Rozdział 7

734 53 7
                                    

Czarnowłosy po tym jak przyniósł nieprzytomną Octavie do skrzydła szpitalnego w domu głównym, nie zostawił jej nawet na sekundę. Chciał być przy niej gdy się obudzi. Mimo że mineły dwa dni odkąd straciła przytomność, on siedział przy niej trzymając jej lodowatą dłoń. Lekarz stada przeprowadził wiele badań czy też podłączył ją do różnych maszyn, lecz nie potrafił powiedzieć dlaczego Luna jest taka lodowata.

Siedząc przy jej łóżku szpitalnym mówił do niej, a wręcz błagał żeby w końcu otworzyła oczy. Chciał jedynie ponownie utonąć w tych dwóch węgielkach. Starał się być silny ale czuł, że jest coś nie tak, zresztą każdy czuł że coś jest w powietrzu tylko nikt nie był w stanie stwierdzić co to jest. Czy to przez to jego mate jest w śpiączce? Czy ona cierpi? Kiedy się obudzi? Czy to Victor jej zrobił? Wiele pytań przewijało my się przez głowę, ale na żadne z nich nie miał odpowiedzi.

Styx nie tracił nadziej czuwał przy mięknie zważając na własne zdrowie, nie spał i nie jadł mimo że pielęgniarka przynosiła mu jedzenie, a on za każdym razem mówił, że jeżeli to nie dotyczy Octavii to lepiej żeby wyszli więc wszyscy go słuchali. Zakazał wpuszczania jej przyjaciół czy swojej rodziny jedyne osoby, które wchodziły do jej sali to lekarz i pielęgniarka. Chciał być przy niej cały czas mimo że miał własne obowiązki, więc dopiero po dwóch dniach postanowił przenieść papierkowa robotę do jej sali żeby być przy niej jakby coś zaczęło się dziać. Westchnął przeciągle i przetarł wolną ręką twarz.

— Słoneczko muszę teraz wyjść na dosłownie chwile i zaraz do ciebie wracam dobrze? - popatrzył na jej spokojną twarz, smutnym i troskliwym wzrokiem by po chwili ucałować jej dłoń.

Wstał i skierował się do wyjścia z sali udając się do swojego gabinetu.  Idąc rozmyślał co jest przyczyną jej tak długiej nieprzytomności. Czy to urok czarownicy? A może Sara się myliła co do Victora? Bo to wcale nie tak że jej przyjaciel nie zauważyli braku naszyjnika. Chociaż tak na prawdę nikt nie zauważył różnicy, dla nich była zwykłym człowiekiem niczym z najdroższej porcelany.

Idąc nie zwracał uwagi na swoich poddanych, którzy pochylali głowę w dół w geście szacunku. Był pochłonięty myśleniem jak może pomoc swojej mate. Wchodząc do swojego gabinetu zastał swoją rodzine, betę i przyjaciół Octavii. Zatrzymał się i popatrzył na nich wszystkich.

— To coś ważnego czy nogę wziąć swoje rzeczy i iść do mojego słoneczka? - zapytał zirytowany.

— Musisz się zgodzić na to żeby Tess ją zobaczyła. Może ją uratować. - powiedziała Sue.

— Sara mogła się mylić i Victor ją skrzywdził albo jest to przyczyna tego co jest w powietrzu. - dodał Tom

— Powiedziałam już że Victor by jej nie skrzyw........

— To gdzie on jest żeby to potwierdzić co? Jesteś tego taka pewna, a nie umiesz to kurwa znaleźć i mówisz że jej nie skrzywdził. Jaką masz kurwa pewność, że tego nie zrobił?! - warkną wściekły Styx wchodząc jej w zdanie.

— A jaką masz ty pewność, że to nie urok czarownicy przez co Tess mogłaby jej pomóc? - spytała Sue, też podnosząc głos.

— Cokolwiek się z nią dzieje wyjdzie z tego. - powiedział pewny siebie czarnowłosy.

— Pozwól Tess ją zobaczyć może to pomoże i w końcu się obudzi. - powiedział ojciec Styx'a

— Może i nasz racje i nie mam cholernego pojęcia gdzie jest Victor, nie mam też pewności czy ją skrzywdził, ani czy wiedźma to zrobiła, a może to coś co jest w powietrzu ją krzywdzi ale wiem jedno. - zrobiła przerwę wstając i podchodząc dwa kroki. - jeżeli kurwa przez ciebie i twoje obawy coś się jej stanie to cię kurwa zabije! - krzyknęła na niego. - niech zobaczy ją ta cholerna wiedźma. - dodała zdenerwowana Sara, omijając go i wychodząc z gabinetu.

Historia jak z Książki.     [ZAWIESZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz