chapter seven: wonderfully.

705 56 2
                                    

Na dworze było chłodno, ale tego dnia wiatr umilkł, więc właściwie warunki były niezłe do spacerowania. Avery skierowała kroki w stronę, z której dotarła do hostelu, dzięki czemu po parunastu minutach doszła do niewielkiego skweru, na którym ustawione były charakterystyczne czerwone ławki. Tym sposobem znalazła się na ulicy, przy której znajdowała się szkoła. Jej nowa szkoła... Dziewczyna aż się lekko uśmiechnęła na myśl o tym, że może się z czystym sumieniem nazwać studentką. Bezwiednie jej stopy zaczęły kierować się w stronę budynku z czerwonej cegły. Avery przyglądała się uważnie wszystkim mijanym sklepom, ponieważ stwierdziła, że prawdopodobnie Theo ma rację i przy jej niewielkich kwalifikacjach i trybie pracy na najwyżej pół etatu, najlepszym rozwiązaniem będzie poszukanie ofert po pierwsze w pobliżu szkoły, żeby nie musiała latać z jednego końca miasta na drugi, a po drugie w witrynach sklepowych, bo była większa szansa, że znajdzie tam pracę dla kelnerki, sprzątaczki czy jakiejś pomocy w sklepie. Miała nadzieję też na to, że przy okazji rozejrzy się za mieszkaniem. Liczyła się z tym, że zostanie parę nocy u Theo, ale nie wyobrażała sobie mieszkania przez cały rok w takim zawieszeniu. Co by nie było, ale hostel to miejsce raczej tymczasowe. Wiedziała, że akademik byłby tańszy, ale nie była pewna czy na chwilę przed rozpoczęciem roku dostanie tam pokój. Tak prawdę mówiąc nie była nawet pewna czy szkoła ma swój akademik. Będąc jeszcze w domu sprawdziła, że Akademia Sztuki oferowała swoim studentom zakwaterowanie, ale co do tej, nie miała żadnych informacji. Dziewczyna, starając się krążyć mniej więcej w okolicy, żeby być w stanie dotrzeć do hostelu, spacerowała kolejnymi ulicami. Po około dwóch godzinach łażenia, w ciągu których jedynymi ogłoszeniami, na jakie natrafiła były oferty pracy dla hydraulika w jakimś warsztacie i dla tancerek w klubie nocnym, Avery była trochę zawiedziona. Nie oczekiwała oczywiście, że znajdzie zatrudnienie w pierwszym miejscu jakie zobaczy, ale liczyła, że po takim czasie znajdzie jakąkolwiek ofertę pracy minimalnie chociaż pasującą do jej możliwości. Gdyby były takie ogłoszenia, miałaby większą nadzieję, że uda jej się coś znaleźć. Zbliżała się pierwsza, a szatynka wciąż była bez śniadania, więc gdy w ciągu sklepów dostrzegła niewielką kawiarnię postanowiła zrobić sobie krótką przerwę i wreszcie coś zjeść. Wewnątrz panował spokój i cisza przerywana tylko brzdękiem naczyń czy szelestem gazety. Nie była to co prawda jedna z tych przytulnych małych kawiarenek z ladą zastawioną górą ślicznie wyglądających słodkości i wypełnioną zapachem świeżo upieczonych babeczek, ale prosty wystrój w żaden sposób nie odpychał. Przy oknie i na środku sali stało kilka stolików, ale większość była wolna. Jedynie w kącie siedziała ciemnowłosa dziewczyna przeglądająca gazetę, a przy jednym z bardziej środkowych stolików siedział mężczyzna w starszym wieku i popijał kawę. Za ladą stała kobieta w średnim wieku, która pojawiła się w pomieszczeniu zaraz po tym, gdy Avery przekroczyła jego próg.

- Dzień dobry. - Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.

- Co ci mogę podać? - Zapytała kobieta odwzajemniając gest szatynki.

- Ma pani coś obiadowego? Albo przynajmniej bardziej konkretnego od ciastek?

- Na razie obiadów jeszcze nie mamy, ale mogę ci zaproponować coś bardziej śniadaniowego... Tosty, jajecznica na bekonie, naleśniki?

- To niech będzie jajecznica i herbata.

- To usiądź sobie, a ja za chwilę podam do stolika.

Kobieta zniknęła na zapleczu, a Avery już miała odejść zając stolik, gdy jej wzrok zahaczył o białą kartkę formatu a5 postawioną na ladzie, na której widniał napis: "Przyjmiemy kelnerkę.". Dziewczyna przystanęła w miejscu i przez moment była tak zdumiona, że nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Stała przy ladzie może nie bardzo długo, ale nie zdążyła odejść zanim wróciła kobieta obsługująca klientów.

Little Jazzy Girl | z.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz