Spójrzmy prawdzie w oczy. Uczucia mącą nam w głowie. Przez nie, wszystko jest bardziej skomplikowane. Cięższe do rozwiązania. Serce krzyczy jedno, a rozum mówi drugie. Ciarki na plecach i bajzel w głowie. Ekscytacja, czy frustracja... Wszystko zlewa się w jedno, a my jak głupi pchamy się jeszcze bardziej w to bagno. Bo tak naprawdę kontrolę nad nami sprawują uczucia...
- W końcu pojawisz się z kimś porządnym. - Klasnęła zachwycona matka Wolf'a. - Nie będę musiała się wstydzić. - Ekscytowała się dalej czarnowłosa.
- Kochanie, nie jestem przekonany czy ta młoda dama będzie wiedzieć jak powinna się zachowywać wśród takiego towarzystwa. - Surowy głos męża stłumił zapał małżonki. Normalna osoba powinna czuć się urażona, lecz ja w głębi byłam mu wdzięczna. Nie widziałam potrzeby obcowania z tymi ludźmi poza miejscem pracy. Nie wpasowuję się w ramy społeczeństwa, do którego należy małżeństwo.
- Oceniasz, nawet jej nie znając. Smith jest dyrektorką dobrze prosperującej firmy ubezpieczeniowej. Posunę się o stwierdzenie, że mielibyście od cholery tematów do rozmowy. - Postawny mężczyzna posłał mi ironiczny uśmiech...
- Ryan, sądzę, że twój ojciec ma rację. - Pierwszy raz tego poranka zabrałam głos. - Proszę tego nie brać do siebie. - Spojrzałam na starszą parę. - Jednak ludzie tam są zadufani w sobie. Sztuczne uśmiechy na twarzach. Po prostu nie zamierzam udawać kogoś, kim nie jestem i nie zamierzam być. Komplementować ludzi, którymi gardzę. To jest poniżej mojej godności... - Kobieta z podziwem spoglądała na mnie, chłonąc każde moje słowo jak mantrę.
- Jesteś idealna... Sądzę, że nadajesz się jak nikt inny, prawda Frank? - Blask w oczach czarnowłosej kobiety nie zwiastował niczego dobrego. Przeniosłam niespokojne tęczówki w stronę powoli siwiejącego mężczyzny. Nerwowo podrapałam się po karku, on natomiast spiorunował mnie wzrokiem.
- Zgadzam się z tobą, kochanie. - Mruknął. - Wpadliśmy tylko na chwilę, więc będziemy się już zbierać. Panno Smith, czy mogłaby mi pani opowiedzieć więcej o twojej relacji z moim synem? Z wiekiem staję się większym plotkarzem, a nasz syn jest małomówny. Mam nadzieję, że pani się bardziej rozwiąże język. - Przytaknęłam niechętnie głową, podnosząc się z miejsca i powoli idąc w stronę korytarza.
- To ja zajmę się naszym synem. - Puściła oczko do męża, biorąc syna pod pachę i ciągnąc go w stronę kuchni.Hardym wzrokiem spojrzałam w płonące od wściekłości zielone tęczówki. Przeszywały mnie na wskroś. Czułam oddech na karku. Oczami wyobraźni widziałam nas na ringu. Najgłośniejsza i najbardziej krwawa walka gigantów. Dwóch zawodników. Zwycięzca i przegrany. Kto zostanie ogłoszony królem...
- Nie przypuszczałam, że nie jesteś w stanie sam ubrać płaszcza... - Rzuciłam ciętą ripostę. Pierwszy dobrze wyprowadzony cios.
- Dobrze wiesz z jakiego powodu chciałem porozmawiać na osobności. Nie dopuszczę do tego, aby mój syn umawiał się z morderczynią. W przyszłości ma szansę stać się jednym z najbardziej rozchwytywanych prawników. Ma przed sobą całą przyszłość. Tyle możliwości, a z tobą przy boku wróżę mu śmierć, albo więzienie. - Padam na deski w głowie, słysząc odliczanie. Dziesięć, dziewięć, osiem.... Każdy, nieważne jaki rodzic pragnie chronić swoje dziecko.
- On nie jest już małym dzieckiem. Potrafi o siebie zadbać i wie co dla niego dobre. - Na chwiejnych nogach podnoszę się, trzymając gardę. Mężczyzna kiwa potwierdzająco.
- Oczywiście, jednak on uważa, że sprzedajesz ubezpieczenia. Sądzisz, że dalej by się z tobą umawiał jakby znał prawdę? - Zapada nieprzyjemna cisza... Nerwowo zagryzam wargę.
- Jakim prawem mnie krytykujesz?! Korzystasz z moich usług. Nie różnisz się niczym ode mnie. To, że własnymi rękami nie odbierasz życia nie znaczy, że po twoich dłoniach nie spływa szkarłatna ciecz. Coraz więcej żywotów kończysz...
- Milcz... - Syczy, jednak ja ciągnę dalej, wyprowadzając serię ciosów.
- Ciekawe jak zareagowałaby twoja żona? Budujecie swoje szczęście na tragedii innych. Uprzedzę twój protest. Tak, ja również czerpię korzyści, lecz to ty wydajesz rozkaz. Jestem jedynie marionetką, posłańcem i katem. Bez ciebie jestem nikim. TY mną sterujesz. - Oddycham szybko, nierówno. Tłum skanduje. Dwa, jeden... Sędzia wymachuje, po chwili podnosząc moją rękę w akcie zwycięstwa.
CZYTASZ
Agencja Zabójstw
RomanceKobieta traktująca płeć męską jak przedmioty. Proste w obsłudze maszyny, wykonujące zlecenia bez zbędnych pytań. Dama, która ma władzę i nie korzy się przed nikim. Pracuje jedynie z mężczyznami. Świeżo upieczony prawnik dostaje pierwsze poważne zle...