Narrator.
Stała tam, zapatrzona swymi zielonymi tęczówkami w horyzont, za którym chowało się słońce, tworząc piękne kolory na niebie , które zaraz miały zniknąć - zastąpione ciemnością.
Lizzy.
Ostatni raz spojrzałam na słońce które pożerał mrok, i wsiadłam spowrotem do auta, odjeżdżając.
Wjechałam na posesję, gdzie tuż za moim zderzakiem, brama zatrzasnęła się ponownie tego dnia.Zaparkowałam samochód w garażu, wśród innych maszyn. Westchnęłam, opierając czoło o kierownicę.
Ciche pukanie w szybę, obudziło mnie z transu.-Wyłaź, ile można na ciebie czekać - rzucił zdenerwowany Dylan.
-Nie było mnie raptem pół godziny, a wy już robicie z tego wielki problem, nie zapominaj się kim tu jesteś Dylan - powiedziałam ostrzej do chłopaka, na co ten tylko na mnie spojrzał, wchodząc do domu, gdzie zrobiło się nagle strasznie tłoczno. - Will' owi udało się namierzyć, kolejny magazyn broni za miastem, dzięki tej zgubionej komórce. - wyjaśnił i przystanął - czekamy na polecenia. - dodał
- Weźcie odpowiednich ludzi, i jeździcie. Nie rzucajcie się w oczy. - powiedziałam. Po czym chłopak zniknął w korytarzu. Szybkim krokiem przemierzałam schody, wspinając się na piętro, w celu dotarcia do gabinetu.
Gdy tylko otwarłam masywne drzwi, w oczy rzuciła mi się sterta papierków na biurku.
Kurwa.***
-Nie no pierdole tą robotę!- krzyknęłam zdenerwowana. Rzucając ¾ wypełnionych kartek, na podłogę.
- Zack ! ZACK DO CHUJA CHODŹ TUTAJ! - krzyknęłam rozwścieczona.-Coś się stało Lizzy? - wbiegł spanikowany, chłopak.
Spojrzawszy, na rozrzucone na podłodze dokumenty i moją minę, westchnął. - Serio? Tylko po to? - zapytał zrezygnowany.-Błagam cię, dokończ to - rzuciłam Zack'owi błagające spojrzenie, i składając dłonie jak do modlitwy.
- Zabije cię kiedyś, naprawdę i mam w dupie to że ty tu rządzisz - warknął.
-Kocham cię - dałam chłopakowi buziaka w policzek bo czym opuściłam pomieszczenie.
W swoim pokoju zmieniłam ciuchy na coś wygodniejszego.Do moich nozdrzy, dotarł zapach unoszący się z kuchni. Szybkim krokiem, o mało nie zabijając się na schodach, ruszyłam w tamtym kierunku.
Vincent, stał nad plazmą, smażąc naleśniki, zapewne na obiad. No cóż, dochodziła 14.
- A co mój ukochany Vicek robi? Naleśniki? Dla mnie? - zapytałam, uśmiechając się głupio do chłopaka.
-Nie, wiesz co, za chwilę wezmę je i zaniosę sąsiadom którzy mieszkają jakieś 5 km stąd.- powiedział spoglądając na mnie spode łba.
- No oczywiście że dla ciebie, my zjedliśmy zanim wróciłaś. - uśmiechnął się promiennie.- dzięki dzięki dzięki - krzyknęłam niczym mała dziewczynka. Po chwili naleśnik z czekoladą wylądował w moich ustach.
***
???
- I co szefie? Masz coś?- zapytał mnie wchodzący do pomieszczenia Ryan.
-Nie, jeszcze nie. Laska jest nieźle zabezpieczona. Ale mam pewne informacje. - powiedziałem, uśmiechając się do chłopaka, na co ten podszedł do mojego laptopa, a ja przesunąłem go bliżej niego.
- Lizzy Grayson, ma 20 lat, jej matka gdy miała zaledwie 9 miesięcy porzuciła ją na ulicy. Teraz jest szefem tej mafii, podobno nieobliczalna, i zabójcza no i cholernie seksowna.
- oznajmiłem.- Stary mam nadzieję że wiesz co robisz - rzucił chłopak, ja co skarciłem go wzrokiem.
-Kto jak kto ale to ja mam nazwisko Cover. - rzuciłem uśmiechając się.
Lizzy.
Rozbudziły mnie wibracje telefonu.
Spojrzałam na wyświetlacz informujący mnie o nowej wiadomości.Od: Nieznany
Mam nadzieję że niedługo się zobaczymy kochanie.
M.CNie znałam gościa, przez chwilę przez myśl przeszła mi myśl że ktoś poprostu pomylił numery, lecz skądś kojarzyłam te inicjały.
Po chwili przyszedł kolejny SMS.Od: Nieznany
To będzie nasza taka mała słodka tajemnica, uwierz mi kochanie tak będzie lepiej dla ciebie.
Zobaczymy się wkrótce Lizzy.
M.CTen ktoś znał mnie, i to doskonale. I wychodziło na to że ja też..
CZYTASZ
50 twarzy Lizzy Grayson/ Mafia
Action20 lat to odpowiedni wiek na narażanie swojego życia, prawda? Od niemowlęcia byłam niepotrzebna, zbędna. Psychika nie wytrzymywała napięcia w domu, o ile można było to nazwać domem. Dziś- jest inaczej, to dziś ja rozdaję karty, podejmuję decyzję, to...