Prolog - Oświadczenie na kolanach

5.5K 190 69
                                    


Rok po bitwie o Hogwart

Drżał na całym ciele, a dźwięki, które z siebie wydawał brzmiały naprawdę żałośnie. To było coś pomiędzy zawodzeniem, szlochem i skrzeczeniem niczym spłoszona papuga.

Stała nad nim z rękami założonymi na piersi i zastanawiała się dlaczego jej oczy są suche. Skoro nawet nie mogła teraz płakać, to może tak naprawdę wcale jej nie zależało?

Nie rozumiała też dlaczego jej różdżka nadal spokojnie spoczywała w jej treningowej kaburze przytwierdzonej do ramienia. Już dawno powinna po nią sięgnąć i przekląć jego piegowaty tyłek stąd do Glasgow i z powrotem.

Próbowała sobie to zwizualizować - dokładnie ten moment, gdy ten niezdarny w łóżku głupek - który do dziś nie potrafił zlokalizować łechtaczki - zdradził ją, upokorzył i zawiódł. Jednak nadal nie czuła całej tej złości, jaka powinna się w niej właśnie teraz pojawić. Szczerze powiedziawszy było jej go nawet trochę żal. Wkopał się w coś, co dosłownie zniszczy mu życie. Biedny idiota.

- To była tylko chwila zapomnienia. To się stało naprawdę niechcący - szlochał. - Nie było cię wtedy przez przeszło trzy tygodnie, a ja naprawdę nie wiem jak do tego doszło...

- A może twój kutas ma osobny mózg i uciekł ci, gdy akurat tego nie zauważyłeś? - wtrącił cierpko Bill, ignorując ostrzegawcze prychnięcie swojej zdegustowanej żony.

Właśnie! Jeśli Hermiona miała o coś się złościć, to może powinna właśnie też o to, że Ron wyznał swoje winy na łonie całej rodziny, przy miłym, niedzielnym obiedzie - który miał być tak naprawdę świętowaniem tego, że od wczoraj została Certyfikowanym Łamaczem Klątw.

Bill, Fleur, Molly, Artur, Harry, Angelina, George, a nawet Neville, który trenował z chłopakami na szkoleniu aurorskim byli tu dzisiaj obecni. Była tam też Luna, która jako dobra przyjaciółka wpadła podarować Hermionie w ramach gratulacji poświęcony przez natchnione gumochłony naszyjnik z kapslami po kremowym piwie. W ekipie brakowało tylko Ginny, która znalazła wygodną wymówkę, by się jakoś z tego wymiksować, bo po porażce na jej ostatnich egzaminach i niepowodzeniu w próbie ponownego usidlenia Harry'ego, bardzo źle znosiła sukcesy innych.

I właśnie ten moment wybrał sobie pieprzony Ronald Billius Weasley, by ogłosić, że przed dwoma miesiącami, gdy Hermiona była na szkoleniu w Egipcie, niechcący - jak wciąż twierdził - przespał się nie z kim innym tylko ze wstrętną Romildą Vane.

A Romilda mimo swojej nadal głośno deklarowanej obsesji na punkcie Wybrańca, na jedną noc zadowoliła się jego wiernym giermkiem. I tylko przy okazji wygodnie zapomniała wspomnieć o tym, że nie stosowała żadnej antykoncepcji. Ron miał naprawdę przerąbane.

Teraz już były chłopak Hermiony klęczał przed nią, zalany łzami i wciąż błagający o wybaczenie. Wyglądał trochę, jak zasmarkany, czerwony kołkogonek w ohydnej koszulce swojej ulubionej drużyny Quidditcha.

Hermiona przelotnie pomyślała o tym, że to nawet była ulga. Gdy Ron nagle przed nią uklęknął z wyraźnie błyszczącymi oczami, przez chwilę bała się, że zamierzał jej się oświadczyć. Całe szczęście, że jedynie próbował błagać ją na kolanach o wybaczenie za nieopatrzne spłodzenie kolejnego Weasleya i to na dodatek w krzyżówce z genami Vane. Doprawdy już trochę współczuła McGonagall, że będzie musiała kiedyś wpuścić to dziecko do swojej szkoły. Oby tylko odziedziczyło kilka dobrych cech po swoich wujkach i dziadkach, bo patrząc na intelekt jego ojca i matki niestety nie miało w życiu za dużych szans.

- Miona! Ty wiesz, że kocham cię ponad wszystko!

- Tylko nie ponad potrzeby własnego kutasa? - napomknął nieco rozbawiony George.

Dramione - Tradycje [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz