(2) don't stop believin' (in a better tomorrow)

239 31 13
                                    

> "Don't Stop Believin'" - cover Glee

To był deszczowy, majowy wieczór, gdy na niebie nie błyszczały gwiazdy, a Księżyc już skrył się za szarą chmurą, wstydząc się swojego oblicza.

Ponownie siedział na tej samej ławeczce co zwykle i wpatrywał się w przejeżdżające po torach pociągi. Bycie w tym stanie go hipnotyzowało.

Zapominał wtedy o swojej rodzinie, krwi, która płynęła w jego żyłach z domieszką ohydnego piwa i wódki lejącej się litrami wśród domowych ścian.

Nienawidził siebie za to, że zawsze uciekał przed matką i jej okropnym partnerem, ale nie potrafił inaczej. Beznadziejność osaczała go, gdy nikt w domu nie stał po jego stronie. Był sam, jak zwykle.

Nie miał przyjaciół, a raczej nie nazywał tak swoich znajomych z klasy.

Był sam.

Każdego przyjaciela prędzej czy później tracił. Ludzie traktowali go niekiedy jak śmiecia, byli z nim wtedy, kiedy było dobrze, a gdy na wierzch wychodziły jego wady i lęki, w magiczny sposób znikali. A potem zamknął się na świat, na ludzi. Z dnia na dzień coraz bardziej znikał w swoim pokoju, gdzie siedział przed laptopem i słuchał muzyki, pisząc mało znaczące opowiadania, które i tak go nie zadowalały.

Nigdy nie wyda książki – stracił już to marzenie dawno temu.

Czuł, że nie tworzy niczego nowego, odkrywczego i pięknego, a był maniakiem kolekcjonowania cech i zachowań oraz poglądów, które malowały postacie prawdziwych artystów. Według niego artysta był sztuką i każda dziedzina jego życia powinna być estetyczna i twórcza.

Piękna.

Wracając, uciekał przed kłótniami, wyzwiskami i szarpaniną wywołanymi alkoholem na stację nieopodal swojego domu. Potrafił przez wiele godzin siedzieć na zimnej ławeczce na peronie i patrzeć, jak pociągi pędziły po torach zastanawiając się nad jednym.

Czy powinien skoczyć?

Nic go już nie czekało w życiu, był okropną osobą i każdej nocy kładł się z nadzieją, że nie dożyje poranka, że być może udusi się w śnie, a jego serce stanie, odbierając mu życie w najdelikatniejszy możliwy sposób.

Chociaż być może nawet na to nie zasłużył?

Chciał po prostu uciec od wszystkiego i udać, że nie istnieje.

Oderwał wzrok od metalowych torów, gdy pociąg wtoczył się na peron, wyrzucając z siebie kobietę z dzieckiem i młodego mężczyznę z walizką na kółkach.

Konduktor zagwizdał w gwizdek i wszystkie drzwi zostały zamknięte, a pociąg rozpoczął ponownie swój bieg.

– Przepraszam? Wie pan, gdzie znajduje się najbliższy dworzec autobusowy? Linia 203 jedzie podobno do Busan – odezwał się nagle obcy mężczyzna, który podszedł do niego, ciągnąc za sobą walizkę.

Zatrzymał się i otworzył usta, zniecierpliwiony brakiem odpowiedzi, gdy dostrzegł łzy płynące na pucołowatych policzkach młodego chłopaka.

– Hej... wszystko w porządku? – zapytał delikatnie i cicho, nie chcąc spłoszyć nieznajomego.

Nie znał go, ale jako człowiek poczuł swego rodzaju odpowiedzialność za drugą istotę. Ludzkie współczucie obudziło się w jego sercu.

Chłopak pociągnął nosem, chcąc doprowadzić siebie do normalnego stanu, by móc się odezwać, ale coś ściskało mu gardło, nie pozwalając mówić. Zdobył się jedynie na pokręcenie głową.

Nie było wcale w porządku. Od dawna nie było dnia, który określiłby "w porządku".

– Mam na imię Minho, może chcesz mi powiedzieć co się stało? – niepewnie usadowił się obok obcego i sięgnął do bocznej kieszonki walizki, wyciągając z niej paczkę zapachowych chusteczek.

umbrella, rain and train || minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz