- could be my last day alive-

89 15 22
                                    

Sposobów na dostarczenie sobie adrenaliny jest pełno, a ludzi, którzy chcą sobie jej dostarczyć za wszelką cenę jest jeszcze więcej. Ja jestem właśnie taką osobą. Wszelkich sposobów na doświadczenie przyjemnego dreszczyka emocji, strachu doszukuję się w internecie, oglądając uwielbiane przeze mnie filmy o duchach, ale to nie dostarczyło mi odpowiednio dużo wrażeń, jakich mi potrzeba...

Internet jest pełny niebezpiecznych gier, wyzwań czy numerów do przerażających istot jak Momo, ale zamiast przerażających rozmów zdecydowanie preferuję zagrać z zjawami w osobliwe gry. Szukałem niebezpiecznych, paranormalnych rytuałów. Wszystkie artykuły mówiły o grze w chowanego z człowiekiem północy, podczas poszukiwań moja nadzieja powoli zanikała nadzieję, dopóki nie natrafiłem się na coś innego, niż the midnight game.

Ten rytuał, który znalazłem swoje początki zawdzięcza krainie kwitnącej wiśni. Dlaczego mnie to nie zszokowało? Japonia słynie z swoich dziwactw, są mistrzami uwielbianych przeze mnie horrorów, szczególnie o motywie duchów bądź gore. Niby skąd jest słynna Samara Morgan, klątwa Ju-on lub tokijska policja Gore? A jeśli te horrory do nikogo nie przemawiają, japońskie legendy napewno będą. Moim faworytem była kobieta o rozciętych ustach oraz Hachishakusama.

Przeczytałem uważnie zasady gry. Podobno była bardzo niebezpieczna, ale czy ja się tym przejmowałem? Absolutnie nie. Umrę to umrę - i trudno. Poza niewyobrażalnym niebezpieczeństwem, było kilka dosyć trudnych zasad, które musiałem przeczytać trzy razy, by zrozumieć o co dokładnie chodzi, a teraz pozostało mi czekać do wieczora, aby przy wykonywaniu wieczornej rutyny wezwać do swojego domu Darumę.

────────────

Nadszedł wieczór, co oznaczało, że to idealny czas do zagrania w grę. Pogasiłem światła w całym domu i zdmuchnąłem świeczki. Musiałem dopilnować, by żadne światło nie dostało się do środka - z wyjątkiem światła księżyca. Jego Blask wdzierał się przez zasłony, oświetlając łazienkę, w której należało odbyć rytuał. Wanna była napełniona wodą, nie zdejmując z siebie ubrań wszedłem do zimnej wody, czując jak moje ciało przeszywa gęsia skórka. Skierowany twarzą do kranu, chwyciłem za słuchawkę prysznica, odkręcając równie lodowatą wodę.

Namoczyłem swoje włosy, przez moje ciało przechodził straszliwy dreszcz. Nawet nie zacząłem gry, a już czułem czyjąś obecność, lecz ilekroć ogladalem się za siebie, nikogo ze mną nie było.

Ciężko wypuściłem powietrze z ust, chwyciłem za butelkę szamponu, nalewając niewielką ilość na swoją dłoń. Co najważniejsze - Zamknąłem oczy. Gdy je otworzę, nie wiedziałem co by się stało, możliwe że nawet nie udałoby mi się wezwać darumy. Zacząłem namydlać swoje włosy, powtarzając w kółko te same słowa.


── Daruma-san upadła... ── Mówiłem ciągle. Mój język plątał się, gdy próbowałem mówić kwestię szybciej. Strumieniem wody zmyłem szampon z swoich włosów, powtarzając w kółko słowa, mające wezwać Darumę do mnie. Gdy skończyłem, nie otwierałem oczu, ale w mojej głowie pojawił się pewien obraz...

Była to kobieta, brunetka. Stojąc przed lustrem, nakładała odżywkę na jeszcze mokre włosy. Jej włosy były bardzo piękne, długie i zadbane... Sięga po coś, wtedy poślizga się na mokrej podłodze, upada i głową uderza w kran. Nie rusza się, widzę jak leci mnóstwo krwi.

Widząc ten obraz, wystraszyłem się. Miałem zamiar wyjść z wanny i natychmiast iść spać, gdy nagle przypomniałem sobie, po co to robię.

Poczułem wtedy jak ktoś siedzi za mną w wannie. Tym razem nie mogłem się odwrócić...

── Darumo, dlaczego upadłaś? ── Zapytałem, a wtedy szybkim ruchem wyszedłem z wanny. Podłoga była mokra, ja sam mało się nie wywrócił... Skończyłbym tak samo jak ona. Wybiegłem z pomieszczenia i prędko położyłem się w swoim łóżku. Byłem cały mokry, kołdra, poduszka i prześcieradło przesiąknęły wodą z moich mokrych włosów i ubrań. Zaśnięcie nie było łatwe, jednak przy tej grze - Konieczne.

────────────

Ranek nadszedł zaskakująco szybko, nie chciałem wychodzić z łóżka, ale jak będę kontynuować grę? Leniwym ruchem wyszedłem spod kołdry, sięgając do szafy po świeżo wyprane ubrania.

Do teraz myślałem co wpadło mi do głowy, by grać w tak niebezpieczną grę, jaką była Daruma.

Moje łóżko było całe mokre, nie mogłem go tak zostawić. Musiałem dziś funkcjonować w miarę normalnie... No bo wcale nie wezwałem ducha. To tylko moja wyobraźnia, a raczej chciałem by tak było.

Z mokrą pościelą udałem się do łazienki. Wanna była jeszcze pełna zimnej wody, tak samo jak podłoga była cała mokra, po tym jak pośpiesznie stąd uciekałem.

Przypomniałem sobie pewien fakt - Daruma uwielbia ciemne i mokre miejsca. Taka była prawda, zaczynałem czuć czyjąś obecność. Szybko wrzuciłem materiały do pralki, spuściłem wodę w wannie i wytarłem podłogę, mając nadzieję, że to odgoni ducha ode mnie.

To uczucie zniknęło, czyli miałem rację... Muszę trzymać się z dala od wody.

Opuściłem łazienkę, wiedząc, że prawdziwa zabawa z duchem dopiero się zaczyna. Oglądałem się wokół siebie co chwilę.

Moje ciało obejmował dziwny niepokój... Bałem się, że gdziekolwiek nie spojrzę, zauważę ją - Darumę, ale jeszcze nie wiem jak bardzo przerażającą istotą może być.

Pierwsze co zrobiłem, to rzucenie się na kanapę w salonie, odpalenie netflixa i oglądanie kolejnych filmów o duchach.

Sinister, podobno najstraszniejszy film, dlatego z czystej ciekawości włączyłem go. Nie bałem się... Do pewnego momentu.

Ten moment nadszedł tak nagle... Czułem czyjąś obecność. Ten ktoś był tak blisko, domyślałem się kto to, ale postanowiłem zignorować ducha.

Zimny Oddech i krople zimnej wody wylądowały na moim karku. Z przerażenia zeskoczyłem z kanapy z głośnym krzykiem. To była ona, ledwo zaczęła się gra, a ona była tak blisko mnie.

── Stop! ── Krzyknąłem.

Poczułem jakby oddalała się, wróciła do swoich ciemnych zakątków, nie wracając do mnie. Miałem chwilę spokoju, podczas której mogłem się uspokoić, przygotować sobie jedzenie, bo jednak totalnie głodny nie Zrobiłbym tego.

Kanapka z pomidorem, tylko na to mnie stać i tylko to przełknę, gdy w mojej głowie krążyło tyle myśli o Darumie. Wezwałem ją, naruszyłem jej pokój i teraz musi się uganiać za mną, dzieciakiem, któremu zabrakło w życiu adrenaliny.

Czułem ciągle gdzieś jej ducha, była raz dalej, raz bliżej. Ciągle wydawało mi się, że ukrywa się po kątach... Co się dziwić, ona uwielbia takie miejsca, ale ilekroć odwracałem się, nie mogłem jej dojrzeć, a za każdym razem bywała coraz to bliżej mnie.

Znowu poczułem jakby krople wody opadały na mój kark, a jej zimny Oddech obijał się o moją skórę. Znów była zbyt blisko, a ja nie wiedziałem co z tym zrobić, miałem milisekundy na zdecydowanie, co mam zrobić.

Spojrzałem przez lewe ramię, nie zobaczyłem jej... Spieprzyłem sprawę. Pozostało mi jedno.

── Stop! ── Krzyknąłem, uciekając do swojego pokoju. Zaczynałem mieć wyrzuty sumienia, że ją wezwałem. Ugania się za mą, a ja od niej uciekam. Z każdym wezwaniem tego magicznego słowa, ona się zatrzymuje. Zamiast ją uwolnić, jest tutaj, gania mnie, zamiast żyć w swoim drugim świecie, gdzie nikt nie zakłóca jej spokoju. Naruszyłem go.

Te myśli wędrowały po mojej głowie cały czas, skupienie się na czymkolwiek nie było łatwe, gdy myślałem tylko o jednym. Zakłóciłem spokój Darumy.

Czekałem na to, aż znajdzie się znowu blisko mnie. Starałem się normalnie funkcjonować, jakby jej ducha tu nie było, ale poczucie czyjejś obecności nie znikało. Wręcz przeciwnie, ono się nasilało.

Ona była coraz bliżej, czułem to... Czułem chłód, strach obejmował całe moje ciało nie pozwalając mi się ruszyć. Oczekiwałem tylko tego samego uczucia, zimnego oddechu i kropel wody na karku. Wtedy wiedziałem, że jest wystarczająco blisko, by ją uwolnić.

Odwróciłem się. Spojrzałem przez prawe ramię i wtedy ujrzałem prawdziwego ducha.

Prawdziwa Daruma... Jej długie, mokre i ciemne włosy opadały jej na twarz, a gdy uniosła głowę, spojrzała na mnie swoim mrocznym spojrzeniem. Jej oczy, a raczej oko... Ono było wydłubane, kapała z niego krew... Jej skóra, blada, wręcz biała, a z ust kapała woda.

Wiedziałem, że teraz to zrobię, lub ona zapanuje nad moimi koszmarami już na zawsze.

── D-darumo, uwalniam cię! ── Krzyknąłem. Machnąłem ręką. Bałem się, że ona tu wciąż jest. Gdy uniosłem głowę, nie widziałem jej. Uwolniłem ją, a ja ocaliłem własne życie.

Nigdy więcej tego nie zrobię... Nigdy więcej jej nie wezwę, nie będę zakłócał jej pokoju. Moje kolejne spotkanie z duchem, mogło być moim ostatnim dniem w świecie żywych...

( the end )

✢ ͏ ˖ ࣪ 𓂂 ͏ ͏ ͏❊ ˖ ࣪ 𓂂 ͏ ͏ ͏✢ ˖ ࣪ 𓂂 ͏ ͏ ͏❊ ͏ ˖ ࣪ 𓂂 ͏ ͏ ͏✢ ͏ ˖ ࣪

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

✢ ͏ ˖ ࣪ 𓂂 ͏ ͏ ͏❊ ˖ ࣪ 𓂂 ͏ ͏ ͏✢ ˖ ࣪ 𓂂 ͏ ͏ ͏❊ ͏ ˖ ࣪ 𓂂 ͏ ͏ ͏✢ ͏ ˖ ࣪

1292 słów

𝐂𝐎𝐔𝐋𝐃 𝐁𝐄 𝐌𝐘 𝐋𝐀𝐒𝐓 𝐃𝐀𝐘 𝐀𝐋𝐈𝐕𝐄 • yang jeonginDonde viven las historias. Descúbrelo ahora