ciarki.
Płacz  malutkiej Livi przybiera na sile.  Tak samo jak płacz Clary. Chcę do nich biec i uratować je, jak zawsze. Ale jakaś niewidzialna siła trzyma mnie w swoich objęciach. Widzę,  co mężczyzna trzyma w rękach i ten widok mnie paraliżuje. Moja siostra jest na podłodze i przez chwilę łapiemy kontakt wzrokowy. Jest przerażona,  ale ledwie zauważalnym ruchem głowy,  prosi bym się nie ujawniała.
- Pozwól mi... - zaczyna moja siostra, ale Aron brutalnie jej przerywa.
- Powiedziałem żebyś się zamknęła!
Huk.
A po nim cisza, którą przerywa tylko płacz dziecka i mój niemy krzyk.

Budzę się zlana potem. To sen. Tylko sen. Mara, której już nie ma. Uspokajam się. Ale to się zdarzyło. Dawno temu w pogrzebanej, przeze mnie przeszłości. Odnajduję małe ciałko obok mnie i mój oddech się wyrównuje. Robię tak zawsze kiedy mam ten sam koszmar. Mała dziewczynka śpiąca obok mnie potrafi ukoić burzę w mojej głowie w kilka chwil. Dla niej musiałam stać się matką i ojcem. Nie żałuję żadnej podjętej decyzji. Żałuję tylko tych, których nie miałam odwagi podjąć. Których obie nie umiałyśmy podjąć. Mała dziewczynka kręci się na łóżku. Wstaję powoli, by jej nie zbudzić. Czas stawić czoło kolejnemu dniu. Kiedyś myślałam, że poczucie winy i wyrzuty sumienia znikną. Przestałam się łudzić rok po tamtym dniu, gdy wciąż się z nimi budziłam. Wtedy zdałam sobie sprawę, z tego, że one już na zawsze zostaną ze mną. Dlatego każdy kojelny dzień to moja, prywatna walka. 

***
Zapraszam w nową podróż. :) Jak wrażenia po prologu?
Ściskam. *.*

Unexpected LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz