Prolog

234 17 0
                                    

To takie dziwne uczucie, a jadnak niebywale przyjemne, mieć przy sobie kogoś, na kim można polegać. Kogoś komu można bezgranicznie ufać. Kogoś kto akceptuje cię, nie ważne jakim byś nie był. Kogoś kto zawsze będzie stał przy twoim boku i wspierał w trudnych sytuacjach.

W tym świecie wszyscy posiadają Bratnią Duszę.

Ale czym to tak właściwie jest?

Już wyjaśniam.

Ludzie podczas swoich szesnastych urodzin dowiedują się o istnieniu przeznaczonej osoby.

Tego dnia odczuwają przyjemne i kojące ciepło, które rozlewa się po ich ciele.

Matka Natura zawiązuje na sercu jubitala mały, czerwony supełek, a następnie przeciąga nitkę przez ciało i wędruje po świecie w poszukiwaniu osoby, która będzie od niego zupełnie inna, a mimo to, idealna.

Kiedy w końcu odnajduje taką zgubę również na jej sercu przywiązuje mały supełek i czeka, aż te dwie krople wody, pewnego dnia się spotkają i staną się jednością.

To właśnie, kolokwialnie mówiąc, jest Bratnia Dusza. Stały element w życia człowieka, który doprowadza do szczęścia i spełnienia, a także sprawia, że nikt na świecie nie jest samotnym wilkiem.

A przynajmniej w teorii...

Wiele osób, po mimo uczucia więzi tętniącej gdzieś w środku, nie stara się odnaleźć czy nawiązać kontakt ze swoją Bratnią Duszą. Woli żyć u boku innej osoby, którą uważa za większe szczęście, niż tą, która została im podarowana.

Jednakże ma do tego pełne prawo. Dopóki nie odczuwa żadnego dyskomfortu z braku przy sobie drugiej połówki z więzi to jest w stanie normalnie funkcjonować i układać sobie własną ścieżkę kariery.

Niektórzy ludzie, po ukończeniu szesnastego roku życia, nie doświadczają tego, magicznego uczucia wiązania.

Bywa tak, że druga połówka po prostu jest jeszcze za młoda i wciąż nie ukończyła odpowiedniego wieku lub, w gorszym sceniaruszu, odeszła z tego świata zbyt wcześnie, przez różnego rodzaju choroby lub wypadki.

Osoby dotknięte taką stratą bardzo często odczuwały wtedy, w swoich sercach, coś w rodzaju pustki, na którą nie było żadnego lekarstwa.

To było bardzo bolesne.

Wiele osób z tego powodu, nie mogąc już sobie poradzić z narastającym cierpieniem, popełniała samobójstwo...

***

Lance McClain. To chłopak, który od kilku miesięcy posiadał Bratnią Duszę.

Kubańczyk dobrze pamiętał ten dzień, jego szesnaste urodziny i uczucie ciepła, które niespodziewanie zaczęło otulać jego serce, a następnie całe ciało.

Był bardzo szczęśliwy.

Od zawsze marzył o posiadaniu połówki z więzi. Obiecał sobie, że kiedy w końcu nastanie ten dzień, odnajdzie swoją Bratnia Duszę i wspólnie zacznie  budować wraz z nią pełną miłości przyszłość. Pokaże jej swoją rodzinną farmę, rodziców, braci, siostry, dziadków, kuzynów. Skończą studia, pobiorą się, pojadą na Majorkę, zamieszkają razem, będą mieli własne dzieci, kota, psa i będą żyli długo i szczęśliwie.

Ten scenariusz wydawał się naprawdę przepiękny, niczym urwany z jakieś baśni.

Jednak chłopak nie spodziewał się, że jego plany na świetlaną przyszłość tak prędko lęgną w gruzach...

Kilka dni później, po jego urodzinach, Lance zaczął każdego wieczora odczuwać dziwny dyskomfort gdzieś w klatce piersiowej. Miał wrażenie, że przez jego ciało przelewa się ogrom bólu, smutku, frustracji i cierpienia.

Kiedy myślał, że te uczucia niebawem przejdą, a wszystko to jest tylko tymczasowym efektem nagłej zmiany i powstania w jego organizmie więzi, ból z dnia na dzień stawał się coraz silniejszy.

Koniec końców męki, które wiecznie odczuwał stały się dla niego zwykłą codziennością.


Kubańczyk kiedy był mały, wiele razy słyszał od swoich rodziców czy dziadków wspaniałe historie o ich kwitnącej miłości i więzi, którą przez wiele lat wspólnie budowali.

Opowiadano mu o przyjemnych emocjach i uczuciach, które człowiek każdego dnia odczuwa, idąc przez życie u boku swojej, przeznaczonej osoby.

To brzmiało tak pięknie. Jakby wszystko było zesłane pachnącymi różami i fiołkami.

Więc dlaczego? Dlaczego on?!

Nikt nigdy nie wspominał, o czymś takim.

Nikt nigdy nie wspominał o cierpieniu spowodowanego jego drugą połówką!

Nie był pusty. Czuł, że jego Bratnia Dusza żyje. Ale dlaczego uczucia, które za nią wędrowały były, aż takie nieprzyjemne? Były niczym stos igieł, wbijających się w jego kruche ciało.

***

- To boli... - jęknął. - Dlaczego mi to znowu robisz? - powiedział sam do siebie z nadzieją, że jego Bratnia Dusza w końcu odpowie.

Chłopak ponownie przewrócił się na drugi bok łóżka. Było już po pierwszej, a on wciąż nie mógł zasnąć, kręcąc się po całym materacu. Znowu bolało go ciało.

- Gdzie jesteś? - zapytał w myślach. - Pomogę Ci. - zapewnił, myśląc, że w ten sposób uda mu się zachęcić nieśmiałą połówkę do rozmowy. - Odpowiedź mi. - zamilkł. - Proszę. - dodał po chwili. - Tak bardzo cierpisz, a ja to wszystko odczuwam. Wystarczy, że powiesz mi, gdzie jesteś, a ja odnajdę cie i zabiorę w bezpieczne miejsce. Już nigdy nikt cie nie skrzywdzi. Nie dotknie. Uciekniesz ze mną i będziesz wolny! - zatrzymał się na moment. - Dlatego proszę... Odpowiedź mi. Daj chociaż jakiś znak, abym mógł szukać. - westchnął ze zrezygnowaniem.

Gdzie jesteś?

Powiedz mi... Powiedz mi. Powiedz mi!

Nastała głucha cisza...

- To boli...

Kubańczyk owinął się mocniej kołdrą, gdy poczuł jak kolejna fala bólu i nieprzyjemności roznosi się po jego kończynach.

Zagryzł dolną wargę, aż do krwi, a głowę zanurzył w miękkiej pierzynie.

- Przepraszam... - niespodziewanie odpowiedział mu głos.

Lance wypuścił z siebie cichy, stłumiony przez materiał, pisk. Oderwał głowę z pościeli, czując jak łzy zaczynają napływać mu do oczu.

Nie wiedział czy miał ochotę płakać z bólu, czy może ze szczęścia.

Pierwszy raz się do niego odezwano. Po wielu miesiącach prób kontaktu, nawiązania więzi, bólu, cierpienia, wylanych gorzkich łez każdego wieczoru... w końcu jego połówką raczyła się do niego odezwać.

To było dla obolałego Latynosa niczym cud.

- Wybaczam. - odpowiedział po chwili z lekkim uśmiechem na twarzy.

~~~

Witam i powracam z nowym opowiadaniem.

Już od dłuższego czasu zbierałam się do napisania tego. Bardzo lubię ten ship i motywy więzi.

Zazwyczaj moje opowiadania nawiązywały do Bungou stray dogs. Więc fajnie wypróbować coś nowego i świeżego.

Mam nadzieję, że się nie zrazicie już po pierwszym rozdziale i dotrzymacie mi towarzystwa w dalszym pisaniu tego "dzieła".

Postaram się, aby książka była zrozumiała dla wszystkich osób, nie tylko dla tych, którzy oglądali serię Voltron: Legendary Defender!

Miłego dnia, wieczoru i do zobaczenia!

Purple bond || KlanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz