VI

250 13 3
                                    

W dzień pierwszego treningu, Harry trochę się denerwował.
Mimo, iż grał całkiem nieźle, nie był przekonany co do tego, czy jest wystarczająco dobry, aby być w drużynie. Nie pomagały mu także głupie odzywki Malfoy'a, które kierował w jego stronę za każdym razem, gdy na wychowaniu fizycznym trafił w słupek, bądź podał odrobinę za mocno. Wiedział, że blondyn robi to specjalnie, bo nikt inny nie zwrócił mu nigdy uwagi, ale tak czy siak delikatnie się tym przejmował.
Nie żeby opinia starszego go obchodziła.
Po prostu nie chciał zawieść drużyny. Wolałby, aby przez niego nie stracili szansy na wygraną.

- Wiesz, że nie musisz ze mną zostawać, prawda? - Potter zerknął na Rona, idącego obok niego.

Kierowali się właśnie do szatni, znajdującej się obok hali sportowej.

- Chcę iść. Może jakoś ci to pomoże. - rudowłosy odwzajemnił spojrzenie. - Znajoma twarz czy coś. Poza tym w przyszłym tygodniu i tak będę musiał zostać i ćwiczyć, więc te dodatkowe dwa dni nie zrobią mi różnicy. Ławka rezerwowych zobowiązuje.

- Przecież znam tam wszystkich. Może część tylko z widzenia, ale znam. Z resztą będzie Blaise. - skręcił w kolejny korytarz. - No i Malfoy. - dodał po chwili.

- To ostatnie to miał być plus?

- Wiem jak gra. - Harry wzruszył ramionami. - A dzięki temu pójdzie nam o wiele lepiej.

- O ile się dogadacie i dacie radę współpracować. Ostatnim razem skończyliście krzycząc na siebie na środku boiska.

- Wtedy akurat nie mogłem odpuścić. To była jego cholerna wina. Nie moja.

- Szczerze? Zapomniałem o co poszło w połowie waszej kłótni. I pewnie nie tylko ja.

- Zaczął coś do mnie krzyczeć i trafiłem w poprzeczkę. - ciemnowłosy otworzył drzwi do szatni.

- Jesteście przed czasem. - odezwał się Zabini, gdy tylko znaleźli się na środku pomieszczenia. - Normlanie nie wierzę.

- Wiem, że często się spóźniamy, ale bez przesady. - powiedział Ron siadając na jednej z ławek.

- A ten co tu robi? - zapytał Malfoy wychodząc zza ściany, oddzielającej przestrzeń z wieszakami od tej z prysznicami. - Nie wiedziałem, że też grasz. - spojrzał na Pottera unosząc brew.

- Jak widać gram. - również popatrzył na blondyna. - Jakiś problem?

- Skądże. A przynajmniej na razie.

- Świetnie. - zielonooki odstawił torbę, wyciągając z niej ubrania, po czym zaczął się przebierać.

- Cholera, właśnie. Przecież muszę się przebrać. - powiedział Blaise, szybkim krokiem podchodząc do plecaka.

Wyglądało na to, że tylko Draco był już gotowy, ponieważ stał, robiąc coś na telefonie, czekając na resztę i co jakiś czas unosząc na nich wzrok.
Po jakiś pięciu minutach, do szatni wpadło jeszcze kilku chłopaków, którzy przywitali się, mówiąc coś o pomyleniu godziny. Sprawnie ubrali na siebie stroje sportowe, ruszając na halę.

- Idioci. - skomentował po ich wyjściu Malfoy.

- Z Woodem na czele. - dodał Zabini odkładając telefon. - Idziemy?

- Chyba by już wypadało. - powiedział Harry wstając z ławki.

- W takim razie ja idę na trybuny drugim wejściem. - odezwał się Ron, a po jego słowach każdy udał się w swoją stronę.

Początkowo trening zapowiadał się całkiem spokojnie.
Zrobili sobie rozgrzewkę, kopali między sobą piłkę oraz strzelali po kolei do bramki. Dopiero w momencie, kiedy podczas pierwszego mini meczu, na boisko weszła pani Hooch, informując ich o tym, że odbędzie się tylko osiem treningów, zaczęły się porządne kłótnie.
A to ktoś trafił w słupek, inny w ogóle nie potrafił wycelować do bramki, jeszcze ktoś inny przewrócił się o piłkę, później kolejny nie potrafił utrzymać się na własnych nogach, ponieważ mu się one poplątały.
Jedym słowem istna tragedia.
Oczywiście to wszystko działo się tylko dlatego, że mieli na przygotowanie bardzo mało czasu, o czym wcześniej nikt nie raczył im powiedzieć. Mimo tego, że grali dobrze, czuli presję, której nikt nie był w stanie się pozbyć. Może dwie osoby wyglądały, jakby nie robiło im to żadnej różnicy.
Bo po co się nakręcać? To tylko pogarsza sytuację i nic więcej.

I Don't Understand \\ Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz