Trzynasty krok do piekła

44 9 3
                                    

- Czujesz się już lepiej? - zapytała Hobbs miło, zaglądając przez drzwi do pomieszczenia.

Blaise odruchowo się wzdrygnął, ale pokiwał głową. Zostawiła go na pół godziny, by zadzwonić i porozmawiać z jego rodzicami, a przed tym dała mu coś na uspokojenie. Była miła. Nic ponad to. Dziękował jej w duchu, że nie próbowała go zagadywać.

- Twoja mama powiedziała, że przykro jej, że to się stało - powiedziała po chwili. - I że to jej wina, więc, jak mniemam, musiało być wiele kłótni o to, żebyś tutaj był, prawda?

Blaise się skrzywił.

- Trochę.

- Powiedziała mi, co się wydarzyło.

- Rozumiem.

Hobbs zerknęła na niego kontrolnie.

- To musiało być dla ciebie okropne przeżycie.

Nie odpowiedział. Do blizny na twarzy zdążył już się przyzwyczaić. Była mniejsza, niż się spodziewał, a przy odpowiedniej pielęgnacji mogła zniknąć za kilka miesięcy. Bardziej dobijał go fakt, że on sam również musiał zniknąć za kilka miesięcy. I ten cholery stwór. Wziął głębszy oddech.

- Nie chcę rozmawiać z psychologiem, jeśli o to chodzi.

Hobbs nadęła policzki. Miała około czterdziestu lat, a delikatne nitki siwizny powoli zaczęły ozdabiać jej ciemne włosy. Przeczesała je, nim odpowiedziała:

- Na pewno ta opcja nie wchodzi w grę?

- Nic mi nie jest.

Popatrzyła na niego z powątpiewaniem. Sam siebie również nie przekonał.

- Jesteś inteligentnym chłopakiem, Blaise. Widzę to po tobie, dlatego nie będę się z tobą spierać. Mam jedynie nadzieję, że podejmujesz właściwą decyzję.

Szczerze wątpił.

- Czyli mam wrócić na lekcje?

- Skąd ten pomysł?

- Moi rodzice są w pracy, więc...

- Och, twoja mama powiedziała, że po ciebie przyjedzie. A jak nie ona, to może rodzice twojego przyjaciela.

Blaise nie wiedział, co było gorsze. Pokręcił głową.

- Mogę wrócić na lekcje, naprawdę. Nie chcę sprawiać kłopotów.

Hobbs wyciągnęła z biurka ciśnieniomierz i do niego podeszła.

- Sprawdzę, czy twoje tętno wróciło do normy.

W ciszy wyciągnął rękę. Zignorowała jego słowa, więc już nie próbował. Najwyraźniej wszystko było już postanowione. Zresztą, nawet się nie dziwił - musiał wyglądać jak siedem nieszczęść.

Hobbs zmarszczyła brwi.

- Nie masz może temperatury? Jesteś strasznie ciepły.

Blaise nie odpowiedział. Czuł jedynie, że nie było mu zimno, ale już dawno nie miał z tym problemu. Prawdopodobnie pomagał mu w tym ogień Lucyfera. W końcu sam Mefistofeles mówił, że będzie jak pożar, a Harry'ego w siedzibie widzących... poparzył. Wątpił, by był aż tak gorący, żeby znów to zrobić, ale jednocześnie nie spodziewał się, że zobaczy czterdzieści pięć stopni na termometrze.

Hobbs szerzej otworzyła oczy. Blaise cudem nie spanikował.

- Chyba jest popsuty - zauważył. - Przy tylu byłbym już martwy, prawda?

Próbował obrócić to w żart, ale pielęgniarka nie wyglądała na przekonaną.

- Działał jeszcze dzisiaj rano... mam jeszcze drugi.

EHAI. Czas szaleństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz