×Rozdział 1×

277 18 8
                                    

°Pov Tanjiro °

Wstałem sztrasznie wcześnie. Minął tydzień od spotkania z moim "wybawcą" więc powinienem sprawdzić czy przypadkiem nie złamał obietnicy. Wytłumaczyłem też tydzień temu czemu mnie nie było, powiedziałem że miałem długą misję na północy. Na szczęście uwierzyli mimo mojego problemu z kłamaniem. Ubrałem po cichu mój mundurek i haori, poczym wyszłem powoli z pokoju. Na szczęście ani Zenitsu, ani Inosuke się nie obudzili. Dziwnie się czułem ukrywając przed nimi to wszystko, ale musiałem dać sobie radę. Wszyscy jeszcze spali więc z łatwością wyszłem z rezydencji. Mogłem wtedy w spokoju skierować się do wioski w górach. Droga mi się tam strasznie dłużyła, może to przez to że wtedy biegłem w rozpaczy, ale naprawdę długo się tam szło.

Kiedy wkońcu doszedłem, zaczęło wschodzić słońce. Zaparło mi to dech w piersiach, słońce pięknie kolorowało skaliste zaśnieżone góry nad wioską, a liście zaczęły tańczyć na wietrze. Chyba nie będzie tu tak źle przychodzić co tydzień, jeżeli takie widoki będą mnie witać. Wkońcu się opanowałem i poszłem w stronę wielkiego domu. Stanąłem przed drzwiami i zapukałem, ale nic. Westchnąłem i jeszcze raz zapukałem, ale dalej nic. Wkońcu podeszła do mnie jakąś starsza kobieta.
-Mistrza dzisiaj nie ma, wyjechał dwa dni temu na północ. - Zamurowało mnie.
-Wyjechał?-Kobieta kiwneła mi głową na tak. No tak... mówił mi o tym, ale akurat dzisiaj go nie ma? Co jeżeli zjadł kogoś i wyjechał, by ukryć to przede mną? Może to zaplanował... Ale byłem naiwny! Myśli zaczęły mi się nasilać, ale w pewnym momencie ktoś za mną złapał mnie za ramię.

-Wyjechałem tylko na dwa dni pani Chang, ale na szczęście już wruciłem. - Spojrzałem w górę przestraszony. Pan Tomioka stał za mną i trzymał mnie za ramię, był strasznie blisko... za blisko, a na dodatek...
-Aaa nie zauważyłam że Pan przyjechał... - Powiedziała smutno kobieta. A ja nie wiedziałem co robić, czy się od niego odsunąć, uciekać czy cokolwiek... Demon stał i se gadał na słońcu. Myślałem że zaraz wykituje zamiast niego na tym słońcu.
-Nic nie szkodzi, niech pani mi wybaczy, ale mam poważną rozmowę do przebycia z chłopcem. Miło mi było panią znowu zobaczyć. - O dziwo mężczyzna lekko się uśmiechnął, poczym wciągnął mnie do domu błyskawicznie. Spojrzał na mnie, a ja nie wiedziałem co powiedzieć. -  Zawsze masz taką minę gdy kogoś zobaczysz, czy o co ci chodzi?
-J-ja... - Próbowałem uspokoić się, by wydobyć z siebie głos. - Słońce... J-jak ty... - Mężczyzna podniósł mnie znowu za podbródek, bym spojrzał mu w oczy.
-Wy nic nie wiecie prawda? - Zdziwiłem się jego pytaniem i dalej nie potrafiłem się uspokoić. Co jeżeli zna lek, ale działa tylko w połowie? Może będę mógł go poprosić i pomóc Nezuko. Mężczyzna dalej patrzał mi się w oczy, poczym westchnął. - Demony które zjedzą więcej ludzi mogą nad sobą bardziej panować co pewnie wiesz, te które odblokowały swoje "nadzwyczajne moce" potrafią się oprzeć mięsu człowieka i kierować się też innymi intuicjami. - Słuchałem go uważnie, ale nadal nie wiedziałem do czego ten dąży. - Męskie demony czasem wykorzystują damy do swoich... potrzeb. No a zawsze są konsekwencje i czasem wychodziło z tego dziecko... Zawsze takie "hybrydy" przeżywały do 7-go roku życia, lub odrazu zostawały zjadane jako deser... ale ja jakoś...mam teraz z 22 lata. - Zakryłem usta ręką. Nie wiedziałem że takie rzeczy występują w naturze. Ale czy napewno występują? Powinienem mu uwierzyć? Miałem większy mętlik w głowie niż przez ostatnie 3 lata.

-Czyli T-ty...
-Jestem w pół demonem i w pół człowiekiem, bo tak się urodziłem, większość rodzi się jako ludzie, ale niestety we mnie akurat krew demona jest zbudzona... - Powiedział puszczając mnie poczym podszedł do okna. Było od niego czuć odrazę do samego siebie. -...
-Cóż...moze jest jakiś powód czemu... - Nie chciałem mu narazie mówić o Nezuko, ani o innych sprawach.., choć ten dał mi dużo informacji o sobie. Spojrzałem w podłogę, nie wiedziałem jak na to wszytko zareagować. Czy mistrz wie o takich "hybrydach"? Wkońcu mają oni wybór czy chcą być demonem, lub człowiekiem, powinniśmy zabijać tylko tych którzy zabijają ludzi... Spojrzałem znowu na mężczyznę przy oknie.
-Zabiłeś kiedyś kogoś? - Spytałem.
-Może. - Szybko odpowiedział z lekkim oburzeniem w głosie. Zrobiłem dwa kroki w przód i dałem sobie ręce na krzyż.
-Słuchaj... Nie znam cie za bardzo, drugi raz widzę cie w życiu, ale muszę o tym wiedzieć, żeby mogłem utrzymać naszą małą umowę. - Na chwilę ucichłem by sprawdzić czy ten ma coś do powiedzenia. - Chce poprostu wiedzieć czy mogę ci zaufać do końca i po jakiej stronie stoisz -

צZanim się pojawiłeś¦× (Giyuutan /demon slayer ff) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz