- Bal bożonarodzeniowy to tradycja naszej szkoły od niemal początku jej istnienia. To czas, aby zbliżyć się do siebie i zawrzeć nowe znajomości. Przy okazji odwiecznym zwyczajem jest, że to dziewczyny zapraszają chłopców...
- Nie mogę się doczekać, aż skończy pierdolić - zerkam na Camilę, która wygląda na odrobinę zdenerwowaną. Po chwili głos dyrektorki milknie w głośnikach i wszyscy rozchodzą się do swoich klas.
- Słyszałam, jak Samanta Megg mówiła, że nadal nie zeszłyście się z Lucy, choć ta kłótnia nie była warta aż tyle zachodu - brunetka spogląda na mnie z dołu. - Chyba będzie próbowała zrobić jeszcze jedno podejście.
- Nie będzie - wzruszam lekko ramionami. Widzę zaciekawienie na twarzy dziewczyny, na co jedynie wzdycham głośno. - Ugh... No dobra. Zrywając z nią, powiedziałam Lucy, żeby nie zapomniała założyć gumki, gdy zechce mi zrobić loda, bo nie chcę złapać żadnego syfu od niej - niemal od razu unoszę ręce w geście obronnym, widząc wzrok brązowookiej. - Spokojnie, mój kutas nigdy w życiu nie trafił w takie coś jak ona.
Nie wiem, dlaczego mówię o czymś takim otwarcie. Camila to jednak moja przyjaciółka i znamy się od dziesięciu lat. Mimo różnic, to właśnie ona jako jedyna zaakceptowała "tą" odmienność, podczas gdy inni wyśmiewali się ze mnie w szkole. Jestem pewna, że wiedziała, kiedy zdarzały mi się numerki na jedną noc, co zapewne ją raniło, choć nigdy tego nie przyznała.
W ciszy przechodzimy pod salę, czekając na nauczyciela. Widzę, że coś ją martwi. Nie odzywa się przez dłuższą chwilę wyraźnie zamyślona, aż w końcu trąca mnie ramieniem. Marszczę brwi i koncentruję się na niej.
- W sumie skoro żadna z nas nie ma pary, to może pójdziemy razem? - pyta z nadzieją. Mam ochotę zaśmiać się z tego, jaka jest urocza. To nad tym myślała tyle czasu?
- A nie możemy po prostu zostać w domu i zrobić sobie maraton filmów? Wiesz, że nienawidzę bali - mruczę, chcąc się z nią trochę podrażnić. Jestem pewna, że wolałaby spędzić ze mną więcej czasu sam na sam, nawet jeśli miałabym ją tylko przytulać. A może nie tylko...
- Muszę tam zaśpiewać chociaż jedną piosenkę. Potem możemy się zawinąć - krzyżuje ze sobą nasze spojrzenia. Uśmiecham się i daję jej kuksańca w bok.
- Ale pod jednym warunkiem, że zakręcisz dla mnie tyłkiem. Ba-da, bam-bam-bam-bam, bam-bam - naśladuję jej głos w jednej z piosenek. Sama zaczynam twerkować, robię obrót, a na koniec kręcę kółka biodrami. Cabello rumieni się mocno i próbuje ukryć twarz we włosach. Mimo że wszyscy się na nas gapią, to nie przejmuję się tym, bo mam wrażenie, że właśnie poprawiłam jej humor.
- Przypomnij mi, że jak kiedyś będę robić teledysk, to zaproszę cię jako laskę od twerków - przygryza dolną wargę. Pochylam się i muskam ją kciukiem, co sprawia większe zawstydzenie u dziewczyny. - Lecz zgadzam się na taki układ.
- Masz to jak w banku, Camz - mruczę wesoło.
Po skończonej lekcji, Camila zmywa się szybciej, wykręcając się tym, że musi iść do toalety. Tak naprawdę czaję się za nią za rogiem, obserwując, jak wrzuca kolejną karteczkę do mojej szafki. Rozgląda się szybko, a następnie odchodzi w popłochu w przeciwną stronę. Zagryzam wnętrze policzka, czekając, aż zniknie z mojego pola widzenia.
Podchodzę jak gdyby nigdy nic do szafki, od razu rozpoznając jej pismo. Tym razem kartka jest zielona, co chyba ma symbolizować moje oczy. Uśmiecham się i czytam jej wiadomość.
Zobaczymy się na balu?
Kątem oka zauważam, że brunetka obserwuje mnie dyskretnie zza ściany, żeby zapewne podejść w dogodnym momencie. Wyciągam długopis i odpisuję szybko.
Tak. Poznasz mnie po stroju Grincha.
Zamykam szafkę, a następnie tak jak ostatnio wtykam w nią karteczkę z odpowiedzią.
CZYTASZ
Magic Grinchams || Camren FF || ✅
FanfictionGdy Lauren po raz kolejny zostaje świątecznym Grinchem, Camila postanawia to zmienić.