Rozdział 21

26 7 10
                                    

Vincent

– To się nie uda, Majka – powtórzył Vincent po raz setny w trakcie drogi na peryferia Miasta. – Przecież ona może zgarnąć wszystko to, co mam. Pod względem prawnym nawet powinna!

– Geniuszu, nic innego ci nie wymyślę! – odparła dziewczyna, uderzając otwartą dłonią w kierownicę. – Albo za czyimś zezwoleniem albo w ogóle!

Vincent westchnął i na moment zawiesił wzrok na lesie otaczającym asfaltową drogę po obu stronach. Przez uchyloną szybę do auta wpadał kojący zapach traw, wilgotnej ściółki i grzybów. Vincent do dziś nie mógł się przyzwyczaić, że taka dziewicza okolica skrywała więzienie dla krwiożerczych bestii i zaawansowane laboratorium na czele z wybitnymi naukowcami.

Zaawansowane laboratorium. Właśnie tego potrzebował do dalszych badań. I tylko dzięki dość kontrowersyjnemu pomysłowi Mai mógł zdobyć do niego dostęp.

Albo stracić wszystko, co dotąd odkrył.

– Zita Smith nie jest tak zła, na jaką wygląda. Poza tym to dobra znajoma mojego ojczulka – przyznała Maja.

– Ale to doktor generalna! Może wykopać nas z roboty za samą inicjatywę takich badań na czele ze śledczym po śpiączce.

– E tam – burknęła dziewczyna. – Dzięki niej mogłam przenieść się do badawczej i wątpię, żeby żałowała swojego wyboru. Ej, w ogóle nie chwaliłam ci się, ale jestem najlepszym cytogenetykiem w moim zespole. – Maja wyszczerzyła zęby. – Ciebie Zita już też sprawdziła, twój wysoki wynik z Akademii zrobił swoje.

Vincent przetarł twarz dłońmi. Maja załatwiła go doskonale, informując o swoich działaniach po fakcie. Nie potrafił sobie wyobrazić, że jako zwykły śledczy dostanie swoją salę laboratoryjną i to jeszcze po aprobacie doktor generalnej.

– Nie martw się, geniuszu. Nie takie przekręty robiła ta organizacja. Wielkie mózgi trzeba wspierać.

Na razie Vincent nie czuł się wielkim mózgiem. Poza rozpracowaniem notatek Larsona i odkryciem jego ostatnich badań nie dokonał niczego godnego uwagi.

– Jesteśmy! – oznajmiła Maja, skręcając w prawo w kierunku głównej bramy.

Egzekutorzy w czarnych mundurach mieli sprawdzić legitymacje przybyłych. Po wyjściu z auta uwadze Vincenta nie uszło, że po jego ostatniej wizycie w tym miejscu ilość strażników wzrosła. Zapewne wpływ na to miała dawna ucieczka przywódcy Rebelii.

Egzekutor po sprawdzeniu dokumentów Vincenta odhaczył coś na tablecie w dłoniach.

– Zgadza się, masz przepustkę.

By przejść do kolejnych pomieszczeń, Vincent musiał odbić legitymację i podać odcisk prawego palca wskazującego. Nie pamiętał, czy kojarzył tę drugą procedurę z poprzedniej wizyty, a przynajmniej nie przy głównym wejściu do siedziby niebieskich opasek.

Za to już rozumiał, do jakich rzeczy był potrzebny jego odcisk linii papilarnych odbity po ukończeniu Akademii.

– Jak już dostaniesz dostęp do laboratorium, będziesz miał skanowane oko – oświadczyła Maja, gdy sama odbiła już swoją legitymację.

Jako Fartuch z czarną opaską nie przykuwał wzroku stałych bywalców. Pewnie sądzili, że przybył tu w celu przesłuchania więźnia. Tymczasem podążał za Mają na trzecie piętro, gdzie mieściły się laboratoria, w których kiedyś działał słynny Isak Larson.

Jak przebiegnie spotkanie z Zitą Smith? Vincent nie zorientował się, kiedy zaschło mu gardło. W czasie, kiedy Maja skanowała oko i dokonywała formalności z jego przepustką, on nabrał ochoty odwrócić się na pięcie i odejść.

GRANICA ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz