,, Jej skóra blada jak popiół,
Jej oczy ciemne jak morskie głębiny pochłaniały tych co nie oparli się jej spojrzeniu,
Rysy jej twarzy były zarówno jak u chłopca jak i dziewczyny,
Włosy jej krótkie, podcięte jakby ostrym narzędziem,
Nożyczkami?
Czy nożem?
A może szkłem przerwane miedziano ogniste włókna,
Na loki się ułożyły, zmiechrzwione wiatrem,
A z przodu dwa mleczno białe pasemka zsuwające na oczy,
Jej usta miekkie, młode, niedoświadczone, nie znalazły jeszcze pary do wypełnienia,
Oczy ciemne jak dwa onyksy błyszczące w mroku,
podkrążone, zmęczone, nieruchome,
Pod skórą delikatnie rysują się żebra,
Po ciele spływa woda, oświetlona blaskiem księżyca,
Jeszcze nie dojrzała tak samo jak ciało, ale widząca i wiedząca już zbyt wiele,
Od samych palcy aż po łokcie widoczne blizny,
Choć trochę zasklepione przez ramy czasu to wciąż widoczne,
Jakby każda opowiadała inną historie, inne cierpienie,
Wstaje, wynurza się, wychodzi z wody,
Teraz w pełnej okazałości, naga odwraca się,
A ja dostrzegam, że patrzy prosto na mnie.. ''