31

210 74 24
                                    

Pewnego razu Piotruś Pan odwiedził dorastającą dziewczynkę, która opowiadała najlepsze bajki na dobranoc. Zachwycił ją śmiałością, sylwetką, posturą dorastającego chłopca, który podobałby się każdej dziewczynce w jej wieku. Spodobał się jej tak bardzo, że postanowiła dać mu całusa, o czym go zaraz poinformowała. Problem zaczął się wtedy, gdy nieświadomy Piotruś z oczywistością wyciągnął dłoń do dziewczyny, żeby otrzymać swój obiecany pocałunek.

Wendy zdziwiona spojrzała na Piotrusia i zrozumiała, że choć wyglądał, jakby miał tyle lat, co ona, to ten latający chłopiec tak naprawdę był jeszcze dzieckiem. I to od niej teraz zależało, czy Piotruś dalej będzie beztrosko latać, czy zejdzie na ziemię, przedwcześnie sprowadzony pocałunkiem, na który ona miała ochotę.

Wendy nie wyśmiała latającego chłopca, ani go nie pocałowała, mimo to Piotruś wciąż wyczekiwał obiecanego podarku. Podarowała mu więc swój naparstek, nazywając go pocałunkiem, aby chłopiec mógł dorosnąć w swoim czasie, do którego miał prawo, jak każde inne dziecko. Piotruś mógł dalej pozostać beztroskim i nieświadomym dzieckiem, które miało jeszcze czas na poznanie świata.

Ale nie wszystkie dzieci mają tyle szczęścia, co Piotruś. Niektórym dzieciom czas i niewinność ktoś bezpowrotnie zabrał, dając im w prezencie niewidzialny kolec, który trucizną niszczył ich duszę.

Maxim milczała długo po tym, gdy usłyszała historię swojego przyjaciela. Nie chciała spojrzeć mu w oczy, nie potrafiła, za bardzo się bała i wstydziła. Bo co miała teraz zrobić? Jak miała się po tym zachować? Jak powinien zachować się człowiek, który usłyszał to, co ona przed chwilą?

Powinna go przytulić, powiedzieć, że mu współczuje? A czy jego to nie speszy? Może on wcale nie chciał współczucia, tak jak ona by nie chciała? Chociaż, czy na pewno by tego nie chciała, gdyby była na jego miejscu? Czy miała szybko zmienić temat? Czy może nie powinna poruszać tego tematu nigdy więcej, aby nie rozdrapywał swoich ran? A może powinna zostawić go w ciszy, skoro on milczał, i poczekać z jakąkolwiek rozmową do rana? A jeśli ona powie coś, co go zaboli? A jeśli wykona jakiś nieodpowiedni ruch i go skrzywdzi?

Czy mogła się tego wcześniej domyśleć? Czy jej mama domyśliła się już na początku, przez to co Faunus robił i mówił, kiedy Maxim spała? Czy jeśli tak, to znaczyło, że ona sama była złą przyjaciółką, bo nie dostrzegła w jego zachowaniu nic, co by ją nakierowało na ten temat? Czy była aż tak wielką egoistką i zwyczajnie nie chciała nic widzieć? A czy szybka zmiana tematu, którą rozważała, nie byłaby właśnie przejawem jej egoizmu?

Zacisnęła dłonie w pięści, aby znaleźć w sobie siłę potrzebną jej dzisiejszej nocy. Nie mogła uciekać, udawać, że nic takiego nie usłyszała, że nie dostrzega wstydu fauna, który siedząc obok niej, pusto wpatrywał się w swój obracany między palcami wisiorek do hologramu. Bo przyjaciele powinni być zawsze, zwłaszcza wtedy, kiedy wstyd nie pozwala spojrzeć im w oczy drugiej osoby.

— Uważasz, że to była twoja wina?

Czy powinna powiedzieć coś innego? Czy pierwsze wypowiedziane słowa powinny tak właśnie brzmieć? Być może nie. Ale Maxim Grey była tylko osiemnastoletnią uczennicą, i to pod wpływem alkoholu, który nie ułatwiał jej wcale poukładania myśli.

— Do niedawna tak myślałem — odezwał się po cichu. — Później przestałem tak na to patrzeć.

— A jak teraz na to patrzysz?

Faunus odłożył swoją butelkę, tak samo jak Mysza. Dziś obydwoje byli świadomi tego, że od trudnych tematów nie da się uciec. Czasem trzeba zagrać melodie smutku i żalu, aby spektakl mój trwać dalej.

Słoneczne Cienie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz