Poczekalnia rozbrzmiewała monotonnym tykaniem zegara, a jedyny dźwięk zakłócający ciszę to twoje przyspieszone oddechy i przytłumiony szmer rozmów z recepcji. Siedziałaś na jego kolanach, skulona, jakby cały świat miał was zaraz pochłonąć. Valerio oplatał cię ramionami z niezmąconym spokojem, którego w tej chwili najbardziej ci brakowało.
– Czy teraz czujesz się nieco lepiej, serduszko? – zapytał miękkim, niskim tonem, w którym pobrzmiewała troska.
Odwróciłaś głowę, unikając jego spojrzenia, ale słowa cisnęły się na usta.
– Nie mów do mnie w ten sposób – rzuciłaś, próbując zabrzmieć stanowczo, choć drżenie w głosie zdradzało twoje wahanie.
Uniósł jedną brew, a kącik jego ust drgnął w półuśmiechu.
– Dobrze, przepraszam. – odparł, jego głos był jednocześnie lekko żartobliwy i przepełniony czymś trudnym do uchwycenia. – Zależało mi jedynie na subtelności.
– Nie potrzebuję subtelności, Valerio – odparłaś, unosząc głowę i spoglądając mu w oczy, choć w twoich wciąż lśniły resztki łez. – Potrzebuję...
Zamilkłaś, niepewna, jak dokończyć zdanie. Jego spojrzenie zmiękło.
– Wiesz, czego potrzebujesz – odparł, przesuwając dłonią delikatnie po twoim policzku. – A to wystarczy. Nie musisz teraz składać żadnych deklaracji, ani wobec mnie, ani wobec siebie.
– Dlaczego jesteś taki? – zapytałaś w końcu, wyrywając się z ciszy.
– A jaki jestem, jeśli mogę spytać? – Z jego ust padło to pytanie z nieskrywaną ciekawością, ale i ciepłym uśmiechem.
– Taki... – szukałaś słowa, które oddałoby choćby część tego, co czułaś. – Dobry. Cierpliwy. Jakbyś... – przełknęłaś głośno – wiedział, kim naprawdę jestem.
Valerio zmrużył oczy, spoglądając na ciebie z uwagą, jakby ważył każde swoje słowo.
– Pozwól, że sprostuję jedno, y/n. Nie jestem cierpliwy. Jestem zainteresowany. Zafascynowany, jeśli mam być precyzyjny. A co do tego, kim naprawdę jesteś... – Jego dłoń, pewna, spoczęła na twoim udzie. – Widzę cię dokładnie taką, jaka jesteś w tej chwili. Roztrzęsioną, zmęczoną, ale też nieugiętą i z pazurkiem. Nawet jeśli sama tego nie dostrzegasz. Otworzyłaś się przede mną, nie mogę tym pogardzić, przeciwnie, bardzo to doceniam.
– Valerio… – zaczęłaś, ale nie wiedziałaś, co powiedzieć.
Nachylił się bliżej, tak że jego oddech muskał twoją skórę.
– Wiem, że teraz wszystko wydaje się zbyt ciężkie, zbyt chaotyczne, ale nie musisz wszystkiego dźwigać sama – mówił powoli, niemal szeptem. – Nie jestem tutaj, by wymagać od ciebie czegokolwiek. Jestem tutaj, bo chcę.
– Ale… dlaczego? – wykrztusiłaś, czując, jak ciepło jego słów powoli rozpuszcza mur, który budowałaś wokół siebie.
– Dlaczego? – powtórzył, a jego usta wygięły się w lekki grymas. – Może dlatego, że jesteś jedną z niewielu osób, które, choć złamane, wciąż próbują. Albo dlatego, że w twoim spojrzeniu jest coś, co przypomina mi burzę – destrukcyjną, ale piękną w swojej intensywności. Chcę Ci pomóc skarbie. Widzę, że nie dzieje się u Ciebie dobrze. Nie chcę naciskać, ale jeżeli tylko pozwolisz, wiedz, że przy tobie będę.
Siedziałaś w ciszy, wpatrując się w niego, jakby każde jego słowo było obietnicą, którą bałaś się przyjąć.
– Nie musisz mi wierzyć, y/n – dodał, pochylając się tak blisko, że jego czoło niemal dotknęło twojego. – To zrozumiałe, że mi nie ufasz, nie znasz mnie, jestem dla Ciebie obcy, ale pozwól mi być tutaj, przynajmniej na tę chwilę.
W twojej kieszeni rozbrzmiał wibracyjny dźwięk telefonu, przerywając moment. Zerknęłaś w dół, a potem znów spojrzałaś na Wood'a, rozdarta między racjonalnością, a czymś, co zaczynało przypominać tęsknotę. Tęsknotę za czymś czego nigdy nie dostałaś – miłością.
– To pewnie rodzice – oznajmiłaś cicho. – Pewnie martwią się, że tak późno jeszcze nie wróciłam.
– Czy mają powód, by się martwić? – zapytał z uśmiechem, choć jego głos miał w sobie cień powagi.
Zawahałaś się, czując, jak coś w środku ściska cię w odpowiedzi na to pytanie.
– Może powinni – odparłaś, spuszczając wzrok. – Sama nie wiem, co właśnie robię.
Valerio uniósł twój podbródek delikatnym ruchem, zmuszając cię, byś znów spojrzała mu w oczy.
– Powiem ci jedno – jego ton był cichy, niemal intymny – nie musisz wszystkiego wiedzieć od razu. Nie każda decyzja musi być podjęta w pośpiechu. Pozwól sobie na chwilę oddechu.
Jego słowa, choć proste, wypełniły cię poczuciem ulgi, jakby ciężar, który nosiłaś, nieco zelżał. Może po raz pierwszy od dawna poczułaś, że ktoś naprawdę cię rozumie.
Wood przez chwilę milczał, pozwalając, by twoje słowa zawisły między wami niczym niedokończona melodia. Jego spojrzenie było poważne, ale nie osądzające – jakby rozważał coś, co powiedziałaś, choć tak naprawdę szukał czegoś o wiele głębiej.
– Wiesz – zaczął w końcu, jego głos był niski i spokojny, jak fale uspokajające burzliwe morze – ludzie nie zawsze pasują do siebie od razu. Czasem mogą być jak dwa skrawki zupełnie różnych tkanin: jedna delikatna, druga szorstka. I na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie da się ich zszyć w jedną całość.
Przerwał, jakby chciał dać ci czas, byś zrozumiała znaczenie tych słów.
– Ale czasami – kontynuował, przesuwając delikatnie kciukiem po twoim policzku – wystarczy trochę zaufania. Nie każda osoba, która wyciąga do ciebie rękę, ma złe intencje. Nie każda chce cię zmienić lub ocenić. Czasem chcą po prostu... pomóc ci unieść to, co dźwigasz.
Czułaś, jak jego słowa trafiają głęboko, docierając do miejsc, które zbyt długo ukrywałaś nawet przed samą sobą.
– A co, jeśli ta pomoc tylko bardziej wszystko skomplikuje? – wyszeptałaś, twoje słowa były niemal drżeniem.
Valerio ponownie uśmiechnął się delikatnie, a w jego oczach pojawiła się mieszanka ciepła i pewności.
– Może tak będzie. Ale może właśnie w komplikacjach odnajdziemy coś, czego się nie spodziewaliśmy – odpowiedział, z wyraźną powagą. – Nie twierdzę, że wszystko zawsze się uda. Że każdy gest wsparcia jest idealny. Ale, y/n, czasami wystarczy dać sobie szansę. Nie musisz od razu wierzyć w ludzi, ale możesz pozwolić im być.
Zamilkłaś, czując, jak jego słowa krążą w twojej głowie. Były proste, ale jednocześnie otwierały przed tobą perspektywę, której do tej pory nie widziałaś.
– Nie jestem idealny – dodał, przerywając ciszę. – I pewnie popełnię więcej błędów, niż chciałbym przyznać. Ale wiem jedno: jeśli kiedykolwiek poczujesz, że nie jesteś w stanie sama zrobić kroku do przodu, ja będę, by podać ci rękę.
Spojrzałaś na niego, a w twoim sercu coś drgnęło. Może to było tylko chwilowe ciepło, może coś więcej. W tej jednej chwili nie czułaś się już tak samotna.
– Może spróbuję – powiedziałaś cicho, niepewna, ale szczera.
Jego uśmiech poszerzył się, a w jego spojrzeniu dostrzegłaś coś, co przypominało nadzieję.
– Tyle wystarczy – odpowiedział. – Spróbuj. Reszta... reszta przyjdzie z czasem.
I choć poczekalnia wciąż była cicha i chłodna, czułaś, że w twoim świecie pojawiło się coś nowego – jak delikatny promień światła, który zaczyna przedzierać się przez ciemność.
![](https://img.wattpad.com/cover/325022094-288-k608922.jpg)
CZYTASZ
Imagine Love
Cerita PendekHistoria typu: "Wyobraź sobie" Opis: W poczekalni lekarskiej spotykasz przystojnego chłopaka, myślisz, że coś z tego będzie?