Ze snu wyrwało mnie natarczywe pukanie do drzwi. Niechętnie podniosłem się z łóżka i poszedłem w kierunku nieznośnego hałasu, za który odpowiedzialny nie był nikt inny, jak Syntia.
- No w końcu - mruknęła pod nosem zniecierpliwiona i w mgnieniu oka znalazła się wewnątrz mojego mieszkania - spałeś?
- Nie, wąchałem poduszkę - odparłem sarkastycznie, idąc do kuchni - spałem, Syntia. Chcesz coś do picia?
- Herbate - zajęła swoje ulubione miejsce przy wyspie kuchennej - co ty byś beze mnie zrobił, co?
- Wysypiałbym się - zaśmiałem się krótko, grzebiąc w szafce.
- Prędzej przespał cały dzień - rzuciła swoją bluzę na krzesło tuż obok - ale słuchaj tego, bo w jakiejś sprawie do ciebie przyszłam.
- Słucham cię cały czas.
- I nie możesz mi odmówić - zaznaczyła stanowczo na wstępie, nim kontynuowała - idę dziś na imprezę do Tymona, każdy może przyprowadzić kogo chce, więc zapewne będzie tam znaczna część naszej szkoły i nie tylko, ale mniejsza z tym. Wiesz, kto na pewno tam będzie?
- Nie zgadnę, Karolina? - postawiłem przed dziewczyną parujący napój, samemu opierając się o blat.
- Oczywiście, że tak! - zawołała trochę zbyt głośno, co wywołało u mnie lekkie skrzywienie na twarzy.
- Co ja mam z tym wspólnego? - spytałem, powoli sącząc kawę.
- Chyba nie myślisz, że pójdę tam sama? Ktoś musi mnie pilnować, a z dwojga złego, ty jesteś odpowiedzialniejszy od Aleksa - nie mogłem się nie zgodzić. Ostatnim razem, gdy to Aleks ją pilnował na jakiejś imprezie, skończyła skrajnie najebana pod jakimś stołem - dlatego jeśli nie miałeś, a zapewne nie, masz już plany na 20.
- Wykończysz mnie kiedyś, Syntia.
- Też cię kocham - uśmiechnęła się zwycięsko.
---
- Załóż to - dziewczyna rzuciła we mnie kolejnym kawałkiem materiału, grzebiąc w mojej szafie.
- Nie mogę po prostu wziąć bluzy?
- Chyba sobie żartujesz - odparła poważnie - weź jednak tą koszulkę - nim się zorientowałem, wymieniła materiał w moich dłoniach na czarną, trochę większą koszulkę z jakimś zespołem.
- Jest dobrze, pani perfekcjonistko? - spytałem cynicznie, teatralnie pokazując dziewczynie swój wizerunek w wybranym przez nią ubraniu.
- Tak, teraz tak - skwitowała dumnie, sięgając po telefon - impreza trwa już jakoś z godzinę, także myślę, że możemy zacząć się zbierać.
Niedługo później byliśmy już w drodze, Syntia szła przede mną z telefonem w ręku, który kierował nas pod wskazany adres. Bez niego raczej byśmy się zgubili, rzadko bywaliśmy w tej części miasta.
Trochę po 22 byliśmy już na miejscu. Ledwo zdążyłem przelecieć wzrokiem otoczenie, a niska dziewczyna już zdążyła zniknąć mi z pola widzenia. Westchnąłem krótko, szukając kuchni.
Później jej poszukam.
---
- To też zależy od sposobu - zaśmiała się rudowłosa, opierając o blat obok mnie.
Jej długie, rude włosy sięgały trochę za łopatki, zadbane paznokcie, zgrabne dłonie, czarna dopasowana sukienka kończąca się trochę nad kolanami, a do tego przenikliwe, zielone oczy ukrywające się pod doczepianymi rzęsami. Dominika.
Kojarzyłem ją jedynie z widzenia, wydawało mi się, że była ze starszej klasy. Teraz jednak o tym nie myślałem. Od ponad godziny prowadziliśmy dość ciekawą rozmowę, dolewając sobie co jakiś czas alkoholu. Tak samo, jak ja, wolała trzymać się na uboczu. Widok najebanej małolaty rozbierającej się na stole nie robił na nas wrażenia.
- Zaraz wrócę, pójdę tylko sprawdzić, jak trzyma się pewna lesba - zaśmiałem się, odpychając lekko od blatu.
- Pewnie, zaczekam! - zawołała do moich pleców.