FALLON
Przez pierwsze miesiące w Nowym Jorku czułam się bardzo nieswojo i nie mogłam się zaklimatyzować. Nie chciałam wychodzić z domu, bo bałam się, że ojciec nas tu znalazł i będę musiała przeżywać wszystko od nowa. Do tej pory ciężko mi się funkcjonuje, po tym co przeszłam i od przyjazdu tutaj regularnie uczęszczam na terapię u psychologów i psychiatrów. Trochę mi to pomaga, ale nadal jest mi trudno pogodzić się z tym, co mi zgotował los. Nadal miewam ataki paniki albo gniewu. Wiecznie chodzę zestresowana i uważnie każdego obserwuję. Popadam w paranoje i obsesje. To jest kurewsko męczące. Czuję się jak wrak człowieka bez żadnego celu ani motywacji. Żyję, bo żyję i nic więcej. Nie jestem w stanie zapanować nad własnymi emocjami. To wszystko mnie przerosło i naprawdę sobie nie radzę. Czasami wystarczy zwykła drobnostka, żeby wyprowadzić mnie z równowagi. Nigdy nie zrozumiem, jakim trzeba być potworem, żeby krzywdzić innego człowieka dla własnej satysfakcji. Czasem myślę, że byłam ojcu potrzebna tylko po to, żeby miał się na kim powyżywać.
———————————————————————-
Właśnie wysiadłam z taksówki i zmierzałam w kierunku wejścia do swojej uczelni, aż nagle lunął deszcz. Świetnie, po prostu kurwa świetnie, dopiero co zaczął się poniedziałek, a ja już miałam pecha. Nie dość, że już cała zmokłam, to jeszcze się spóźniłam na zajęcia. Nie ma co, idealne rozpoczęcie tygodnia.Studiuję na Columbia University i jak na razie idzie mi całkiem dobrze. Stopnie mam dobre i z nauką się wyrabiam, dzięki czemu mogę zagospodarować trochę czasu dla siebie na czytanie książek albo oglądanie seriali. O tak, to są zdecydowanie moje dwa ulubione zajęcia.
Przed uczelnią o mało co nie zostałam staranowana przez jakiegoś nieostrożnego chłopaka, którego widziałam pierwszy raz na oczy.
-Patrz, gdzie biegasz, idioto!-wrzasnęłam.
-Nie unoś się złotko- parsknął i nie oglądając się za siebie wszedł do środka.
Zaniemówiłam. Tak mnie zdenerwowało jego aroganckie zachowanie, że osłupiałam na dobrą chwilę, zanim się otrząsnęłam i weszłam do budynku. Musiałam iść się ogarnąć, więc skierowałam się do łazienki. Mokre, rozczochrane włosy i zepsuty makijaż nie sprzyjały dobremu wyglądowi. Po kilku minutach, gdy już byłam w pełni usatysfakcjonowana, tym jak wyglądam, stwierdziłam, że mogę iść na zajęcia. Chwilę mi to zajęło, zanim odnalazłam salę. Przez to całe zamieszanie kompletnie wypadło mi to z głowy. Zapukałam delikatnie w drzwi, po czym je otworzyłam i weszłam do środka.
-Przep...-mój wzrok spoczął na brunecie, przez którego omal nie wylądowałam na betonie przed kilkoma minutami- to jakiś kurwa żart?-powiedziałam.
Widząc zaskoczone miny reszty studentów przebywających w sali, zdałam sobie z tego sprawę, że powiedziałam to na głos. Normalnie ta sytuacja by mnie obeszła, ale dzisiaj byłam wyjątkowo rozdrażniona, a prowodyr mojego wybuchu siedział, szczerząc się i posyłając mi prowokujące spojrzenie. Zastanawia mnie tylko, czy robi to specjalnie, żeby mnie jeszcze bardziej zdenerwować, czy jest po prostu głupi.
Sądząc po jego minie-raczej głupi.
-Słucham, Panno Evans?-uniósł się nauczyciel.
-Nie nic, Panie Profesorze-odpowiedziałam.
Ruszyłam w stronę swojego miejsca i przechodząc obok bruneta rzuciłam mu gniewne spojrzenie. Na moje nieszczęście siedział tuż przede mną. Byłam ciekawa, co on tutaj robił, bo nigdy wcześniej go nie widziałam poza dzisiejszym incydentem.
-Niezłe wejście, złotko- rzucił przez ramię- jestem Jacob Harris.
-Mhm, a jesteś tu, bo?-zapytałam rozdrażniona.
-Bo mam taki kaprys- odpowiedział odwracając się do mnie przodem- Nie przedstawisz się?
Spojrzał mi prosto w oczy i dopiero teraz dostrzegłam ich głęboką zieleń.
-Fallon Evans- rzuciłam od niechcenia przewracając oczami.
Nie chciałam z nim rozmawiać i chyba pojął moją aluzję. Skinął głową, po czym się odwrócił i już nie odezwał, aż do końca zajęć. Miałam trochę czasu na uspokojenie swoich nerwów, a gdy w końcu się to udało, zajęłam się wykładem. Staram się uważać na zajęciach, żeby później nie musieć tego nadrabiać we własnym zakresie.Ucieszyłam się, gdy w końcu mogłam wrócić do domu. Chciałam jak najszybciej wziąć długą i gorącą kąpiel, a później położyć się pod kocem i poczytać książkę. Muszę zająć czymś myśli, jak co wieczór, żeby nie zwariować. Niestety plan szybkiego powrotu do jedynego spokojnego dla mnie miejsca zepsuł mi nie kto inny jak Jacob.
-Czego ty ode mnie chcesz, nie widzisz, że się spieszę?-zapytałam lekko rozdrażniona.
Nie wiem co ten chłopak w sobie ma, ale sama jego obecność działa mi na nerwy, a to ostatnie czego mi teraz trzeba.
-Ale co tak od razu agresywnie? Nie denerwuj się, złość piękności szkodzi- odpowiedział i uśmiechnął się prowokująco.
-Chcesz mi powiedzieć coś konkretnego, czy łaskawie się odsuniesz i przestaniesz marnować mój cenny czas?- nie chciałam być wredna, ale z każdej sekundy na sekundę poziom mojej irytacji rósł.
-Chciałem cię tylko przeprosić za sytuację, która miała miejsce przed budynkiem. Masz rację, powinienem był bardziej uważać. Po prostu to mój pierwszy dzień tutaj i się spieszyłem-odparł szczerze.
Zdziwiła mnie zmiana jego zachowania. Sprawiał wrażenie aroganckiego dupka, a sam zebrał się w sobie na przeprosiny. Momentalnie moje zdenerwowanie zmalało. Chciałam jak najszybciej stąd wyjść, więc postanowiłam ukrócić pogawędkę.
-Okej, przyjmuję przeprosiny. A teraz wybacz, ale spieszę się do domu- zebrałam się na lekki uśmiech i już podnosiłam torbę z ziemi, gdy momentalnie zamarłam na jego słowa.
-A ty mnie nie przeprosisz?- zapytał.
-Ja? A za co niby?-parsknęłam.
Szczerze mnie rozbawiły jego słowa. Za co ja miałam go przepraszać? Za to, że mnie wkurwia? Ten to ma dopiero niezły tupet.
-No nie wiem, pomyślmy. Może za to, że odkąd mnie zobaczyłaś jesteś dla mnie wredna i opryskliwa? Nie zrobiłem ci nic złego, a ty mnie traktujesz jak wroga-w jego ustach zabrzmiało to jako atak. Poczułam się oskarżana, co mi się bardzo nie spodobało. Jak to miałam w naturze, gdy wyczuwałam zagrożenie, musiałam zacząć się bronić. Moje zjebane dzieciństwo dawało o sobie znać. Dzięki tato, za to, że teraz nie potrafię się normalnie komunikować z ludźmi, bo od razu odbieram wszystko jako atak.
-Nie wkurwiaj mnie nawet-rzuciłam na odczepnego i już miałam wychodzić, gdy złapał mnie za rękę i zatrzymał.
-Nie zachowuj się jak wariatka. Jesteś strasznie rozchwiana emocjonalnie-odpowiedział spokojnie.
Jego spokojny ton jeszcze bardziej mnie zdenerwował. Nie jestem w stanie wytłumaczyć dlaczego. Chyba wkurzał mnie sam fakt, że ktoś zamiast awantur, do których byłam przyzwyczajona, próbuje coś rozwiązać na spokojnie.
-Sam jesteś rozchwiany emocjonalnie- warknęłam wyszarpują rękę z jego uścisku, po czym wyszłam szybko z sali. Słyszałam za sobą jego wołanie, żebym zaczekała, ale miałam na to totalnie wyjebane. Musiałam wrócić do domu i wziąć coś na uspokojenie, bo nie potrafiłam się opanować. Co jest ze mną kurwa nie tak?Wróciłam do domu i od razu poszłam się położyć. Łyknęłam jakieś prochy, żeby się wyciszyć i próbowałam zasnąć. Przez jakiś czas mi się to nie udawało, więc odpuściłam i zdecydowałam, że zacznę czytać książkę. Musiałam oczyścić umysł. Byłam tak strasznie zmęczona dzisiejszym dniem, że na samą myśl, że jutro muszę wstać i znowu wyjść do ludzi wszystkiego mi się odechciewało. Siedziałam tak może jeszcze z dwie godziny, aż poczułam, że zasypiam. W końcu udało mi się odstresować i nie czekała mnie kolejna bezsenna noc.
CZYTASZ
All lost hopes
Teen FictionTyle ich łączyło, a tak wiele poróżniło. Zmęczonej życiem młodej dziewczynie los stawia na drodze rok starszego od niej chłopaka-Jacoba. Mogłoby się wydawać, że to dla Fallon szansa na odnalezienie ukojenia, ale dziewczyna szybko się przekonuje, że...