Biegiem przemierzam ulicę licząc na to iż kolejne spóźnienie do pracy w tym tygodniu ujdzie mi na sucho. Cóż nie należę do osób punktualnych i mam duży problem z rozłożeniem czasu tak aby się nie spóźnić. Taki mój urok.
Wpadam zadyszana do restauracji na rogu ulicy prostej. Widzę uśmiech moich kolegów z pracy.
- Chloe to już 3 raz w tym tygodniu.- spoglądam w stronę Liama
Liam to mój kierownik. Jest wysokim mężczyzną o błękitnych oczach i z burzą blond loków na głowie. Należy do tego niewielkiego grona mężczyzn, którzy są niesamowicie przystojni a jednocześnie nad wyraz kulturalni. Gdyby nie fakt iż między nami jest prawie 20 lat różnic byłby w polu mojego zainteresowania.
-Tak, wiem. Bardzo cię przeprasza. - spojrzałam na niego oczami kota ze Shreka - To się więcej nie powtórzy.
-Gwiazdeczko oboje wiemy, że to nieprawda.- zaśmiał się radośnie
W pracy każdy nazywał mnie gwiazdeczką. Nie wiem czy to dlatego iż byłam tutaj najmłodsza ale tak się przyjęło a mi to zupełnie nie przeszkadza.
- Spóźnialstwo jest twoim drugim imieniem. Leci szybko do szatni i przygotuj się.
-Tak jest.- zasalutowałam mu z uśmiechem i popędziłam we wskazanym kierunku
Mam 20 lat, niedawno rozpoczęłam pierwszy rok studiów na kierunku Biologia. Mimo iż jestem młodą kobietą i tak naprawdę dopiero powinnam wchodzić w życie dorosłe niespełna dwa lata temu zostałam brutalnie zmuszona do przyspieszenia tego procesu. Dwa lata temu kiedy moi rodzice w rocznicę swojego ślubu wybrali się na coroczny wyjazd w głąb rezerwatu aby celebrować razem kolejny rok ze sobą ja zostałam w domu ucząc się do kolejnych sprawdzianów i tylko chęć zdobycia lepszych ocen uratowała mi życie. Tego wieczoru zadzwonił telefon. Moi rodzice zostali znalezieni martwi. Powód śmierć - atak zwierzęcia. Było to dość nieprawdopodobne, ponieważ ciała nie były uszkodzone poza ranami na szyi i nadgarstkach. Jednak to co mnie zdziwiło to znalezienie ich ciał całkowicie pozbawionych krwi. I tak jako 18-letnia dziewczyna zostałam sama. Nie posiadałam rodziny zarówno ze strony matki jak i ojca więc pozostawało mi tylko wziąć się w garść i jakoś przetrwać na tym świecie. Nigdy nie bałam się pobrudzić sobie rąk także bez problemu łapałam się każdej możliwej pracy. Dość szybko trafiłam do tej restauracji i zostałam tu na dłużej. Ludzie z którymi pracuję są moją rodziną, dobrze czuję się w ich towarzystwie i co najważniejsze grafik mam ułożony tak abym mogła spokojnie studiować.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam się przygotowywać do zmiany. Założyłam koszulkę z logo firmy, rozczesałam długie blond włosy i związałam je w kitkę na czubku głowy, przetarłam lekko zaczerwienione oczy i spojrzałam w lustro.
- Lepiej nie będzie.
Zawiązałam fartuszek w pasie, wrzuciłam długopis wraz z notesem do przedniej kieszeni i z uśmiechem na ustach wróciłam do baru.
- Jak tam gwiazdeczko ? Gotowa na dzisiejszy wieczór?- spytał Liam
- A co dzisiaj ma się wydarzyć? - spytałam
- Dzisiaj lokal jest zamknięty dla zwykłych gości i organizowane są urodziny pewnej ważnej osobowości. - wytłumaczył - Nie pamiętasz? Przecież przedwczoraj ci o tym przypominałem.
- Przepraszam całkiem wyleciało mi z głowy.
- Leci pomóc Kate aby wszystko było gotowe na czas.
- Dobrze.
Żwawo ruszyłam do stolików, które nakrywała wspomniana dziewczyna.- Hej gwiazdeczko.- przywitała się ze mną obdarowując mnie swoim prześlicznym uśmiechem
- Hej Kate. Proszę cię powiedz mi kto taki ma się dzisiaj zjawić na tych urodzinach bo zupełnie nie pamiętam.
- Bo bierzesz za dużo na głowę gwiazdeczko.- odpowiedziała - Dzisiaj urodziny w naszym lokalu ma obchodzić jakiś biznesmen. Ma na imię Alexander i impreza jest na 40 osób. Tyle wiem.
- Ok to i tak więcej niż ja do tej pory.- zaśmiałyśmy się na moje słowa i już w milczeniu zaczęłyśmy przygotowywać salę
Praca szyła dość sprawnie. Stoliki ustawiliśmy w półokręgu według życzenia solenizanta. Nakryłyśmy je białymi obrusami i czekałyśmy na zjawienie się gości. Punkt 19 pod lokal podjechały samochody. Kiedy zaczęli wchodzić do restauracji zauważyłam dwie dziwne rzeczy. Po pierwsze nie było ani jednej kobiety, po drugie wszyscy byli ubrani na czarno.
- To na pewno są urodziny a nie pogrzeb.- szepnęłam Kate do ucha
Dziewczyna zaśmiała się na moje słowa.
- Cóż zaraz się okaże. Chodź przywitamy ich.
Razem ruszyłyśmy w stronę pojawiających się mężczyzn.
CZYTASZ
Będziesz moja
VampireNigdy nie wierzyłam w magię ani w istoty nadprzyrodzone, dopóki na mojej drodze nie stanął jeden z najbardziej irracjonalnych stworzeń. Magia istnieje, jest wśród nas, otacza nas z każdej strony. Przekonałam się o tym po 20 latach mojego życia. Jedn...