Właśnie padał deszcz. Pod opoczyński przystanek pod biedronką podjechał bus Piotrków-Opoczno. Donośny jęk opon zasygnalizował hamowanie pojazdu, a chwilę później kierowca otworzył drzwi autobusu. Ze środka wysiadła dość wysoka dziewczyna ubrana na czarno. Stanęła na chodniku, udając się pędem do grupki osób stojących tuż obok sklepu. Podbiegając do nich uśmiechneła się szczerze, nie widzieli się bardzo długi czas. Od lewej stała Ala, niska szatynka w białej, krótkiej bluzce i luźnych spodniach. Zaraz obok był Miksualdo, blondyn, który zarzucił na siebie szaro-różową bluzę. Po środku czekała Kilena, miała ciemnofioletowe włosy, a jej oczy przeszywały duszę każdego, na kogo spojrzała. Ubrana była w kolorową koszulę i luźno zawiązany krawat. Obok Kileny stał Świrus, którego włosy prawie sięgały ramion. Na twarzy nosił okulary, jego bluza była czarna. Nie mieszkał w Opocznie, lecz przyjechał tutaj na wakacje i aktualnie nocuje w namiocie za biedronką. Po prawej stronie był Master, brunet o długich włosach, założył zielony sweter i długą, ciemną spódnicę.
- Hej! - wykrzyknęła dziewczyna wyglądem przypominająca szczura - Myślałam, że ten bus zgniecie mnie w kostkę.
- Hej! - odparli jednym głosem przyjaciele.
- Możemy wejść najpierw do sklepu? Kupimy coś na obiad i do picia. - zaproponowała Ala, która gościła dzisiaj tę nieheteronormatywną grupę. Wszyscy przytaknęli i weszli do środka.Dorota i Miksu od razu pobiegli na sam koniec biedronki, gdzie znajdowały się energetyki i alkohol. Master wraz z Kileną poszli w kierunku napojów, bacznie obserwując oddaloną od nich o parę metrów dwójkę. Natomiast Ala i Świrus zaczęli przechadzać się po sklepie, szukając czegoś uniwersalnego, co nadawałoby się na obiad. Jednakże spokój Alicji nie trwał długo i kiedy tylko Świrus dostrzegł hotwheelsy na dziale dla dzieci, prędkim krokiem ją opuścił i pozostawił jej samej wybór jedzenia.
Po wybraniu produktów, Dorota i Miksu dołączyli do Ali i ze szczenięcymi oczami zaczęli przekonywać ją do zakupu ich ulubionych napojów. Ta, zmęczona już zakupami, zgodziła się, prosząc ich o podjęcie decyzji w sprawie jedzenia. Chwilę potem do grupki dołączyła cała reszta i wspólnie zaczęli zastanawiać się nad tym, co chcą zjeść. Pierwszą propozycją były nuggetsy, jednak te, mimo niezadowolenia paru osób, zostały odrzucone ze względu na wegetarianizm Dorociny. Jak zwykle wybrali frytki i wolnym krokiem ruszyli do kasy.
- Myślę, ze to niewybaczalne, że nie mieli tymbarka jabłko-gruszka... - powiedziala ze łzami w oczach Mysteria. Kilena powstrzymując śmiech poklepała ją po plecach.
Wszyscy ruszyli dalej, udając się na parking tuż obok basenu.
- Swoją drogą, jak zmieścimy w sześć osób do pięcioosobowego auta? - zauważył Świrus.
- Wrzucimy ciebie albo Dorotę do bagażnika. - Rzucił Master poprawiając włosy. Wszyscy się zaśmiali i kontynuowali podróż.Przyjaciele właśnie doszli do auta i zaczęli wymyślać schemat zajmowania miejsc, kiedy w całym mieście rozległa się głośna, krzykliwa syrena, mogąca oznaczać tylko jedno - niebezpieczeństwo.
- Dziś o 12:34 wściekłe biolchemy przekroczyły granicę miasta Opoczno. Powatrzam: dziś o 12:34 wściekłe biolchemy przekroczyły granicę miasta Opoczno. Licealiści są bardzo niebezpieczni, żądni krwi i niesamowicie zwinni. Nie mamy z nimi szans w bezpośrednim pojedynku. W przypadku starcia z nimi,proponujemy zacząć recytować tablicę Mendelejewa, by odwrócić ich uwagę. Prosimy o nieopuszczanie swoich domów i przeczekanie apokalipsy. Zasłońcie drzwi i okna. Nie wystawiajcie kończyn w kierunku bestii. Wściekłe biolchemy boją się książek, przypuszczamy, że jednymi z najbezpieczniejszych miejsc są biblioteki. Powtarzam: Licealiści są bardzo... - Powiedział tajemniczy głos dobiegający z tych samych głośników, z których słychać było sygnał.Przyjaciele stali jak wryci, patrząc się na siebie nawzajem i posyłając sobie zmieszane spojrzenia. Świrus odszedł od grupki, by rozejrzeć się po parkingu, natomiast Alicja, Master i Kilena zaczęli naradzać się w sprawie tego, co zrobić. Miksu i Dorota dołączyli do Świrusa. Nagle rozległ się przerażający krzyk. Wszyscy skierowali wzrok w kierunku pegaza z Opoczna, spod którego dobiegał dźwięk. Oczom gapiów ukazał się widok wprost z horroru. Pod statuą leżała kobieta, której noga była właśnie pożerana przez niską, cycatą blondyneczkę. Krew rozlewała się wszędzie, a na ulicy unosił się zapach laboratorium i żrących chemikaliów. Ofiara próbowała odepchnąć biolchema, lecz na darmo. Była zbyt silna.
- Złoto... ma... symbol Ag! - krzyknęła kobieta, próbując uchronić się przed śmiercią.
- Źle! - uśmiechneła się szyderczo oprawczyni, wbijając kły w jeszcze nieuszczkniętą część nogi brunetki.- Ten biolchem... Ona jest... Piękna. - mruknęła rozmarzona Kilena. Na te słowa w jej kierunku obróciła się blondynka. Jej wyraz twarzy momentalnie złagodniał na widok fioletowowłosej.
Słowa Mileny spotkały się z ogromną dezaprobatą i obrzydzeniem jej przyjaciół.
- Kilena, co do kurwy. - powiedział Master marszcząc brwi.
- Myślałem, że to ja mam dziwny gust. - mruknął Miksu przez zęby, przeczesując dłonią włosy.
Na ich słowa Kilena przewróciła oczami i zaczęła się śmiać. Nastolatkowie, spędzając miło czas w swoim towarzystwie, zupełnie zapomnieli o grożącym im niebezpieczeństwie. Kontynuowali rozmowę, coraz bardziej się śmiejąc, co zwróciło uwagę grasującego w okolicy biolchema.
- DOROTA, UWAŻAJ! - krzyknął Świrus widzący zbliżającego się do niej potwora. Dziewczyna nie zdążyła się obrócić, a licealista jednym ruchem wygryzł się w jej ucho. Po chwili jednak zastygł bez ruchu.
- W-wszystko okej? - wykrztusiła spanikowana Ala widząc stojącego za przyjaciółką biolchema.
- Co? - zapytał zmieszany emos.
- Twoje ucho... - powiedziała szatynka, wskazując na nieruchomą bestię.
- Ty serio nic nie czujesz? - zapytał Miksualdo z wyraźnie przerażoną miną.
- A, ugryzł kolczyki. - parsknęła Dorota, odsuwając chłopaka od swojego ucha. Jego oczy się zaszkliły, po policzkach spłynęły łzy. Wszyscy zaczęli się w niego intensywnie wpatrywać, oczekując wyjaśnień. Wtedy licealista wyciągnął z ust dwa zęby, siekacze.
- Co za ból... - warknął, wypluwając krew. Oprawca spojrzał się po raz ostatni na grupę przed nim i uciekł tak szybko, jak tylko mógł.- Przepraszam za każde moje słowo odnośnie sprzedaży twoich kolczyków. - powiedziała Kilena, kładąc rękę na piersi.
- Ja nie przepraszam. - uśmiechnął się szyderczo Master.
Wtem na mieście rozległ się głośny wybuch. Niedaleko przyjaciół miał miejsce wypadek samochodowy, a zapach krwi ofiary i głośny dźwięk zwabił gromadę biolchemów.
- SZYBKO, TĘDY! - Krzyknęła Ala, machając ręką, by przyjaciele podążyli za nią. - Pobiegniemy prosto, ale potem będziemy musieli skręcić w lewo. - towarzysze przytaknęli jej i posłusznie ruszyli za Alicją.
CZYTASZ
biolchemkalipsa
FanfictionKilena - 'ofiara' Mai, została przez nią porwana totalnie dobrowolnie, cheater biolchem tamer Swirus - samochodziara, kradnie ze mną auta i odpala uzywajac kabli, skaluje ze sprytu Master - nasz healer, wyspiewaniem arii z repertuaru lady gagi przyw...