Rozdział 5

77 11 3
                                    

Zdecydowanie nie wyglądam tak dobrze jak Ally czy mała Livi.  Wpatruje się  w dziewczynę, która stoi po drugiej stronie lustra i nie podoba mi się w niej nic. Moje ubrania wyglądają nijako, żeby nie powiedzieć żałośnie, włosy nie chcą być proste i już po dziesięciu minutach od użycia prostownicy Al, wyginają się każdy w inną stronę. Nie pomaga też mój brak umiejętności jeżeli chodzi o makijaż. W klubie to zawsze dziewczyny zajmują się moim make-upem. Z resztą nawet gdybym potrafiła robić taki make up jak moje znajome z pracy, to wątpię, że nadawał by się on na taką okazję. To jak wyglądam w klubie w żaden sposób nie pasowałoby tutaj. Tam jestem inną osobą. Jestem Mayą, nie Michelle i modlę się o to żeby tak zostało. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby to czym się zajmuje, moja praca, w jakikolwiek sposób wpłynęło na Livi i jej życie. Boże... Co by pomyślała Clara? Jak bardzo musi być mną rozczarowana i zawiedziona? Czuję jak wyrzuty sumienia zaczynają atakować mój umysł. Pełzają po mnie niczym paskudne larwy. szybkim potrząśnięciem głowy odpędzam je od siebie, nie pozwalając przejąć im nade mną pełnej kontroli. Nie dzisiaj. Dziś chcę choć raz zostawić je pochowane głęboko i spróbować pożyć. 

Nakładam na policzki róż, uważając by nie przesadzić. Zerkam na swoje odbicie i nie dziwi mnie już to, że wcale mi się ono nie podoba. Wyglądam śmiesznie. Jak tania podróbka. Kręcę głową rozczarowana samą sobą. To nie ma sensu. Próbowałam, ale się nie udało. Wymyślę jakąś wymówkę i ucieknę z tej imprezy, zanim się zacznie. To był zły pomysł. Bardzo zły. Nie chcę żeby Alice musiała się za mnie wstydzić, a tak by właśnie było. Zerkam na siebie jeszcze raz i kręcę głową. Idę do drzwi by znaleźć dziewczyny i powiedzieć mojej przyjaciółce, że Rosita nagle potrzebuje mojej pomocy, ale gdy chcę nacisnąć klamkę od drzwi, te otwierają się i do pokoju wchodzą Al z Livi na rękach. 

- Wszystko dobrze? Coś długo nie wracałaś, więc postanowiłyśmy z małą sprawdzić czy wszystko w porządku. - mówi dziewczyna.

Uśmiecham się do nich słabo i wyciągam ręcę po moją dziewczynkę, ale Liv tylko kręci swoją, małą główką i wtula się w Ally. No tak. Ciocia, która daje ci wszystko co chcesz, zawsze wygra z matką, która stara się po prostu cię wychować. Delikatny śmiech wydobywa się z ust Al, gdy teatralnie przewracam oczami. 

- Przysięgam, że jak jeszcze trochę ją rozpieścicie, ty, Clinton czy Rosita - wymieniam. - W jedną noc spakuję nasze rzeczy i tyle nas widzieliście. - staram się brzmieć poważnie. 

Moja przyjaciółka wybucha głośnym śmiechem.

- Przestań dramatyzować Michelle. - macha ręką. - Robisz dobrą robotę wychowując tę dziewczynkę z wszystkimi, swoimi zasadami. Jesteś najlepszą mamą. - zapewnia mnie. - Pozwól nam ją trochę porozpieszczać. 

Nie odpowiadam. Nigdy tego nie robię, gdy którekolwiek z nich porusza temat mojego macierzyństwa. Wcale nie uważam się za dobrą matkę, W rzeczywistości wiem, że na pewno to spieprzę i modlę się by Livi była bardziej jak jej prawdziwa mama, a mniej jak ja. 

- Cokolwiek teraz dzieje się w twojej głowie, powinno się skończyć w tym momencie. - głos Alice wyrywa mnie z zamyślenia. 

Otrząsam się. Dobra. Pora na wykręcenie się i powrót do mieszkania. 

- Ally wybacz, ale właśnie dzwoniła Ro i okazuje się, że jestem jej pilnie potrzebna. Teraz. - mówię tak szybko jak to możliwe, mając nadzieję, że dziewczyna mnie zrozumiała. 

- Co? - Al jest wyraźnie zaskoczona. - Rosita. Potrzebuję cię. Właśnie w tej chwili. - mówi jakby to przetwarzała. - Wiesz, to bardzo dziwne, bo jakieś piętnaście minut temu twój telefon , który tak się śmiesznie składa, został w kuchni, a gdy na wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie Ro, odebrałam. 

Kurwa. Kurwa. Kurwa. 

- Mich, serio. Co ty pier...to znaczy co ty właściwie robisz? - dziewczyna jest zdenerwowana. - Co to za jakieś głupie wymówki?

- Wydaje mi się, że nie będę odpowiednim towarzystwem dla twoich dawnych znajomych. - wzdycham siadając na łóżku. - Serio. Popatrz na mnie. - wskazuje na siebie ręką. - Striptizerka, wychowująca swoją siostrzenicę, mieszkająca w jakiejś szemranej dzielnicy, wyglądająca jak tania podróbka. 

- Michelle, myślę, że powinnaś się zamknąć w tym momencie. - Ally stawia Livi na podłodze. - Kochanie biegnij do salonu i pobaw się troszkę. Mama i ciocia zaraz do ciebie dołączą. - dziewczynka kiwa głową, ale zanim wyjdzie, zerka na mnie, a gdy się do niej uśmiecham, znika za drzwiami. - Co ty pierdolisz Michelle? - teraz dziewczyna się nie hamuje. - Słyszysz te brednie na swój temat, które mówisz?! - powiedzenie, że jest zła, byłoby niedopowiedzeniem. - Mich, przejęłaś opiekę nad niemowlęciem, przedkładając swoje dobro nad jej. Wypruwasz sobie żyły w klubie i na uczelni, żeby zapewnić jej wszystko czego potrzebuje. I ty masz jeszcze w ogóle czelność myśleć, że mogłabym się wstydzić, że zechciałaś być moją przyjaciółką? - nie odpowiadam. Zamiast tego zaciskam usta w wąską kreskę. - Wow... w takim razie chyba w ogóle mnie nie znasz i bardzo źle oceniasz.  - Alice wyraźnie smutnieje. 

Pierdole!

- Cholera Ally! - odzywam się szybko. - Znam cię bardzo dobrze i oceniam jeszcze lepiej. - dodaje od razu. - Po prostu nie chciałabym narobić ci wstydu. Tyle. Tu w ogóle nie chodzi o ciebie. Boże Alice, przecież kocham cię jak siostrę. - zapewniam ją czym skłaniam ją by na mnie spojrzała. 

- A ty jesteś siostrą dla mnie. - zapewnia mnie przyjaciółka. - Dlatego nie pozwolę byś myślała o sobie w ten sposób. - nadal jest oburzona tym co wyjawiłam jej przed chwilą. - Poza tym, poznaj najpierw naszych gości. Przekonasz się, że żadne z nich nigdy nie pomyślałoby o tobie źle. - stara się mnie przekonać Al. - Zapewniam cię, że będą pod wrażeniem ciebie i tego jak sobie radzisz.

Nie wiem co odpowiedzieć, więc po prostu ją przytulam. 

- A jeśli jeszcze kiedykolwiek zaczniesz z takim gównem jak to dzisiaj, osobiście poinformuje o tym Clintona i oboje wykopiemy z ciebie te wszystkie bzdury. - szepce w moją szyję. 

- Wytoczyłaś najcięższe działo. - śmieję się cicho. 

- Ta sytuacja wymaga najcięższych dział. - mówi Ally, kiedy pomaga mi wstać. - Wyglądasz wspaniale. - lustruje mnie wzrokiem od góry do dołu. 

Rozlega się dzwonek do drzwi, a chwilę potem słyszymy krzyk Livi.

- Ciocia! Mama! Goście, goście! Chodźcie już! Szybko! - w krzyku dziewczynki słychać podekscytowanie. - 

- Już idziemy dziewczynko! - odkrzykuje jej moja przyjaciółka po czym patrzy na mnie. - Gotowa? - pyta. 

Nie.

- Tak. - mówię i idę za nią. 


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 12, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Unexpected LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz