XIX

333 10 0
                                    

- Co tu robisz? - Zapytałam z uchylonymi drzwiami, zaczęłam ciężko oddychać. Nie potrafiłam złapać oddechu, poczułam się bezbronna.

- Mogę wejść? - Zapytał po polsku a ja pokiwałam głową, wpuszczę go do swojego domu. Nie ma takiej opcji. Ale zanim zdarzyłam cokolwiek powiedzieć czy zrobić, pchnął drzwi i wszedł do mieszkania. Tam stał Rudy.

- Nikt panu nie pozwolił tutaj wejść. Proszę wyjść - Powiedział Rudy a ja po prostu zgłupiałam... Nie miałam pojęcia co mam zrobić. To była po prostu dla mnie tak abstrakcyjna rzecz, że nie wiedziałam czy śnie.

- Do własnego domu małolacie nie pozwolisz mi wejść? - Zapytał i podszedł do Janka, ja zamknęłam drzwi tak by sąsiedzi nie słyszeli. Nie chcę mieć problemów z szkopami, wystarczająco problemów mam. Spokojnie lecz pewnie zbliżałam się do mężczyzn.

- Z tego co wiem to z dniem twojego wyjazdu do Niemiec, ten adres nie jest już twoim domem - Powiedział bardzo pewny siebie Rudy z pogardą, ja stałam z boku i nie wiedziałam co zrobić.

- Ten to kto? - Zapytał i analizował Rudego wzrokiem.

- Mój chłopak - Odpowiedziałam, nie chciałam podawać żadnego imienia ani nazwiska. On pewnie nie pamięta Janka, z naszego dzieciństwa. Raczej nie pamięta, mam przynajmniej taką nadzieje.

- Gdzie Henryk? - Zapytał i zaczął się rozglądać, coś we mnie pękło.

- Zabiliście go - Odpowiedziałam i podniosłam wzrok z ziemi, mężczyzna podszedł do mnie.

- Marylka - Powiedział i chciał złapać mnie za rękę, lecz pewna siebie zrobiłam krok do tylu i patrzyłam się mu w oczy.

- Masz jego krew na rękach. Więc wynoś się z tego mieszkania - Powiedziałam pewna siebie, z nienawiścią w oczach. Gdy usłyszałam imię mojego brata w jego ustach, po prostu coś we mnie pękło. Jakim prawem on pyta o mojego brata? Lecz po chwili poczułam jak uderzył mnie w policzek.

- Jesteś zwykłym Volksdeutschem! - Powiedziałam dość donośnie, gdy to widziałam że Rudy się zbliża i na płomienie w oczach. Jego słodkie oczy, zmieniły się wypełnione nienawiścią.

- Nie waż się jeszcze raz podnieść na nią rękę - Powiedział Rudy wpierw pchnął szwaba, on stracił balans a Rudy nagle uderzył go z pieści. Ja czułam jak mój policzek zaczyna piec, on mnie uderzył... Dopiero teraz to do mnie dochodzi.

- Jeszcze mnie popamiętacie. Obydwoje! - Krzyknął i wyszedł z trzaskiem drzwi. Moja pewność siebie nagle zniknęła i poczułam ból, smutek i niedowierzanie. Rudy podbiegł i zamknął drzwi na klucz a później pobiegł do mnie.

- Marysiu - Powiedział zmartwionym głosem i jego słodkie oczy wróciły na miejsce. Złapał moją twarz obiema rękami i przyglądał się jej. Czułam jak łzy lecą mi po policzkach. Rudy po chwili mocno mnie w siebie wtulił, nie wiedziałam co zrobić, po prostu stałam jak sparaliżowana. Cała się trzęsłam i czułam jakby wszystko było wytłumione. - Kochanie - Powiedział i spojrzał na mnie, nie wiedziałam co mu powiedzieć czy zrobić. Ja nawet nie mogę czuć się bezpiecznie w swoim własnym domu. Czułam jakby nogi stawały się jak z waty.

- Rudy... - Wydusiłam z siebie, ale nie wiedziałam co powiedzieć dalej. Po prostu czułam jakby mi się świat walił.

- Tak? - Zapytał zmartwiony i starał się złapać kontakt wzrokowy ze mną, ale nie chciałam. Wychwyciłam że Janek był zmartwiony, nigdy go takiego nie widziałam.

- Czemu Bóg mnie tak karze? - Zapytałam i całkowicie zalałam się łzami, wbiłam głowę w jego klatkę piersiową i po prostu zaczęłam płakać jak nigdy wcześniej. Nie potrafiłam złapać oddechu.

- Marysiu - Powiedział i podniósł moją głowę, spojrzałam mu się w oczy - Nikt cię nie karze. Zobaczysz, niedługo stanie się coś dobrego i będziesz żałować tego że teraz płaczesz - Powiedział i otarł moje łzy, połykałam ślinę i walczyłam wewnętrznie by nie płakać dalej.

- Popakuj najważniejsze rzeczy i zamieszkasz u mnie na jakiś czas - Powiedział Rudy a ja pokiwałam głową w ramach protestu.

- A co jeśli mama wróci? Nie zostawię jej tutaj - Powiedziałam a Rudy zaczął wręcz mnie ciągnąć w stronę mojego pokoju.

- Ja to załatwię. Ale ty masz się spakować i nie ma gadania! - Powiedział i pociągnął mnie do pokoju, położył na łóżku kufer i miałam się do niego spakować... Nie potrafiłam... Nie chcę opuszczać tego mieszkania... To tutaj się wychowałam, to tutaj przeżywałam wszystko pierwszy raz... nie mogę przecież tak po prostu tego zostawić.

Proszę... nie zostawiaj mnie | Kamienie na szaniec Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz