- Tato...- urwałem swój błagalny ton, gdy spojrzał na mnie karcąco.
Przełknąłem ciężko, widząc przez mgłę. Odruchowo pochyliłem głowę, chcąc ukryć łzy. Ale chwycił mnie za brodę i uniósł mi głowę.
- Masz się nie chować.- nakazał, jeszcze trochę mi ją unosząc. Teraz miałem tak wysoko brodę, jak ta dumna dziewczynka z przedszkola, która była wredna bez powodu.
Spojrzałem na zachmurzone niebo, czując, jak łzy stojące mi w oczach nie wypływają mi na policzki.
Wycofały się.
Pociągnąłem nosem, uspokajając się.
A potem znowu do głowy przedostała się główna myśl.
On mnie tu zostawiał.- Muszę wyjechać na jakiś czas.- zagrzmiał niskim głosem, którego trochę się bałem.
Ale nie na tyle, by pozwolić mu mnie zostawić. Był moim tatą. Nie miałem mamy. Miałem tylko jego i brata, którego nawet nie mogłem nazwać bratem.
Ale go miałem. Był w moim wieku. Też miał sześć lat. Jego mama nie żyła.
Moja po prostu mnie zostawiła.
Może to ze mną było coś nie tak?
Ona mnie zostawiła.
A teraz tato.- A mogę z tobą...
- Nie.- od razu urwał, kucając przede mną. Przynajmniej nie musiałem już zadzierać wysoko głowy.
Tata był bardzo wysoki i duży.
A ja...cóż, byłem mikrusem. James był ode mnie wyższy. A to ja byłem starszy. Prawie o cały rok, bo ja urodziłem się w styczniu, a on dopiero w grudniu.
Od pół roku miałem skończone sześć lat, a on wciąż miał pięć i pół.
Bardzo chciałem być kiedyś tak wysoki jak tata. On niczego się nie bał. I przy nim byłem bezpieczny. Nic nie mogło mi się stać.- James może jechać.- odparłem płaczliwie, zagryzając usta, żeby przestać tak mówić. Nie chciałem brzmieć jak dziewczyna, ale naprawdę chciało mi się płakać.
- James musi się ukryć razem ze mną.- uniósł swoją dużą dłoń i otarł mi twarz ze słonej wody.- Wiedzą, że jest moim synem. I jest bardziej do mnie podobny.- uniósł brew z małym uśmiechem, poprawiając mi włosy.
No tak.
Włosy.
Tata miał czarne. I mój brat też. Ja natomiast jako jedyny posiadałem jasne włosy.- Tutaj będziesz bezpieczny.- spojrzał mi w oczy. Te akurat mieliśmy identyczne. Bardzo ciemne. Chloe, ta wredna z przedszkola, kiedyś mnie zapytała, czy jestem demonem, bo mam czarne oczy. Nie dość, że była niemiła dla wszystkich, to jeszcze obrażała.
Nie byłem żadnym demonem. Zawsze byłem miły.- Wrócę, jak tylko wszystko się uspokoi.- wszystko. Ciekawe, o czym on mówił. Przed czym nagle musieliśmy się skryć. Oni uciekali, a ja miałem się nie wychylać i udawać kogoś innego.
Nagle miałem nie być synem swojego ojca.- Obiecujesz?- przełknąłem łzy.
Od razu skinął głową.
Nie chciałem.
Tak bardzo nie chciałem.
Zrobiłem krok i wpadłem mu w ramiona, wspinając się mu na kolana.
Owinąłem się wokół niego i przytuliłem się, nie chcąc zostać sam.
Kochałem mojego tatę. Czasem był surowy i szorstki, ale to on zawsze ze mną był. Nasz dom chyba nie był jak inne, ale był nasz. I bardzo go lubiłem.- Kocham cię, T.- też mnie mocno uścisnął. Nie chciałem puszczać.- Dasz sobie tu radę.
Dam.
Dam radę.***
dziesięć lat później
Chciałem umrzeć.
Dość depresyjna myśl, jak na szesnastolatka, ale chciałem teraz tylko tego.
Byłem wściekły. Wracałem do domu, wykończony po pracy w gospodarstwie, do której zmusili mnie ludzie, u których mieszkałem. Musiałem dorzucać się do ich budżetu, bo inaczej byłbym tylko kolejną gębą do wykarmienia, która nie może jeszcze na siebie pracować.
A skoro miałem już posturę bardziej zbliżoną do dorosłego niż dzieciaka, posłano mnie do pracy.
CZYTASZ
NIEWINNY [CZ.6] zawieszona
Romance+18 Dzięki tobie szybko dorosłem. Dzięki tobie stała mi się krzywda. Dzięki tobie nienawidzę siebie. Dzięki tobie nie mogę mieć rodziny. A i tak trzymam się ciebie i swojego szaleństwa, jak koła ratunkowego.