Wpierw chcielismy go wyminąć, lecz potem połączylismy fakty. Gdy spojrzalam na jego twarz, wygladał jak Kuba, tylko troche starszy. Uwazam ze najbardziej charakterystyczna cecha dzankkuka są jego oczy, lecz tych nie moglam zobaczyc u faceta bedacego naprzeciwko nas, przez jego czarne okulary.
Przez chwile stalismy naprzeciwko mezczyzny i patrzylismy się na kego okulary.
-Yyyy... Mogę w czymś wam pomóc dzieci?- w końcu się odezwał. Jego głos byl w ogole nie podobny do tego, nalezacego do Kuby. Był głęboki i niski.
-Tak.-odpowiedziałam ja, bo wiedziałam że Jakub jest zbyt oszołomiony.- Mieszka pan może w tym mkeszkaniu?- wskazałam palcem wskazującym na drzwi po mojej prawej.
-Tak, prosze wejsc.-Odpowiedział po czym się uśmiechanął szyderczo i szybko sięgnął do kieszeni po klucze od mieszkania.
Gdy otworzyl ujrzelismy nieskazitelnie białą i czystą podłogę na ktorej byla ogromna kanapa w kolorze śniegu. Naprzeciwko stały dwa fotele tej samej karnacji co reszta przedmiotów. Wszystko lezalo na jedwabnym, oczywiscie białym dywanie.
-Mówili że są nie do wykrycia, ale nie spodziewałem sie że przyślą dzieci.- ppowiedzial do siebie lokator mieszkania idac w stronę kanapy.
Popatrzyl sie na nas stojacych w drzwiach, po czhm na fotele daja do zrozumienia bydmy na nich usiedli. Tak też zrobilismy.
-Więc może 40.000$ za uncje? Wiem że miało byc 42.500, ale nie moge do tego dopuscic. Zbyt zawyzona cena jak na rynkową. -zaczął mowic bez kontekstu mężczyzna.
-Słucham?- powiedziało któreś z nas.
Mezczyzna od razu zbladł i momentalnie zrobilo sie cicho jak makiem zasiał.
Przerazajacy brak dzwiekow przerwał nam dzwonek do drzwi. Gospodarz nawet jeszcze nie wstał by otworzyć, a w futrynie drzwi ujrzelismy Hanie i Julke.