Rozdział 1.

22 3 22
                                    

Ostatni tydzień wakacji minął zaskakująco wolno, naprawdę nigdy czas tak wolno nie mijał, zaczynałam się powoli nudzić. Przez ostatnie dni prawie codziennie chodziłam z Vinnie'm i Michelle na spacery po okolicy, pielęgnowaliśmy rośliny w ogrodzie mamy, pojechaliśmy też na zakupy do domu, różne ozdoby, obrazy czy nawet nowa zastawa. Ale to właśnie dzisiaj jest ostatni dzień wakacji, więc uznaliśmy, że spędzimy go razem, ja, Vinnie, Michelle i mama.

Siedzieliśmy obecnie na tarasie pijąc kawę i zajadając się ulubionym ciastem mamy, które wczoraj upiekła. Promienie słońca delikatnie muskały moją skórę a delikatny wiaterek zaplątał się w moich włosach. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nawet takie najprostsze głupoty powodowały mój uśmiech, lubię spędzać z nimi czas. Wtedy wszystko wydaję się być takie nierealne, czuje że chociaż na chwilę mogę zapomnieć o wszystkim co towarzyszy mi w życiu.

Z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwoniący telefon mojej mamy. Kobieta przeprosiła nas i odeszła od stołu, żeby odebrać połączenie. Rozmowa była krótka i nerwowa, mama po rozłączeniu się, podeszła do nas z grymasem na twarzy.

-Dzieciaki, wiem że dzisiaj mieliśmy spędzić dzień razem, ale zadzwonił koordynator, że potrzebują na już chirurga.- Vinnie cicho jej mruknął, że rozumiemy i nie mamy jej tego za źle.- Przepraszam, musze jechać.- Mama patrzyła na nas smutnym wzrokiem, a gdy zobaczyła że kiwnelam głową i się uśmiechnęłam, momentalnie pobiegła do domu zabrać rzeczy.

Nasza mama była naprawdę wybitnym i cenionym chirurgiem, nigdy nie zawiodła w swojej pracy, jest perfekcjonistką, co skutkuje tym, że nadaje się na to stanowisko najbardziej.

-To co dzisiaj robimy? Może skoczymy na obiad na miasto, a później jakieś szybkie zakupy?- Zaproponował Vinnie, patrząc na nas wyczekująco. Dla mnie było to obojętne, czy zjemy w domu, czy na mieście, wolałam wysłuchać co ma do powiedzenia najstarsza z rodzeństwa.  

-W sumie nie głupi plan, zjadłabym coś dobrego i potrzebuje kupić nową sukienke, jakąś bardziej egancką.- Michelle zgodziła się na plan brata, ale dalej patrzyli się na mnie wyczekująco.

Oczywiście, że się zgodzę, ale nie ma tak łatwo, muszę ich jakoś wykorzystać. Powoli przebierałam na twarz swój typowy uśmiech, przez co Michelle domyśliła się co mam w planach. Szybko ulotniła się od stołu, ze słowami, że musi się trochę ogarnąć przed wyjściem. Ja skierowałam swój wzrok na brata, który patrzył na mnie wyczekująco.

-A pójdziemy później do księgarni?- Zapytałam nie pewnie, patrząc się na Vinnie'go bo wiem, że jak już mam gdzieś iść, to on pódzie ze mną.

W końcu Michelle w galerii zachowuje się jakby była w domu.

Czyli jak zwierzę.

Brat uśmiechną się pogodnie, jego uśmiech działał jak słońce w deszczowy dzień. Jednym uśmiechem potrafił sprawić, że człowiek czuł się lepiej.

-Pójdziemy.- Teraz to i ja się uśmiechnęłam.

-A zapłacisz za mnie?- Zaczęłam jeszcze bardziej niepewnie niż wcześniej, ale dalej mocno się uśmiechając.

Vinnie roześmiał się naprawdę dźwięcznie, przez co na mojej twarzy zagościł jeszcze szerszy uśmiech niż wcześniej.

-Zapłace, a teraz się zbieraj.- Vinnie sam wstał od stołu, wędrując w głąb domu.

Nie czekałam dłużej, i poszłam w jego ślady.  W swoim pokoju, zrzuciłam z siebie wygodny komplet dresowy i zamieniłam to na ubrania bardziej wyjściowe. Nie żebym uważała, że bluza i spodnie dresowe są nie wyjściowe, ale dzisiaj chciałam postawić na coś ładniejszego, żeby nie odstawać od swojego rodzeństwa.

Flowers carried by the wind.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz