XVII. „Oto miałam zderzenie z rzeczywistością"

1.1K 89 19
                                    

Gdy wracałam do pokoju z zajęć, Sybil nie było. Kiedy zasypiałam, ona cały czas nie przychodziła. A kiedy budziłam się — wcześnie, jak zawsze, by się pouczyć — ona jeszcze spała lub udawała, że śpi. Dokładnie tak wyglądała nasza relacja przez cały ostatni tydzień, czyli odkąd się pokłóciłyśmy.

Przyjaciółka — o ile mogłam ją jeszcze tak nazywać — unikała mnie, jakbym była trędowata. Wiele razy próbowałam z nią porozmawiać, wytłumaczyć się, przeprosić... za każdym tłumaczyła, że po prostu nie ma ochoty na rozmowy, zbywała mnie, ograniczała naszą komunikację tylko do koniecznych spraw.

Po prostu popsułam, cholernie i wszystko popsułam.

Gdyby chodziło tylko o fakt, kim był mój narzeczony i jaką funkcję miałam w przyszłości pełnić, nie byłaby taka wściekła, mogłaby mi to wybaczyć, zrozumiałaby, że to sekret, który musiałam zachować, którego nie mogłam zdradzić. Chodziło o całą tę resztę. O to, że wiele razy okłamywałam ją, gdzie jestem i co robię. Zamiast powiedzieć, że mam dodatkowe zajęcia, których wymaga mój narzeczony, ja kłamałam, że jestem w bibliotece. Zamiast wytłumaczyć materiały od generała również tymi dodatkowymi wymaganiami, ja mówiłam, że po prostu się nimi interesuję. Wolałam, aby było mi wygodniej, nie chciało mi się odpowiadać na ewentualne kolejne pytania.

Ale i tak najgorszym z moich przewinień był fakt, że nie powiedziałam jej nic o moich przypuszczeniach co do Patricka.

Przyzwyczaiłam się do tego, że z moją rodziną ta taktyka wydawała mi się najlepsza — mówiłam im najmniej, by ich nie martwić. Powinnam była wiedzieć, że z Sybil lepiej postąpić inaczej. To nie mama, która stwierdzi, że ufa mojemu instynktowi, ani Rose, która pogniewa się kilka chwil, a potem będzie mnie znów kochać. I choć chciałam usprawiedliwiać się, że nie mówiłam Sybil nic, bo do końca to były jedynie podejrzenia i nie chciałam jej martwić, wiedziałam, że to nieprawda. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, co wampir próbował zrobić mi, co zrobił jej i dlaczego nie udało mu się tego zrobić ze mną. Ale nic nie powiedziałam. Nie pisnęłam nawet słowem. A teraz zjadało mnie to od środka.

Życie w Akademii było inne, trudniejsze, kiedy Sybil nie było przy mnie. Wcześniej nie doceniałam tego, jak bardzo jej przerysowany w niemal kreskówkowy sposób charakter i beztroskie podejście do życia pomagało mi przetrwać każdy dzień. I chociaż wielokrotnie nazywałam ją w myślach irytującą, teraz oddałabym wszystko, żeby wyciągnęła mnie na jakieś zakupy, nawet jeśli miało to oznaczać, że potem do piątej nad ranem nadrabiałabym zaległości.

Westchnęłam i wyszłam z łóżka, uważając, aby być cicho. Kiedy spojrzałam na przyjaciółkę, wiedziałam od razu, że nie śpi. Jedno z jej oczu było lekko rozchylone, a ledwo widoczna spod powieki tęczówka podążała moim śladem. Odwróciłam wzrok. Nawet nie próbowałam się odezwać. To nie miało sensu.

Czesząc tego dnia włosy przed lustrem, zauważyłam, jak wiele z nich zostało na szczotce. Odłożyłam ją, aby przyjrzeć się fryzurze. Ostatnio moje loki nie chciały kręcić się tak ładnie, jak kiedyś miały w zwyczaju. Nieważne, że używałam teraz produktów ze znacznie wyższej półki, niż gdy mieszkałam w Westendzie, nie liczyły się też tutoriale, które obejrzałam na ten temat, próbując ratować sytuację. Byłam po prostu znów wycieńczona i zmartwiona. Wystarczył zaledwie tydzień, żeby doprowadzić mnie do takiego stanu. Obawiałam się, co przyniosą kolejne dni, bo z każdym z nich mój strach i wyrzuty sumienia pogłębiały się coraz bardziej.

Nie martwiłam się jedynie sytuacją z Sybil, wciąż nie powiedziałam też królowi ani nikomu innemu, że zdradziłam przed profesorką i współlokatorką, kim był mój narzeczony. Na zamku nie byliby z tego faktu zadowoleni. Zadawali sobie wiele trudu, aby utrzymywać moją tożsamość w tajemnicy dla mojego własnego bezpieczeństwa, a ja w irracjonalnym przypływie gniewu zdradziłam ją osobie, która nienawidzi ludzi, i przyjaciółce, którą później zraniłam tak bardzo, że się do mnie już nie odzywała. Konsekwencje tych dwóch decyzji mogły ciągnąć się za mną przez bardzo długi czas. Może lepiej byłoby, jakby jakiś pracownik króla się o tym dowiedział, może mógłby mi pomóc, ale nie chciałam się przyznać. Nie do tego. Nie do swojej własnej słabości.

II. Pąki NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz