Wiórek masła spadł na parujący tost, stapiając się ze złocistą skórką w boską jedność. Raisa kochała obfitujące w samotność soboty. Rodziców nigdy nie było w domu, za bardzo przejmowali się interesami by wziąć choćby dzień wolnego. Mogła więc w spokoju nacieszyć się chwilą błogiej ciszy.
A jednak święty spokój nie chciał przyjść do niej ze zwyczajną łatwością. Cicha nutka w jej głowie grała jeden dźwięk- coś jest nie tak. Obarczyła winą napięcie po wczorajszej awanturze i strząsając niepokój z barków zabrała się do śniadania.
- Podać coś jeszcze? - Wiktor, wyraźnie rozpromieniony apetytem dziewczyny, jak zawsze stał przy drzwiach prowadzących do kuchni. Cieszył się że po długich miesiącach głodówki mógł w końcu zbierać puste talerze.
- Dziękuję, nie trzeba - odpowiedziała niewyraźnie, zakrywając pełne usta dłonią. Po magicznej kuracji odchudzającej matki głód nachodził ją praktycznie non stop. Ale teraz mogła jeść to, na co faktycznie miała ochotę i nie zamierzała sobie tego odmawiać. Nie skoro siostra zapewniła ją o rozwiązaniu dla tej niewygodnej sytuacji.
Kiedy już wszystkie naczynia zaświeciły pustkami, podziękowała i zajęła się pracą domową. Standardowo poświęciła ledwie chwilę na banalne równania funkcji kwadratowej. Spędziła jeszcze chwilę na dopracowywaniu planów ozdób, które zaczęła przygotowywać w nocy. Była z nich zadowolona i liczyła na uznanie.
Resztę poranka zarezerwowała dla Tolkiena. Uklęknęła przy łóżku unosząc ciężki pled jedną ręką, drugą sięgając pod mebel na oślep. Starannie zabarykadowała 1280 stronnicowy sekret, tak by nikt nieproszony nie mógł go odkryć. Z niewielkim trudem wysunęła opasłe tomiszcze, chwytając je z rosnącą ekscytacją.
Chwilę później siedziała pod osłoną tiulowych spódnic, zaszyta w głębi garderoby. Jej krańca nie dało się dostrzec z perspektywy wejścia. Trzeba by przedrzeć się przez kilka rzędów wieszaków, lub- tak jak robiła to Raisa- przejść na czworaka, ocierając się o nie grzbietem. Zapach sosnowej boazerii i lawendy wywieszonej dla odstraszenia moli otulił ją z wolna. Czuła jak z każdą kolejną stroną wsiąka w historię odważnego Hobbita.
W końcu jednak stłumione bicie zegara obwieściło jedenastą, a dziewczyna niechętnie wypełzła ze swojej kryjówki. Musiała się pospieszyć, chciała złapać siostrę jeszcze przed koszmarną sesją rękodzieła. Pytania kłębiły się nad jej starannie upiętym kucykiem, co rusz zahaczając o feralny wieczór i czarną spinkę.
- Wrócę dzisiaj późno, mam do zrobienia projekt grupowy - rzuciła do Wiktora, wsuwając buty na nogi. Lokaj właśnie podawał jej kaszmirowy szalik z najwyższej półki.
- Niech panienka ją pozdrowi. - Uśmiechnął się pod wąsem, widząc zmieszanie rosnące na młodej twarzy.
Śnieżna pustynia na podwórku błyszczała w promieniach słońca jak tysiące mikroskopijnych pryzmatów. Raisa pozwoliła by szczypiące w powieki powietrze napełniło jej płuca. Gęsta chmura opuściła jej rozchylone usta, kiedy sprężystym krokiem ruszyła przed siebie. Kilkukrotnie poślizgnęła się na zabójczo oblodzonym chodniku, całe szczęście łapiąc równowagę w ostatnim momencie.
Szybkim tempem dotarła do hotelu, zostawiając za sobą kłęby pary niczym ekspres polarny. Garść szarego już puchu opadła z jej podeszw, kiedy tupnęła kilkukrotnie przechodząc przez obrotowe drzwi. Nie zdążyła nawet spojrzeć w stronę recepcji, kiedy uprzedził ją niespodziewany dotyk na ramieniu.
- Nie powinnaś przychodzić, jeszcze za wcześnie - westchnęła Anna, zakładając kosmyk za czerwone od mrozu ucho.
Wyglądała fatalnie. Ciemne podkowy gasiły naturalny blask jej twarzy, mącąc zbłąkane spojrzenie. Zazwyczaj starannie wyprasowane ubrania dziś zmięły się w każdą możliwą stronę. A jakby tego było mało, w cichym zgiełku lobby rozległo się potworne burczenie jej pustego brzucha.
![](https://img.wattpad.com/cover/303805224-288-k740343.jpg)
CZYTASZ
Zdechlaczek || Metal Family
FanfictionŻycie Raisy jest perfekcyjne w każdym calu. Poczynając od perlistego uśmiechu, na wzorowych ocenach kończąc. Złote puchary lśnią ustawione równiutko nad kominkiem, obwieszczając każdemu gościowi jak wybitnej pociechy doczekali się państwo Fiodorow...