6

64 8 0
                                    

Tydzień minął dość szybko i spokojnie. Jak to miałam w zwyczaju w sobotę, sprzątałam mieszkanie, więc jak zawsze miałam założone słuchawki na uszach, aby lepiej mi się sprzątało. W pewnym momencie z niewiadomych przyczyn muzyka mi się wyłączyła i kiedy chciałam ją włączyć, usłyszałam jak ktoś wchodzi do mojego mieszkania. Przez to, że byłam w swoim pokoju z jednej z szafek wyciągnęłam nożyk i stojąc przy przymkniętych drzwiach, czekałam aż ta osoba tutaj podejdzie. Kiedy w końcu ta osoba stanęła w zasięgu moich rąk po cichu wyszłam z pokoju, a następnie lewą rękę położyłam jej na ustach, aby nie krzyczała, a nożyk, który trzymałam w prawej, przyłożyłam mu do szyi w miejscu gdzie przebiega tętnica. Zerknęłam na osobę, która niezapowiedzianie weszła mi do domu i okazało się, że był to Tho. Od razu lekko go odepchnęłam, a następnie nic sobie nie robiąc z jego obecności tutaj, weszłam do pokoju, aby odłożyć nożyk.

- Nie przywitasz się nawet? - zapytał, idąc za mną.

- Co chcesz? - zapytałam, ściągając słuchawki i odwracając się w stronę Tho.

- Ciebie też miło widzieć, po tak długim czasie.

- No ja się nie cieszę, że cię widzę - stwierdziłam, wzruszając ramionami i wyszłam z pokoju. - Po co tu przyszedłeś? Czy ostatnio nie wyraziłam się jasno, że nie chcę, aby który kolwiek z was tu się pojawiał?

- Ojciec kazał cię zabrać na dzisiejszy trening - odpowiedział, robiąc przy ostatnim słowie cudzysłów.

- Nie wystarczyło do mnie napisać, albo zadzwonić?

- Pisałem kilka razy, ale ignorowałaś moje wiadomości.

- Aaa, czyli to był twój numer - powiedziałam z udawaną ekscytacją. - To nie będę go zapisywać.

- Wiem, że Aeka lubisz bardziej, ale mogłabyś być milsza dla mnie.

- Właśnie zazwyczaj Aek przyjeżdżał, czemu go dzisiaj nie ma? I w jaki sposób sie tu dostałeś?

- Aek ma coś do załatwienia, a przywiózł mnie jeden z ludzi taty. Masz coś do jedzenia? - zapytał, zaglądając mi do lodówki.

- Najpierw idź umyj ręce, bo założę się o samochód babci, że ich nie myłeś, i dopiero wtedy możemy pogadać o jedzeniu - powiedziałam i widziałam jak Tho chwilę się zastanawia.

- Dobra masz rację nie myłem rąk - stwierdził i poszedł do łazienki.

- Gross - skomentowałam z niesmakiem, czyszcząc rączkę do lodówki.

Skończywszy z lodówki wyciągnęłam pudełko z resztkami zielonego curry, które robiłam dwa dni temu. Porcja była akurat dla dwóch osób, więc zaczęłam to odgrzewać i przy okazji ugotowałam ryż. 

- Skąd wiedziałaś, że rąk nie myłem? - zapytał Tho, wychodząc z łazienki.

- Bo bym musiała cię nie znać.

- To co do jedzenia?

- Zielone curry, pasuje? - zapytałam, mieszając curry, aby się nie przypaliło.

- Jasne, dobrze gotujesz, więc nie będę narzekał - stwierdził, siadając przy stole.

- Jak na uczelni? - zapytałam, patrząc na brata.

- Normalnie - stwierdził z rozbawieniem. - Nam wstawił fajny filmik.

- W sensie? - zapytałam, nakładając ryż na talerze.

- Z Fiat'em i Leo.

- Aa widziałam ten filmik - powiedziałam, kładąc talerze na stole. - W sumie uroczy był.

Budowanie relacji // Love in the air & Between usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz