°19°

31 2 0
                                    


Zane, jak to Zane, zawsze do swoich emocji był dość skryty. To były jego emocje i jego sprawy. Nie bez powodu Garmadon za czasów swej mrocznej strony życia nazywał go "zimny robotem". Oczywiście niby przepraszał, jak za wszystko inne, ale to akurat zostało mu w pamięci. Zresztą, i tak wiedział, że nadal tak o nim mówi. Tacy ludzie jak on nigdy się nie zmieniają pod względem niektórych zachowań.

W każdym razie Zane od ostatniego czasu sobą nie był i wiedział to tak dobrze jak znajomość koloru trawy. Naturalnie, każdy widział, że coś jest z nim nie tak, ale on, klasycznie ich od siebie odpuszczał. Nigdy się nie zmieniali i znali się jak łyse konie, ale jednak pewne mechanizmy cały czas działały.

Mistrz Lodu wiedział, że zawsze dają sobie parę tygodni. Zazwyczaj to były cztery. Dwadzieścia osiem dni milczenia, a kiedy ta liczba została przekroczona, któryś z nich zawsze reagował, jeśli nic nie wróciło do normy.

A on czuł, że nie wróci szybko do normy, a tym razem środki, do których każdy się przyzwyczaił i zawsze działał, mogą zawieść i nic tu nie pomoże.

Cały mechanizm mógł szlak trafić, bo była to sytuacja inna niż wszystkie.

Czuł, że tak się po prostu nie rozejdzie po kościach, jak zwykle. Nikt tu nie planował dzieci. Nikt nie spodziewał się dziecka.

Podejrzewał, że nawet Wu był święcie przekonany, że na nich jeszcze za wcześnie. No cóż, sam wcześniej mówił, że nie planuje dzieci przynajmniej do 27 roku życia.

Wiadomo, kiedy jesteś Ninja, wszystko się zawsze spierdoli, bo masz to swoje szczęście. Kochał swoją robotę, a jednocześnie czasem jej nienawidził.

Dlaczego tak wszystko musiało się psuć?

W klasztorze juz od kilku tygodni panowała napięta atmosfera, w której panowała złość, niedopowiedzenia, tajemnice i kłamstwa, ale nikt nie chciał jej przerwać, pewnie ze swoich własnych powodów. I tak Jay chodził taki cichy, tajemniczy, zamyślony i zmartwiony, on nadal był cały w nerwach, co też oddziałowywało na drużynę, którą już to irytowało, Nya cały czas próbowała pogadać z bratem i jakoś złapać z nim kontakt, zajmując się tylko tym, a wszystko inne mogło upaść, ona i tak by nie zwróciła ja to uwagi, a z kolei sam Mistrz Ognia chyba nie zamierzał na dłuższy czas utrzymywać z nią kontaktu, mało tego, coraz rzadziej widywał go w klasztorze, zwłaszcza po tym epizodzie, kiedy zniknął na ponad tydzień, z kolei Cole miał raczej na wszystko wywalone i starał się podchodzić do wszystkiego neutralnie (co mu na razie wychodziło). Jednak on też miał swoje sprawy—wiedział, że jego relacja z Sel robi się coraz bardziej inna i oboje nie mogą się do tego przystosować.

Nie byli już tylko przyjaciółmi, ale oboje nienawidzili myśli o ich wspólnym związku.

Ehhh, te pieprzone bałagany.

Dobrze, że chociaż Lloyd był wciąż sobą.

Nie wspominał o Garmadon ani o Wu, bo ich potyczki słowne nadal odbywały się codziennie.

A mimo, że Mistrz Lodu był ostatnio wredny ani tym bardziej nie był sobą, to okropnie przeszkadzało to, że klasztor się sypie. Zawsze byli jak jedna rodzina i wszyscy wszystko mówili, a teraz...żyli jak autonomiczne jednostki skupione na jednym terytorium z naczelnym zwierzchnikiem w postaci Wu.

Tylko tak być nie mogło. Ninja zawsze byli dla siebie wszystkim. Kiedy byli młodsi, mieli tylko siebie. Razem przechodzili rekonwalensencje w szpitalach, razem wchodzili w paszcze wroga (dosłownie i nie), razem świętowali, razem zmagali się problemami. Byli dla siebie tak ważni, że teraz każda rysa powodowała ból.
Zane nie mógł ukryć, że po części był tego winą.

screaming~Ninjago InstagramOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz