One

4.5K 201 578
                                    

Niczego nieświadomy Draco żył własnym życiem, mając u boku śliczną Astorię. Planował ukończyć szkołę z jak najlepszymi wynikami. I mimo, że najlepsze stopnie miał z eliksirów, to jednak nie wiązał z tym swojej przyszłości. Bardziej niż do tworzenia mikstur ciągnęło go do Quidditcha. To mu sprawiało od niedawna największą radość i to właśnie chciał robić w swoim życiu - planował zostać zawodnikiem jednej z najlepszych na świecie drużyn Quidditcha. Chciał występować w roli szukającego. To było jego marzeniem.

A żeby zrealizować swoje cele musiał dużo ćwiczyć. I doskonale o tym wiedział. Tak więc nie ociągał się i zaczął już trenować kilka dni po rozpoczęciu roku szkolnego. Praktycznie każde popołudnie, niezależnie od pogody spędzał na nowym stadionie i siedząc na miotle gnał za złotym zniczem. Trenował dużo. Czasami z innymi ślizgonami, a czasami sam.

Zbliżał się koniec października i pogoda była okropna. Było zimno, deszczowo, mglisto, a czasami i wietrznie. Dzień był coraz krótszy i szybko stawało się ciemno, więc Draco starał się robić treningi wczesnymi rankami, przed zajęciami. Niesprzyjające warunki atmosferyczne nie zniechęciły go do dalszych ćwiczeń. Wizja bycia w drużynie Nietoperzy z Ballycastle dodawała mu motywacji.

Jednak od pewnego czasu na stadionie nie był całkowicie sam. Był ktoś jeszcze. Ktoś kogo Draco najmniej się spodziewał. Gdy blondyn latał na miotle, ta osoba siedziała na trybunach, obserwując go z oddali. I nie był to żaden nauczyciel czy inny pracownik szkoły. Nie był to też żaden uczeń z młodszych klas. Nie była to nawet jego dziewczyna. Był to jego rówieśnik - Harry Potter.

Draco zaczął się zastanawiać w jakim celu Potter tu w ogóle przychodzi. Czy nie woli spędzić wolnego czasu w szkole ze znajomymi? Pogoda nie dopisywała, ale to jednak nie zniechęcało gryfona do zjawienia się w tamtym miejscu.

Każdy dzień wyglądał tak samo: z samego rana Draco pojawiał się pierwszy na boisku, a po kilkunastu minutach przychodził Harry i siadał na trybunach. Ślizgon ciężko ćwiczył, nie zwracając większej uwagi na drugiego chłopaka, który po prostu oglądał jego poczynania w powietrzu. Gdy zbliżała się pora zajęć, Malfoy zlatywał na ziemię, by po godzinnym treningu powrócić do zamku. Jednakże wtedy gryfona już nie było na trybunach. On również wracał do szkoły, lecz inną, dłuższą drogą. Przechodził obok chatki Hagrida, gdzie nieopodal rósł Zakazany Las. Draco zjawiał się w szkole zawsze jako pierwszy. Jakiś czas później przychodził Harry, lecz nigdy nie natknęli się na siebie, bo każdy z nich szedł prosto na swoje lekcje.

I tak było, aż do ostatniego dnia października, bo wtedy Draco uznał, że pałka się przegięła i ma tego serdecznie dosyć. Ta sobota była wyjątkowa - wieczorem miała odbyć się kolacja z okazji Nocy Duchów, lecz już od rana trwały przygotowania do tego święta. Hagrid znosił do szkoły dynie, które sam wyhodował i dekorował nimi Wielką Salę. Oprócz dyń pojawiły się także nietoperze i pajęczyny. Wszyscy uczniowie ekscytowali się zbliżającym świętem. Wszyscy oprócz Dracona, któremu nie to było teraz w głowie. Chłopak planował zrobić zasadzkę na Harry'ego i wyjaśnić z nim parę rzeczy. Gdy inni spali jeszcze w łóżkach albo szli na śniadanie, on udał się na poranny trening Quidditcha. Tak jak spodziewał się, niedługo po nim zjawił się Harry, zajmując miejsce na trybunach. Draco ćwiczył przez okrągłą godzinę, a następnie opuścił stadion. Dotarł do szkoły przed Harry'm, zaczaił się za rogiem i po prostu czekał. Zmęczenie po treningu dawało lekko o sobie znać, ale bardziej intrygowało go to, dlaczego Potter to robi. Dlaczego go obserwuje?

I gdy w końcu zobaczył czarną czuprynę wchodzącą do zamku, wyskoczył zza rogu i zatarasował mu drogę.

— Czemu to robisz? — zapytał bez ogródek.

𝚆𝚒𝚝𝚗𝚎𝚜𝚜𝚎𝚜 | 𝚍𝚛𝚊𝚛𝚛𝚢 𝟷𝟾+ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz