Pov. Chase
Wszyscy już siedzieli w klasie. Lekcja matematyki z Panią Stuttler nie za bardzo mnie interesowała. Felix, siedzący obok mnie, gapił się pusto w okno, kiedy każdy przepisywał kolejne rozwiązania zadań z algebry. Wszystko mijało dość spokojnie i cicho, co nie jest aż tak częste.
Nagle moją uwagę skupiły otwierające się drzwi. Pośpiesznie szturchnąłem chłopaka w ramię, odwracając jego uwagę od syzyfowego zajęcia, jeżeli można nazwać to "zajęciem". Posłałem mu spojrzenie, aby wstał i kulturalnie przywitał osobę przerywającą nam wywód profesorki.
Do klasy weszła nasza kochana Pani Dyrektor.
— Siadajcie moi drodzy — powiedziała, słysząc hałas odsuwanych krzeseł. — Felix, Chase. Proszę za mną.
Wyszła z pomieszczenia, sygnalizując tym, abyśmy ruszyli czym prędzej za jej krokami. Gdy już doszliśmy do drzwi, zaczęliśmy poklei wchodzić do środka.
— Co się dzieje mamo? — zapytał Felix.
Felix był moim przyjacielem od parunastu już lat. Poznaliśmy się na stołówce w przedszkolu, kiedy to w dniu zwierząt, moja papuga postanowiła wydziobać wszystkie orzechy z jego ciasta, które dostał w kuchni — okazało się to zbawcze, ponieważ dowiedzieliśmy się potem, że ma na nie ogromne uczulenie. Miał on brązowe włosy, brązowożółte oczy, piegi, a jego dołki przy ustach, gdy się uśmiechał, były chyba głębsze niż najgłębszy punkt świata (oczywiste, że jego własnego).
— Mam, tym razem, zadanie dla was obu... — zaczęła niepewnie, wyrównując stertę papierów. — ... Dzisiaj przyjechał uczeń z wymiany do naszej szkoły — zaczęła w końcu gadać do rzeczy.
— A co my mamy z tym wspólnego? — zapytał trochę poirytowany ciągłym zwalaniem różnych obowiązków na niego, przez swoją matkę.
Kobieta spojrzała na niego wzrokiem, który nie jednego by sparaliżował. Gdybym ja miał matkę, która jest u władzy, wolałbym się nie wychylać, ale Felix? Felix, to jest Felix.
— To macie wspólnego, mój drogi, że wszyscy razem będziecie dzielić szkolne lodowisko i chciałam was o tym wcześniej poinformować, aby potem nie było niepotrzebnych problemów. Nadal pamiętam sytuacje z Aleksandrem i nie pozwolę na powtórkę.
Ah Aleksander... Cóż to był za gość. Nie był on może uczniem tej szkoły, ale jak tylko zbliżył się do lodu i łyżew Felixa, to dość specyficznie się to skończyło... Co dziwne, nie widziałem go od tamtego czasu...
— Chłopak jest od was starszy — kontynuowała — Uprawia on jazdę figurową. Przyjechał z powodu, że ma mistrzostwa za pewien czas i musi przyzwyczaić się do klimatu panującego w naszym kraju, a wiedzcie, że jest ona kompletnie odmienna niż u niego. Chce się jednak kształtować dalej, więc łączy karierę i szkołę w jednym, dlatego to właśnie nasza szkoła jest dla niego najlepszą opcją. Będzie miał on ćwiczenia solo i z inną grupą poziomu zawodowego. Te lekcje będą się odbywać po i przed waszymi treningami, chciałabym, abyście się dogadali w tej sprawie. Nie chce żadnych sprzeczek. Pragnę, abyś ty, Felix, przekazał tę wieść reszcie zespołu. To wszystko na tę chwilę. Możecie wracać na lekcję — wytłumaczyła i kontynuowała wypełnianie papierów.
Nastała krótka, lecz dość głęboka cisza, przerywana dźwiękiem piszącego długopisu.
— Kiedy on przyjeżdża, jeszcze raz? — dopytał brunet.
— Przyjechał w nocy — odpowiedziała, nie odrywając wzroku od kartek — Teraz powinien testować lodowisko w głównej sali.
W tym samym momencie rozbrzmiał po całej szkole dźwięk dzwonka na przerwę.
CZYTASZ
145 dni // NIESKOŃCZONA
Fanfiction145 dni. Tyle trwa drugi semestr szkolny w placówce, gdzie Evan Salvers - przyszły sławny łyżwiarz, gdyż tak mu wróżą - będzie uczęszczał. Evan przygotowuje się do Grand Prix, lecz nie chce zaniedbywać swojej nauki. Odpowiedni ludzie wysłali go na...