1.Mickiewiczu Czegoś się nawciągał!?

42 4 1
                                    

Pov. Mickiewicz

Był ranek , wczesny poranek ,ptaki za oknem dogrywały ,dzień spokojny się zaczynał, jednak ja nie spałem całą noc! Dostaje przywidzeń, zmęczony jestem, zanudzony! Presja! Depresja! Sodoma i gomora! Tak być nie będzie, Wyjeżdżam! Kwituje! Adios!. Pomyślawszy napisałem trzy krótkie liściki ze swym autorskim podpisem po czym otworzyłem lufcik ,rozjeżałem się agresywniej po czym zauważywszy chłopca z gazetami krzyknąłem.

- Te no chłopaczku! Masz odemnie fuchę! Leć ino do Pana Fryderyka , Zygmunta Krasińskiego oraz i od biedy tego parobka Juliusza Słowackiego i zanieś pędem, cwałem te listy!- Chłopak spojrzał zdezorientowany w mą skromną osobę dracą gardzielę o tak wczesnym poranku jakim była dokładnie 5:55- Dopłacę.- dodałem również z niewyobrażalną energią.

- Tak jest Proszę Pana poetę!- powiedział chłopak salutując, wziął listy po czym czmychnął pędem , na tyle szybko , że w mgnieniu mego bystrego oka nie widziałem go nigdzie.

Zacząłem się pakować z niewyobrażalną szybkością rozrzucając rzeczy po całym pomieszczeniu , utworzyłem stertę ubrań za mną ,była to sterta z rzeczami jakie biorę. Rzucałem wszytskim co popadnie po całym pokoju , miałem przecież taki syf , że niczego potrzebnego nie potrafiłem wyszukać i ując mym wzrokiem!

Pov. Słowacki

Zbudziło mnie głośne i donośnę zakłócanie mego spokoju domowego , którym okazało się napierdalanie ,bo inaczej tego nazwać nie można, w moje drzwi. Byłem pewien , że to ten stary dziad mnie dręczy i ZNOWU nie śpi po nocach oraz bije się z moimi drzwiami.! To już 5 raz w tym tygodniu a mamy dopiero wtorek!

Wstałem rozjuszony z maseczką jedwabną na głowie w kolorze jaśminu gotów na bitwę z tym dziadem budzącym mnie o 6 rano. Podbiegłem gwałtownie do drzwi i je otowrzyłem z parą z nozdrzy.

-Adam spieprzaj bo jak ci jebne!- krzyknąłem biorąc miotłę obok, następnie spojrzałem nieco w dół- huh? Wybacz..spodziewałem się kogoś innego- zaśmiałem się nerwowo- O co chodzi chłoptasiu? - spytałem łagodnym jak baranek głosem pochylając się nad chłopakiem

-! To dla pana , Pan Mickiewicz posyła cwałem! - Powiedział radośnie chłopaczyna po czym zniknął biegnąc na zbity kark.
Co ten popapraniec chce od mojej osoby o szóstej rano!? Co on życia nie ma!? Ahhhh!
Zamknąłem drzwi po czym rozpakowałem kopertę przygotowując się do tego , że zaraz przeczytam jaki to mój ojczym to buc a moje dzieła do podtarcia dupy się nadają. Jednak jedyne co przeczytałem to "Przyjdź szybko Juliuszu." Po tych słowach założyłem szlafrok i wybiegłem, Biegłem ile sił w nogach, wymienił moje imię przez co wiem ,ze stało się coś poważnego nigdy się do mnie tak nie zwraca. Wbiegłem na klatkę a tam spotkałem Zygmunta oraz Fryderyka.

- Was też wezwał?- Spytał Fryderyk pełen stresu również będąc w piżamie podobnie jak osobistość Zygmunta oraz moja.

-Tak, pędem, posłużył się mym imieniem zamiast mnie zwyzywać od najgroszych jak zazwyczaj, coś jest zdecydowanie nie tak- złapałem za klamke po czym wszedłem do środka, drzwi były odziwo otwartę- Mickiewicz! stary dziadzie żyjesz!?- Wbiegłem do sypialni mężczyzny po czym ustałem jak wryty. Adam chodził po pokoju rzucając rzeczami i pakując je do walizki

- Adam co ty wyprawiasz? - Wypowiedział Zygmunt ,który ustał w progu tóż obok mnie, byliśmy dość zdezorientowani. Czyżby Mickiewicz miał problemy i chciał Uciec?

- Hm? - spojrzał na nas przecierając czoło chusteczką- Oh jesteście, wyśmienicie! - przyklasnął w dłonie rozanielony, w jego oczach widziałem coś czego do tej pory nie było, była do ewidentna ekscytacja oraz radość ducha.

Adamie gdzie nas k#rwa prowadzisz!? (Słowackiewicz)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz